Kopenhaga, Valkenburg, Florencja i Doha. Tak wygląda złoty szlak Tony’ego Martina na mistrzostwach świata.
„Panzerwagen” choć był wymieniany w gronie faworytów do zwycięstwa w dzisiejszej czasówce, to jednak niewiele osób dawało mu szansę na pokonanie np. Toma Dumoulina czy Vasila Kiryienki. 31-letni Niemiec w tym sezonie aż do światowego czempionatu wygrał tylko dwie jazdy na czas: został mistrzem kraju oraz przesądził na swoją korzyść 15-kilometrową ITT w Tour of Britain.
Do mistrzostw reprezentant Etixx-Quick Step przygotowywał się… kręcąc na rolce w łazience przed termowentylatorem, przy przyzwyczaić się do warunków panujących w Katarze.
Nie odczuwałem presji wyniku, dlatego jazda sprawiała mi dzisiaj frajdę. Wiedziałem, że mogę wygrać, nie chciałem jednak o tym głośno mówić. Jestem dumny z mojego sukcesu. Nie liczę moich zwycięstw
– mówił Martin, który wyrównał rekord Fabiana Cancellary. Żegnający się z kolarstwem „Spartakus” zrezygnował z udziału w MŚ.
Martin po nieudanych Igrzyskach Olimpijskich wrócił do swojej starej pozycji na rowerze.
Zdałem sobie sprawę, że zmiany, jakie wprowadziliśmy na początku roku na niewiele się zdały. Wróciłem do sprawdzonych rozwiązań i widać, że podjąłem słuszną decyzję
– dodał nowy zawodnik teamu Katusha (od sezonu 2017).