Po upadku Anouski Koster (Rabo-Liv) w drużynowej czasówce kobiet na mistrzostwach świata w Katarze po raz nie wiadomo który UCI spotkała się z krytyką.
Czy rzeczywiście czempionat musiał się odbyć w kraju, w którym w październiku termometry nie schodzą poniżej 30 stopni?
Eddy Merckx uważa, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, a pogoda nie stanowi dla zawodników niebezpieczeństwa. „Kanibal” jest ambasadorem mistrzostw, szefem Tour of Qatar, co ma mówić innego.
Faktem jest, że kobiety w jedzie drużynowej na czas miały znacznie gorsze warunki niż startujący dwie godziny po nich mężczyźni. Marcel Kittel, który sięgnął z Etixx-Quick Step po złoto, stwierdził jasno:
Startowaliśmy o godz. 16, pogoda była znośna. Gdybyśmy ruszyli o 12 przy 37 stopniach, nie byłoby już tak ciekawie.
Koster w pewnym momencie uderzyła w barierkę. Mistrzyni Holandii na czas co prawda wstała, wskoczyła na rower, ale nie potrafiła złapać równowagi. Z zakrwawioną twarzą dojechała do kreski, potem bardzo długo opiekowali się nią lekarze Rabo-Liv oraz drużynowe koleżanki. W szpitalu nie stwierdzono całe szczęście żadnych złamań.
UCI nie pomyślała. Ciężko jest walczyć w takich warunkach atmosferycznych, kiedy cały czas jest gorąco. I do tego jeszcze na trasie czasówki. Jazda przypominała wizytę w saunie
– powiedziała Roxane Knetemann.
A Anna Van der Breggen przyznała, że nigdy wcześniej w swojej karierze nie pedałowała w tak ciężkich warunkach.
Jedziesz na granicy, przekraczasz nią. Ale nie wiesz, co się równolegle dzieje z twoim organizmem
– oznajmiła tegoroczna mistrzyni Europy.