Danielo - odzież kolarska

Bradley Wiggins nie chciał tłumaczyć się alergią

Legenda brytyjskiego kolarstwa w obszernym wywiadzie z The Guardian opisuje lata alergii i okoliczności otrzymania wyłączeń dla celów terapeutycznych.

Bradley Wiggins w obszernym wywiadzie z Wiliamem Fortheringhamem odpowiadał na pytania o alergię, wyłączenia dla celów terapeutycznych (TUE) na zabroniony w normalnych warunkach kortykosteroid triamcynolon, którego zastrzyki otrzymał przed Tour de France 2011, 2012 i Giro d’Italia 2013.

Dokumenty medyczne poświadczające przyjecie zastrzyków mocnego środka zostały ujawnione przez grupę hakerów Fancy Bears. Kuracje Wigginsa zostały zaaprobowane przez Międzynarodową Unię Kolarską (UCI), a mimo że Brytyjczyk przepisów nie złamał, w mediach przetoczyła się burza. Brytyjczykowi zarzucano, że o sprawie nie wspomniał w swojej książce, kwestionowano także stosowanie tak silnego środka przed kluczowymi imprezami i o hipokryzję oskarżano cały zespół Sky.

Próbuję ułożyć sobie w głowie to, że ludzie widzą to jako szarą strefę. Mam dokumenty pokazujące problem, z którym się zmagam. To było najlepsza opcja powstrzymania alergii

– tłumaczył na łamach Guardiana, w rozmowie z dziennikarzem, który w 2012 roku przyłożył rękę do powstania jego książki “My time”.

Wiggins przyznał, że z alergiami w maju, czerwcu i lipcu zmaga się od niemal 20 lat, przez cały okres zawodowej kariery stosując leki antyalergiczne dozwolone przez przepisy antydopingowe. Wśród objawów wymienił niekontrolowane kichanie, katar, łzawiące oczy, swędzenie powiek i kłopoty z oddychaniem.

36-latek wspomina, że pierwsze problemy na dużym wyścigu rozpoczęły się na Giro d’Italia 2003. Jeżdżący wtedy w grupie Francaise des Jeux kolarz udał się do Rogera Palfreemana, ówcześnie lekarza British Cycling. Ten od tamtego czasu co roku badał Wigginsa i w porozumieniu z UCI i francuską federacją autoryzował stosowanie niewielkich dawek salbutamolu i flutykazonu – środków, których stosowanie w niewielkich dawkach nie musi być stemplowane przez UCI.

Brytyjczyk przez całą karierę szosową stosował środki zwalczające czy ograniczające działanie alergii, także w pierwszym sezonie z Team Sky (2010).

Jak w 2003 i 2005, to było dokładnie to samo w 2010. Brałem to co zwykle, dwie tabletki Claritine, spray do nosa, dwa inhalatory, krople do oczu. Byłem na maksymalnej dawce tego co można brać w ramach przepisów i nie występować o wyłączenia

– zaznacza.

Nauczyłem się to kontrolować. Niektóre dni były gorsze od innych, czasem nie miałem problemów. Wszystko zależało od tego, gdzie przebiegał wyścig. Nie wstrzymywało mnie to od ścigania i treningu – jeśli symptomy występowały przez dłuższy czas, to owszem, odbijało się to na formie, ale w tamtym czasie, dużo podróżowałem – byłem na Majorce czy Teneryfie – tam nie miałem alergii

– tłumaczył, opisując przygotowania do “Wielkiej Pętli” w 2011 i 2012 roku.

Wiggins, który w 2010 roku przejechał Giro i Tour, a w 2011 roku z “Wielkiej Pętli” wycofał się po kraksie, przyznał też, że nie mówił wiele o alergiach, gdyż stanowiły one część życia, a on sam nie chciał zwalać na nie winy za niepowodzenia na trasach Touru w 2010 i 2011 roku.

Paranoicznie nie chciałem szukać wymówek. Nauczyłem się z tym żyć, nie chciałem mówić, że mam alergię i dlatego jadę słabiej. To byłoby wygodne, alergia zaczyna się kiedy mnie odczepiają.

Lider Team Sky pierwszy zastrzyk triamcynolonu otrzymał przed Tourem w 2011 roku. Dlaczego wtedy, a nie wcześniej? Według Brytyjczyka, nikt wcześniej nie zasugerował mu udania się do specjalisty. Taki kurs przyjął dopiero w 2011 roku doktor Team Sky – Richard Freeman – wysyłając “sir Wiggo” do doktora Simona Hargreavesa. Wiggins twierdzi, że przed wizytą nie miał specjalnych oczekiwań, gdyż “nauczył się z tym żyć” i spodziewał się co najwyżej innych dawek tego, co już stosował.

W wyniku raportu opartego na testach krwi i badaniach, Hargreaves zasugerował leczenie triamcynolonem, który miał rozwiązać kłopot alergii na okres 6 do 8 tygodni. Wiggins najpierw otrzymał pozwolenie od UCI, a sam zastrzyk podano mu na trzy dni przed Tourem 2011. Wyścigu nie skończył, wycofując się po kraksie na 7. etapie.

Sytuacja powtórzyła się w roku następnym – Wiggins objawy alergii miał dopiero podczas Criterium du Dauphine, wcześniej przebywając na Majorce i Teneryfie, gdzie alergia nie dawała mu się we znaki. Tym razem zastrzyk został podany na cztery dni przed startem “Wielkiej Pętli”, choć z odpowiedzi Wigginsa można wywnioskować, że gwiazdor nie zaprzątał sobie zbytnio głowy procesem występowania o wyłączenie dla celów terapeutycznych, zostawiając to w rękach sztabu medycznego.

O ile multimedalista olimpijski przyznaje, że wiedział o tabu otaczającym stosowanie kortykosteroidów i ich nadużywaniu w peletonie w przeszłości, w jego odczuciu jego przypadek jest inny.

To było specyficzne leczenie problemu, który mam udokumentowany. To nie jest przewidywalne. Nie mogę powiedzieć, że tego dnia będę miał alergię albo zastanawiać się jaka będzie pogoda i czy będę kichał. W tamtym momencie jasne było, że idzie mi świetnie, nagle stałem się kandydatem do podium Touru. Wróciłem do formy z 2011 roku i jedyną rzeczą, która mogła mi przeszkodzić była alergia podczas wyścigu.

Dlaczego w książce nie ma o tym ani słowa?

Wygrałem w tym roku [2012] wszystko. Kiedy pracowaliśmy nad książką alergie w ogóle nie przemknęły mi przez głowę, byłem w siódmym niebie po zdominowaniu dyscypliny

– wyjaśnił prostolinijnie.

Na kanwie wycieku dokumentów brytyjskiego kolarza w mediach pojawiły się opinie byłych zawodników – Davida Millara i Jorga Jaksche – którzy stwierdzili, że stosowanie kortykosteroidów przed trzytygodniowym wyścigiem to stara metoda dopingu, mająca zmniejszyć zmęczenie w pierwszym tygodniu i pomóc w zbiciu wagi. W podobnym tonie wypowiedział się lekarz Ruchu na rzecz wiarygodnego kolarstwa (MPCC) Armand Megret, mówiąc, że Wiggins nie przeszedłby testów medycznych przeprowadzanych przez MPCC przed Grand Tourami.

Wiggins w wywiadzie z The Guardian po raz kolejny odpiera te zarzuty, twierdząc, że obaj zawodnicy kortykosteroidy stosowali by zbijać wagę i nadużywali leku, biorąc więcej niż 40mg, które podano mu przed Tourem. Millar i Jaksche nie odpowiedzieli na pytania o konkretne dawki, jakie mieli stosować.

Zwycięzca Tour de France w kwestii działania triamcynolonu przywołuje rok 2011 i swój nieudany szturm na żółtą koszulkę.

Ten środek w 2011 roku był mi kulą u nogi, pewnie jechałbym lepiej bez niego. Zbiłem wagę katorżniczymi treningami, jeździłem 7 godzin po górach bez śniadania. Pracowałem z Nigelem Mitchellem, na Dauphine ważyłem 70 kg, co było już dolną granicą. Zastrzyk rozwiązał problem alergii, ale dołożył mi nowy – przez pierwszy tydzień czułem się słabiej i słabiej, nie miałem mocy

– wspominał, odnosząc się do wyszczuplających właściwości specyfiku.