Dwójka liderów amerykańskiej ekipy bez pępowiny.
Richie Porte potrafił na podjeździe Andorra-Arcalis wytrzymać tempo Chrisa Froome’a (Sky) oraz Nairo Quintany (Movistar), z kolei jego drużynowy kolega Tejay van Garderen miał pewne problemy. Amerykanin stracił 38 sekund i wypadł z top 10 generalki.
Straciłem wczoraj czas, ale nie wariuję. Stawiam na moją stabilność, że jestem w stanie równo jechać. Wielu kolarzy w tym momencie jest znacznie świeższych. Kiedyś i oni się jednak zmęczą, a ja zaatakuję
– powiedział van Garderen.
Rok temu zawodnik BMC Racing pierwszego dnia przerwy był drugi w generalce. Wtedy jednak prawdziwe góry dopiero czekały na peleton.
W tym roku zaliczyliśmy już sporo wzniesień, a różnice czasowe mieszczą się w przedziale minuty. To coś niepojętego. Froome i Quintana jadą jeszcze na wstecznym, pozostali zainwestowali już mnóstwo energii. Froome chyba zaatakuje na Mont Ventoux, jedynym epickim podjeździe w tegorocznym Tourze. Każdy chce na nim wygrać
– dodał.
Co ciekawe, Porte otrzymał od kierownictwa wolną rękę. Tasmańczyk kręci na własny rachunek.
Richie może atakować, kiedy mu się podoba
– w taki sposób opisał 27-latek obowiązującą w zespole hierarchię.