Danielo - odzież kolarska

“Wilk nie zamieni się w owieczkę”

“Valv” vel “Piti”, czyli jeden z bohaterów “Opertion Puerto”, w 10 rocznicę jednego z największych skandali dopingowych w kolarstwie, sięgnął po etapowe zwycięstwo w Giro d’Italia. Inny z “pacjentów” doktora Fuentesa, Jorg Jaksche, mówi że od tamtego czasu peleton niewiele się zmienił.

Karierę niemieckiego zawodnika praktycznie zakończyła akcja hiszpańskiej policji, która w 2006 roku zarekwirowała w gabinecie Eufemiano Fuentesa ponad 200 torebek z krwią, należącą do sportowców różnych dyscyplin. Jaksche startował dla takich ekip jak Telekom, ONCE, CSC, Liberty Seguros i Astana, gdzie nielegalne wspomaganie było czymś naturalnym.

Tak naprawdę nic się zmieniło.

– mówi Jaksche przepytywany na okoliczność okrągłej rocznicy “Operation Puerto” przez “Velonews.com”.

Mamy nowego prezydenta UCI, ale realne zmiany wykonywane są pod presją WADA i sponsorów. Wszystko może wrócić do tego co było 10 lat temu, gdy kolarstwo będzie pozostawione same sobie. Jeśli coś się zmieniło to presja z zewnątrz, dlatego środowisko podjęło pewne kroki.

Zwycięzca Paryż-Nicea z 2004 roku nie wierzy nową, czystą generację kolarzy.

Bardzo trudno jest zaufać kolarstwu. Mamy poważny problem z niektórymi menadżerami. Prowadzili zespoły w czasach EPO, dlatego trudno teraz uwierzyć w ich przemianę. Wilk nie zmieni się w owcę. Dziś mówią, że Lance Armstrong jest poza sportem, doping również. Ale chwileczkę, niemal wszyscy menadżerzy mieli coś wspólnego z dopingiem. Hipokryzja jest głęboko zakorzeniona w kolarstwie. Chciałbym wierzyć, że sprawy poszły w dobrym kierunku, ale kolarze jeżdżą dziś szybciej niż w czasach EPO. To zabawne, ale z dopingiem jest jak z ciążą. Albo się jest, albo nie. Można sięgnąć po kortyzon i przedstawić lekarskie zaświadczenie, ale to nadal jest doping. Mikrodawkowanie EPO jest dopingiem. Nie ma dopingu w wersji light.

Jaksche, jak wszyscy w peletonie, był zaskoczony akcją hiszpańskiej policji w 2006 roku.

Zrozumieliśmy, że to coś poważnego kiedy aresztowano Manolo Saiza [szef ONCE i Liberty Seguros], ponieważ Hiszpania była uważana za kraj, gdzie nie ściga się dopingu. To był szok dla wszystkich, tam nikt nie był łapany. Jak myślisz, dlaczego wszyscy kolarze przeprowadzali się do Hiszpanii? Nie dla dobrych warunków do trenowania.

Niemiec był jednym ze świadków zeznających przeciwko Armstrongowi w śledztwie Amerykańskiej Agencji Antydopingowej.

Byłem tym zaskoczony, ponieważ wszyscy myśleli, że Armstrong jest nietykalny. Stałem się częścią raportu USADA, chciałem tym pomóc kolarstwu, ale z perspektywy czasu uważam, że popełniłem błąd składając zeznania. USADA nie chodziło o prawdę i uczciwość, ale o dorwanie Lance’a. Jest mi wstyd, że przyczyniłem się do powstania raportu, gdyż jest stronniczy. Wszystko zwalono na Armstronga, podczas gdy ci, którzy go obciążyli, kontynuowali nielegalne wspomaganie w innych zespołach!

Jaksche obecnie mieszka i studiuje w Australii, pozostając z dala od kolarstwa.

Byliśmy ofiarą systemu, ale czynnie braliśmy w nim udział. Mieliśmy prawo wyboru. Mogliśmy pracować w sklepie rowerowym, albo pójść na studia. Nikt nigdy nie wsadził mi igły w rękę, ale system tak działał, że zmuszał do dopingu. Dla mnie to była część pracy. Nie byłem z tego dumny. Wszyscy widzieli, że to jest szaleństwo, ale nie znalazł się nikt, kto by wstał i powiedział ‘skończmy z tym wariactwem’. Wszyscy znajdowaliśmy się pod presją celów i wyników.

Po porzuceniu kolarstwa byłem zmęczony i smutny. Przez tych samych facetów, którzy przy mnie wyciągali torby z krwią, byłem malowany na czarny charakter. Każdy ci mówi, że jesteś częścią złej generacji, ale nikt nie zauważa prawdziwego problemu dopingu, kultury dopingu, która była wszechobecna w profesjonalnym kolarstwie. Czasem to było bardzo stresujące, zwłaszcza, gdy widziałeś, że nic się nie zmieniło, że ci sami gangsterzy nadal robią przedstawienie. Kilku z nas zapłaciło za grzechy wszystkich. Starałem się zrobić co mogłem, aby wpłynąć na zmiany w tym sporcie. Teraz jest u mnie ok. Żyję i studiuję w Sydney.