Danielo - odzież kolarska

Wyznanie Danilo di Luki: “kłamałem, oszukiwałem, niczego nie żałuję”

W swojej książce „Bestie di Vittoria” Danilo di Luca nie owija w bawełnę. Doper przyznaje się do stosowania zakazanych środków. Co więcej, jest nawet ze swojego zachowania poniekąd dumny.

Niczego nie żałuję. Kłamałem, oszukiwałem. Robiłem dokładnie to, co trzeba było robić, by wygrywać. Gdybym nie brał dopingu, nigdy bym niczego nie wygrał

– pisze Di Luca.

Fragmenty książki, która ukaże się na rynku 26 kwietnia, przedstawiło tuttobiciweb.it. Przygoda 40-letniego Włocha z koksem zaczęła się w 2001 roku od EPO, testosteronu i kortyzolu, kiedy przegrał z pewnym zawodnikiem, którego bez większych problemów pokonywał w niższych kategoriach wiekowych, nie będąc jeszcze zawodowcem.

Dzięki dopingowi masz pięć, siedem procent więcej siły. Jeśli znajdujesz się w super formie, może dziesięć, dwanaście procent więcej energii. Jeśli wpadniesz, po prostu źle czasowo zaplanowałeś sobie dopingowe praktyki. Każdy wie, ile godzin musi minąć, żeby testy dały wynik negatywny

– relacjonuje były kolarz takich zespołów jak Liquigas czy Katusha.

Pierwszy ban Di Luca zawdzięcza zamieszaniu w tzw. aferę oil for drugs, w której jedną z głównych ról odgrywał Carlo Santuccione. Zwycięzcy Giro d’Italia (2013) nie można było co prawda dowieść dopingu, ale kontaktów z podejrzanym lekarzem już tak. W 2009 roku stwierdzono w jego organizmie ślady preparatu CERA. Ponieważ skorzystał ze statusu świadka koronnego zawieszenie zostało skrócone z dwóch lat do dziewięciu miesięcy.

Na EPO przyłapano go również w 2013 roku, gdy jeździł w koszulce Vini Fantini. Stosował wówczas mikrodawki, mimo tego testy okazały się pozytywne.