Hiszpański zawodnik potwierdza wysoką formę na francuskich szosach.
Alberto Contador zajął drugie miejsce w wyścigu Paryż-Nicea, przegrywając tygodniowe zmagania o zaledwie 4 sekundy z Geraintem Thomasem (Team Sky). Lider zespołu Tinkoff na trasie “wyścigu ku słońcu” zaliczył drugi test formy tej wiosny i potwierdził, że przygotowania do najważniejszego celu sezonu – Tour de France – idą właściwym torem.
Jestem zadowolony z prezentowanej dyspozycji, mimo że nie przyniosła ona zwycięstwa
– powiedział “El Pistolero”, który po raz drugi w tym sezonie uległ Thomasowi w wyścigu etapowym.
Brytyjczyk i Hiszpan mierzyli się już podczas lutowego wyścigu Volta ao Algarve w Portugalii. Contador wygrał ostatni etap na Alto de Malhao, ale w klasyfikacji generalnej zajął trzecie miejsce, 26 sekund za zwycięskim Walijczykiem.
Ściganie na trasie”wyścigu ku słońcu” nie ułożyło się do końca po myśli “El Pistolero”. Górski odcinek z metą na Mont Brouilly został przerwany z powodu opadów śniegu, co pokrzyżowało plany dwukrotnego triumfatora wyścigu, który planował nadrobienie straconego na prologu czasu.
Ekipa Tinkoff do ataku przeszła na ostatnich dwóch odcinkach. W sobotę na szczycie La Madone d’Utelle nieco niespodziewanie triumfował Ilnur Zakarin (Katusha), a Contador do Thomasa stracił sekundę.
W niedzielę próbujący odrobić 15 sekund “El Pistolero” zagrał swój popisowy numer – atak w połowie krótkiego i górskiego odcinka, połączenie sił z kolegami kręcącymi w ucieczce i szarża na metę.
Na ostatnim etapie świetnie rozegraliśmy nasz plan. Mieliśmy kolarzy w ucieczce, chcieliśmy utrudnić innym życie. Potem rozbiliśmy peleton, a ja zaatakowałem i dołączyłem. Tak to widzieliśmy
– mówił 33-latek.
Plan wypalił w połowie – praca ekipy Sky zakończyła akcję Hiszpana u stóp ostatniego podjazdu i zdawało się, że Thomas ma wyścig w garści. Zespół Tinkoff miał jednak asa w rękawie – na Col d’Eze z peletonu wychynął Rafał Majka, mocnym tempem rozrywając czołówkę i na dwa kilometry przed szczytem wypuszczając do ataku Contadora.
Tym razem Hiszpanowi udało się zepchnąć Brytyjczyka do defensywy i zjazdy w kierunku rozpocząć z przewagą pół minuty.
Po przedostatnim etapie różnice nie były duże, ale wiedzieliśmy, że w walce o podium łatwo nie będzie, bo Sky to niezwykle silna drużyna. Robiliśmy co mogliśmy, zaatakowaliśmy 60 kilometrów przed metą i naciskaliśmy mocno na lidera. Sky złapało nas przed Col d’Eze, ale Rafał Majka był z nimi i miał za zadanie nadać jeszcze mocniejsze tempo. Ruszyliśmy razem, powstała różnica. Skończyło się na pięciu sekundach, w grupie goniącej były różne interesy i pościg się układał
– mówił na mecie Contador, który do mety dotarł z Timem Wellensem (Lotto Soudal) i Richie Portem (BMC).
Gonitwa na zjazdach do Nicei była jednym z lepszych widowisk tegorocznej wiosny, a pogoń Thomasa w obronie żółtej koszulki zakończyła się powodzeniem – Contador i Porte zyskali zaledwie 5 sekund i nawet bonifikaty na linii mety nie odebrały Thomasowi prowadzenie.
Z wyniku zadowolony był dyrektor sportowy zespołu – Brytyjczyk Sean Yates.
Peleton się posypał. Majka siedział spokojnie na kole Sky, a gdy grupy się zjechały, podkręcił tempo na Col d’Eze. Alberto pokazał moc, wprawdzie przegrał wyścig o cztery sekundy, ale zademonstrował, że jest siłą, z którą trzeba się liczyć
– podkreślił po niedzielnym etapie.
Contador, który w tym roku celuje w wygraną w lipcowym Tour de France, w marcu wystartuje jeszcze w Volta a Catalunya (21-27 marca), a następnie w Vuelta al Pais Vasco (4-9 kwietnia).