Międzynarodowa Unia Kolarska wprowadza hamulce tarczowe. Po tegorocznych testach zdecydowano, że już w tym sezonie dopuszczony zostanie nowy układ hamowania w rowerach. Do tej pory stosować można było jedynie modele szczękowe.
Oficjalnie wraz z dniem 1 stycznia 2016 roku rozpocznie się kolejna faza testowa, w której oprócz zespołów z WorldTouru wziąć mogą udział również ekipy prokontynentalne i kontynentalne oraz kobiece.
Tym samym wszyscy zawodnicy będą mogli teoretycznie używać tarczówek. W 2017 roku mają one wejść na stałe do kolarskiego peletonu. Vincenzo Nibali (Astana) nie widzi w nowym projekcie nic zdrożnego.
Tak wygląda rozwój wypadków. Osobiście jeszcze nigdy nie stosowałem takich hamulców, jestem ciekaw, jak się sprawdzą. Do tej pory ten system dominował w MTB, na szosie przyjęły się inne rozwiązania
– mówił „Rekin z Mesyny”.
Astana chce pierwszy raz założyć tarczówki we wiosennych klasykach.
Takie hamulce na pewno będą lepsze na mokrej nawierzchni, w deszczu. Więcej problemów mogą stanowić upadki
– dodał Enzo wskazując na fakt, że rozgrzane tarcze mogą nieźle pokaleczyć i poparzyć.
Podobnego zdania jak Sycylijczyk, jeśli chodzi o ewentualne kraksy, jest też związek kolarzy zawodowych (CPA). Przewodniczący Gianni Bugno stwierdził:
Nie można testować hamulców tarczowych w wyścigach worldtourowych, w których każdy jedzie na całego. Co się stanie, jeśli zawodnicy będą używać dwóch różnych systemów, a w trakcie wyścigu dojdzie do masowego karambolu? Według mnie kłopoty wystąpią też przy zmianie koła. Z powodu różnych dostępnych rozwiązań organizator nie będzie mógł zapewnić w wozach neutralnych wystarczającej ilości kół tradycyjnych i tych z tarczami.
Bugno tłumaczy, że CPA wyśle do UCI pismo, w którym zwraca się o ponownie przemyślenie sprawy. Team Trek zapowiedział, że w Tour Down Under z całą pewnością nie skorzysta z tarczówek, będzie je być może sprawdzał w mniejszych wyścigach.