Danielo - odzież kolarska

Jan Bakelants deszczu się nie boi

Belg na trasach kończących sezon klasyków daje popis swoich umiejętności.

Pogoda nie rozpieszcza kolarzy w zmaganiach w końcówce sezonu. Wyścigi jednodniowe w Belgii i we Włoszech rozgrywane są przy akompaniamencie deszczu, bezlitośnie młócącego wszystkich od Walonii po Piemont. Aura dopisała wprawdzie na Il Lombardia, ale spragnieni słońca polecieli do Zjednoczonych Emiratów Arabskich… lądując w 50-stopniowym upałach.

Warunki pogodowe w końcówce sezonu zdają się nie być przeszkodą dla Belga Jana Bakelantsa. Kolarz Ag2r La Mondiale wygrał już deszczowe Gran Piemonte (1.HC), a dziś okazał się najlepszy na trasie zalanego wodą Giro dell’Emilia (1.HC). Oba zwycięstwa odniósł po swoim popisowym numerze – śmiałym ataku w końcówce – raz z grupy, drugi z tasującej się ucieczki.

Belg wcześniej finiszował czwarty w GP Montreal, gdzie z powodu deszczu w łeb wzięła relacja na żywo, a trzy dni później, mimo transferu z Kanady, drugi w także okraszonym deszczem GP de Wallonie.

Czuję się bardzo dobrze, takie warunki pogodowe to coś dla mnie. Cieszę się ze zwycięstwa, bo trasa miała kilka trudnych elementów, a mój sezon okazał się jednak udany. Kolegom z ekipy stawiam butelkę dobrego wina

– mówił w rozmowie z belgijską Sporza po triumfie w Giro dell’Emilia.

Bakelants nie ukrywał rozczarowania po tym jak selekcjoner kadry Belgii zostawił go w domu przed mistrzostwami świata w Richmond. Belgowie jechali na trzech liderów, ale w zmaganiach o tęczową koszulkę nie byli obecni i najwyżej sklasyfikowany Philippe Gilbert zajął dopiero 10. miejsce.

Szkoda, że nie pojechałem, nie ma co ukrywać. Ale szanuję decyzję federacji, chłopaki tworzyli zgraną paczkę. Ja zbieram owoce tego, że nie pojechałem, jestem świeższy niż rywale

– mówił 29-latek, który jutro kończy sezon startem w GP Bruno Beghelli.