Danielo - odzież kolarska

Ach te Libby Hill…

Było ich trzech. Zaledwie trzech, w tym dwóch z takim samym nazwiskiem. Jeden miał na imię Piotrek i choć przez cały wyścig był totalnie niewidoczny, choć mówiono o nim „wiecznie drugi”, to właśnie Słowak został nowym mistrzem świata.

Piter jak to Piter. Od razu rzucił w publikę kask, oddał porządkowemu rower, przebijał piątki każdemu praktycznie kolarzowi przekraczającego metę, potem całował się długo ze swoją narzeczoną. A na samym końcu wskoczył jeszcze na podium, by założyć tęczową koszulkę. Tak, jakby się ją zdobywało codziennie…

Kolarstwo potrzebuje takich ludzi, jak Hulk. Sympatycznych, śmiesznych, po prostu normalnych. Mówiących to, co z reguły chcą powiedzieć. Mówiących trochę więcej, niż „serdecznie dziękuję drużynie”. Mówiących – bez kitu – nieco filozoficznie o pokoju na świecie. Potrafiących odszczeknąć. Brawo Piotrek. Oleg Tinkov się cieszy, zapewne obiecał ci już Aston Martina. A może Teslę 🙂

Sagan wymieniany był w gronie faworytów. Tam samo zresztą jak Stybar, Degenkolb, Van Avermaet, Kristoff czy Kwiatkowski. Ale chyba nikt do końca nie wierzył w jego sukces, bo Sagan do wspólnego przystąpił z reprezentacją nie będącą reprezentacją. Musiał łapać koło innych, umiejętnie się ustawić i wyczekiwać na ten idealny moment. W tym Sagan jest mistrzem. Mistrzem świata.

Należało mu się, oj należało.

Ok., że złoto dla Petera, srebro dla australijskiego Michała, a brąz dla Navardauskasa, to wiemy. Że Kwiato ósmy też. A czy mogło być lepiej? Teoretycznie mogło.

Nasi przystąpili do wyścigu w sekstecie. Bodi ciągnął tak długo, jak mógł. Majka w większości w grupie utrzymywał się gdzieś z tyłu, w peletonie Marczyński, Paterski i Gołaś. Patera podobnie jak w Hiszpanii niezwykle czujny. Kontrolował kolejne próby odczepienia się. I stosunkowo długo bardzo fajnie się na to patrzyło. Od naszych bił spokój.

Patrząc wstecz siedmioosobowa ucieczka, w którą zabrał się Kwiatkowski, nie była chybionym strzałem, choć było jasne, że odjazd, mimo tego że mocny, zostanie skasowany. Australijczycy i Niemcy nie mogli sobie na taki obrót rzeczy pozwolić. Michał musiał zareagować, ponieważ trzeba zareagować, kiedy przyspiesza choćby mistrz świata Boonen. Kręcąc z przodu testował, sprawdzał, dał kilka zmian, lecz na zmęczonego nie wyglądał. Nie przejął się, kiedy śmiałkowie zostali wchłonięci. Zaczynamy zabawę od nowa.

Gdzie medale odjechały? Przed Libby Hill. Goły z Kwiatkiem, którzy na wcześniejszych rundach wjeżdżali ładnie po lewym łuku stosunkowo wysoko, tym razem zakleszczyli się gdzieś w środku. Akurat w chwili, gdy przygazowali Stybar z Dege. Na pełnej prędkości grupa się jeszcze zlała przed 23, lecz biało-czerwonym nie udało się przeskoczyć pozycji. Kwiato został sam. A na kresce…

A na kresce to niestety nie wiemy, co się dokładnie wydarzyło, bo operator zamiast pokazać nam sprint o dwa pozostałe miejsca na podium, skoncentrował się na Saganie. Jak Navardauskas wyprzedził Kristoffa i Valverde? To ci tajemnica. Lecz Litwin w tym sezonie dysponuje całkiem niezłą nogą, co udowodnił w de la Sarthe czy ostatnio w Plouay. Jednak we Francji z Kristoffem jeszcze przegrał.

Jak Kwiatkowski wywalczył ósmą lokatę? Tego z wiadomych przyczyn, też nie wiemy. Jedno jest pewne – od Bettiniego i 2007 roku nie było mistrza świata, który rok po zdobyciu tęczy uzyskałby na czempionacie lepszy wynik niż Kwiatkowski. Przygotowanie było, chociaż wielu w jego dobrą formę po Tour de Pologne już wątpiło, drużyna była, strategia była. Nie było tylko jednego: powtórki na Libby Hill z wcześniejszych okrążeń. Wówczas generalka mogłaby być inna.

(Lekki) niedosyt, co jest zrozumiałe, pozostaje. Niedosyt po ósmym miejscu. Przypomnijmy, kiedy przed Ponferradą mieliśmy ostatnio top 10: w Lizbonie (2001) Wadek był szósty. Wtedy nie był to sukces, raczej mała porażka, bo Spruch rok wcześniej zgarnął srebro, apetyt rośnie, jak się powszechnie uznaje, w miarę jedzenia . Tym razem nie mamy do czynienia z porażką. Mamy do czynienia z potwierdzeniem, że Kwiato czołowym kolarzem tego globu jest. A jak każdy czołowy kolarz tego globu, który chce coraz więcej, przeanalizuje wyścig i wyciągnie wnioski.

Sagan tych wniosków nawyciągał do tej pory całe wiadro. Opłaciło się.