Taylor Phinney był jednym z bohaterów wyścigu o drużynowe mistrzostwo świata w Richmond.
Amerykanin dopiero w sierpniu powrócił do ścigania po 14 miesiącach przerwy spowodowanej kontuzją nogi i jako jedyny przedstawiciel swojego kraju w amerykańskim BMC Racing Team zdobył tytuł mistrza świata w mieście, w którym spędził część swojego dzieciństwa.
Rok temu moja drużyna wygrała niespodziewanie. Teraz byliśmy faworytami i potrafiliśmy powtórzyć taki wynik. Jestem z tego bardzo dumny, tym bardziej, że obroniliśmy tytuł na naszej ziemi
– powiedział sympatyczny 25-latek.
Phinney ma się z czego cieszyć.
Gdyby przed miesiącem ktoś powiedział mi, że zostanę z BMC mistrzem świata, to powiedziałbym, że jest szalony. To niesamowite. W 2012 roku nieznacznie przegrałem w Valkenburgu. Przed wyścigiem przypomniałem sobie tamte obrazy i teraz sięgnąłem po zwycięstwo. Nasz sukces jest wynikiem naprawdę ciężkiej pracy. Szczególnie Rohan Dennis był niesamowity.
Zwycięzca etapu Tour de Pologne z Katowic ma dobre przeczucia na kolejne dni mistrzostw.
Już na czasówce atmosfera była fajna i jestem przekonany, że w najbliższych dniach pojawi się jeszcze więcej kibiców. Trochę było jak na Ronde van Vlaanderen. Już nie mogę doczekać się niedzielnego wyścigu. Takie zwycięstwo dodaje wiary w siebie.