Danielo - odzież kolarska

Widziane z kanapy #5

Borys zadzwonił mówiąc, że z Hanią jedziemy do Bukowiny, na jeden dzień. No to pojechaliśmy. Z tego też względu dzisiejszy zakopiański etap oglądany był na tylnej kanapie skody. Na Zakopiance. Zasięg się gubił, zasięg się znajdywał. Obraz się zacinał. My staliśmy. Klawo.

Zakopane jak to Zakopane. Finisz pod Wielką Krokwią, a wcześniej rundy przez Głodówkę, Ząb i Gubałówkę. Znamy je, mniej lub bardziej. Niby góry, niby ciężko, ale w ostatnich latach o zwycięstwie przesądzał sprint z większej bądź mniejszej grupy. A wszystko przez zjazd. Więc pytanie na dziś brzmiało: powtórka z corocznej rozrywki?

Sprinter na prowadzeniu w klasyfikacji górskiej? Bywa. Bole zabrał się z ucieczką i punktował tam, gdzie miał punktować. A że całkiem nieźle daje sobie radę pod górkę, o tym zdążyliśmy się juz przekonać cztery lata temu, kiedy Słoweniec był w Tour de Pologne drugi. Wtedy w Bukowinie zajął trzecie miejsce. Więc różowo-fioletowa koszulka na jego barkach może dziwić, lecz nie musi.

Po lewej wyprzedza nas volvo – na dachu dwie szosówki. Kilometr dalej mija jakiś fordzik – z jedną szosówką. Rowerowy lud pędzi do Bukowiny na wyścig amatorów. Coś się ruszyło. Korek też, jedziemy.

Sygnału nie było, potem wrócił i z przodu jakaś ucieczka. Czy jest w niej Fabiu Aru? I to było drugie pytanie dnia. Gra przypominała nieco „Gdzie jest Wally”. Kręci Pater, kręci Maniek, kręci Niemiec, nie ma chorego Gołasia na antybiotykach i nie ma Kwiatka. Z trzydzieści razy o Kwiato słyszeliśmy.

Doganiamy volvo. Gonimy zasięg. Mocne BMC Racing, mocna Astana, jak w Giro. I znowu pytanie: jest tam Fabio Aru? „Oczywiście, że jest”. No oczywiście… Szkoda, że reprezentacja z Łydką niestety straciła koszulkę. Na papierze wydawało się, że są szanse, by ją w czwartek jeszcze obronić. Teoria teorią, praktyka swoje.

Na marginesie: wczoraj etap kończył się w Nowym Sączu, dzisiejszy zaczynał. Nietypowa praktyka LangTeamu. Ostatni raz podobna sytuacja miała miejsce jakieś siedem, osiem lat temu w Jeleniej Górze. Czy coś to musi oznaczać. Niekoniecznie. Ale Jelenia Góra na kolejny odcinek musiała czekać do 2012 roku…

Zakopiec coraz bliżej – również dla nas. Albo inaczej: „czyżby” Zakopiec? Dużo było tych „czyżby”. A na mecie, jak można usłyszeć w tle, ona tańczy dla mnie. Na pewno. I na pewno Gubałówka w programie to był strzał w dziesiątkę. Bo działo się tam sporo.

Aha, i wygrał Bart, przepraszam, Bert de Clercq. Z Ulicy Sezamkowej 🙂 Aha 2, Huzar dostał “fuchę ” w TVNie – przeczytajcie jego komentarze.