Danielo - odzież kolarska

Clasica San Sebastian 2015: jestem zwycięzcą?

fot. Kuba Zimoch / rowery.org

Adam Yates nie zorientował się, że odniósł życiowy sukces.

Kłopoty techniczne ekipy telewizyjnej, problemy z sygnałem przy paskudnej pogodzie, kraksy zawodników w dziwnych okolicznościach, peleton idący na piechotę po stromej drodze. To wszystko w Kraju Basków już było. Wyścigu, którego triumfator nie miał pojęcia, że wygrał, jeszcze nie.

22-letni Adam Yates na metę wczorajszego wyścigu Clasica San Sebastian wjechał spokojnie, nie ciesząc się i dopiero po przecięciu linii mety orientując się, że wygrał wyścig. Brytyjczyk na ostatnich kilometrach wysforował się na czoło wyścigu, ale w zamieszaniu na podjeździe nie zdał sobie sprawy, że złapał już wszystkich rywali.

To niesamowite, to mój największy sukces. Wygrałem, ale nie wiedziałem, że wygrałem. Całą końcówkę próbowałem porozmawiać z dyrektorem przez radio, ale tłum był tak głośno, że nic nie słyszałem

– tłumaczył na mecie młodziutki kolarz z brytyjskiej miejscowości Bury.

Yates zaatakował na ostatnim podjeździe – Bordako Tontorra – a na jego przyspieszenie na wąskiej drodze odpowiedzi w nogach nie znaleźli Alejandro Valverde (Movistar Team) i Philippe Gilbert (BMC). Kolarz Orica-GreenEdge kręcił mocno i na ostatni kilometr wjechał sam, desperacko próbując skomunikować się z dyrektorem sportowym przez radio.

Na podjeździe na czele byłą ucieczka, prawdziwa rzeźnia, kraksa z motorem. Nie oglądałem się, poszedłem wszystko. Kiedy dojechałem na szczyt nie wiedziałem czy ktoś jest przede mną

– wyjaśniał kolarz Orica, który na podjeździe, wśród szpaleru baskijskich fanów, minął Grega van Avermaeta (BMC), którego przewrócił upadający motocykl.

To pierwsze zwycięstwo Yatesa w tym roku, a także jego pierwsze zwycięstwo w wyścigu cyklu WorldTour.

Yates w Kraju Basków miał coś do udowodnienia. Przed rokiem był rewelacją wyścigu wokół San Sebastian, jechał nawet w czołówce i na finałowym zjeździe przeskakiwał do szarżującego Alejandro Valverde. Brytyjczyk nie zmieścił się w zakręcie i zapoznał się bliżej z nawierzchnią, w przydrożnym piachu grzebiąc szanse na życiowy sukces.

W 2014 roku przyjechałem do Kraju Basków, zachorowałem i leżałem w kraksie. Rok temu jechałem San Sebastian i się wywaliłem. W tym roku znów leżałem na Vuelta al Pais Vasco. Czyli zwykle jak tam przyjeżdżam to nic nie jadę, wywalam się. To fantastyczne wygrać, mam nadzieję, że za rok będę w stanie obronić tytuł

– mówił na mecie w San Sebastian.

fot. Kuba Zimoch / rowery.org