Nazywa się Michelle, w Paryżu pojawiła się w czarno-białej kreacji i była pierwszą osobą, która rzuciła się Chrisowi Froome na szyję. Michelle to żona świeżo upieczonego zwycięzcy Tour de France. Za niedługo rodzina żółtej koszulki powiększy się o potomka. Zanim jednak Michelle urodzi, poleci z Krzysiem na krótki urlop.
A na nim „Biały Kenijczyk” spróbuje zapomnieć o atakach moczem, śliną i pokazywanych mu środkowych palcach. Spróbuje też zapomnieć o permanentnie pojawiającym się zarzucie dopingowym.
Dobrze znam historię maillot jaune, która jest bardzo specyficzna. Ma swoje dobre, jak i złe strony. Nie zhańbię żółtka
– powiedział Froome, dla którego jest to drugi triumf w „Wielkiej Pętli” po 2013 roku.
Dave Brailsford broni swojego podopiecznego z teamu Sky tak samo, jak bronił Bradleya Wigginsa. „Wiggo” jest pierwszym reprezentantem Korony Brytyjskiej w dziejach na najwyższym stopniu podium Touru (2012).
Ludzie, którzy zarzucają nam doping, powinni pójść do Loch Ness i szukać potwora. Te osoby przychodziły do nas i mówiły: zaraz znajdziemy potwora. Ale nie ma żadnego potwora. Szczerze, to te wszystkie podejrzenia nawet nam pomogły. Zmobilizowały, zintegrowały zespół. Krytycy pomogli nam wygrać wyścig
– tłumaczył Brailsford.
Żyjący na co dzień w Ks. Monako Froome jest pierwszym kolarzem od czasów Eddy’ego Merckxa (1970), który w jednej edycji Grand boucle triumfował zarówno w generalce, jak i klasyfikacji górskiej.
fot. ASO/X.Bourgois