Danielo - odzież kolarska

Francuskie opowiastki #23

Pierwotnie mieliśmy dzisiaj najpierw wspinać się na Galibier, a dopiero potem w finale zaatakować Alpe d’Huez. Ale przez zagrożenie osuwisk ziemi i zamknięcie tunelu tranzytowego Amaury Sport Organisation (ASO) zostało zmuszone do zmiany programu. Thibaut Pinot nie narzeka.

Alpe d’Huez, po niderlandzku „góra Holendrów” 🙂 Reprezentanci kraju tulipanów rozmiłowali się w słynnych 21 zakrętach, w sumie wygrywali ośmiokrotnie. Ostatni raz jednak w 1989 roku – bardzo dawno temu. Kiedy w 1952 roku Alpe d’Huez debiutował w Tourze, jako pierwszy linię mety minął nie Holender, a Włoch. Nazywał się Fausto Coppi, na górze zdobył też maillot jaune, której nie oddał do samego Paryża. Lecz na następne odwiedziny kolumny „Wielkiej Pętli” podjazd musiał czekać aż 24 lata. Od 1976 roku tylko dwanaście edycji Touru obyło się bez Alpe d’Huez.

Rekord wspinaczki należy w dalszym ciągu do Marco Pantaniego. „Pirat” potrzebował w 1997 roku na 13,8 km 37:35 min. W 1976 roku jest tylko podjazdem „rezerwowym” w miejsce Grenoble – wygrywa wówczas… Holender Joop Zoetemelk przed Lucienem van Impe. Rok później właśnie van Impe, który jest o krok od żółtej koszulki, zostaje potrącony przez samochód techniczny. Na prośbę organizatorów Belg nie protestuje. W Tourze triumfuje Bernard Thevenet, który na Alpe d’Huez o osiem sekund broni żółtka przed Hennie Kuiperem. 30 zawodników nie mieści się w czasie karencji.

Giuseppe Guerini w 1999 roku zostaje powalony przez kibica robiącego zdjęcie stojącego… na środku drogi. Włoch wygrywa, fan przychodzi wieczorem do hotelu i przeprasza. W 2008 roku na kresce pierwszy jest Carlos Sastre z największą przewagą w historii: 2:03 min. Gianni Bugno w 1991 roku w ogóle się nie cieszy z wiktorii, bo myśli, że ktoś był jeszcze przed nim. „Nie chciałem wyglądać na idiotę” – tłumaczy się Bugno. Luc Leblanc upada po kolizji z kibicem.

Richard Virenque, Miguel Indurain czy Laurent Fignon nigdy nie wygrywają na Alpe d’Huez w przeciwieństwie do Bernarda Hinaulta.Francuz w 1986 roku wjeżdża na metę ręka w rękę ze swoim kolegą z teamu Gregiem LeMondem. Lecz tak naprawdę panowie są raczej skłóceni.

Dwa lata temu jednego dnia peleton na Alpe d’Huez musi się wspinać dwa razy. Chrisa Froome’a łapie wilczy głód, ale Brytyjczyk jeszcze się broni. W Grand boucle 1979 już raz trzeba było zaliczyć Alpe dwukrotnie, ale na dwóch krótszych etapach. W 1984 roku na Tour przyjeżdżają – po raz drugi – Kolumbijczycy. Luis Herrera jedzie solo, wygrywa, staje się bohaterem narodowym. W dwóch następnych odsłonach sięga po koszulkę w grochy.

Lance Armstrong w 2001 roku udaje zmęczonego i chowa się z tyłu grupy. Johan Bruyneel w TV mówi, że nie wie, co jest grane. Telekom narzuca ostre tempo dla Jana Ullricha. Kiedy w finale nie starcza im sił, Armstrong robi swoje. W 2004 roku na Alpe d’Huez odbywa się czasówka – „Boss” jest opluwany praktycznie na każdej serpentynie. Ponad 30 lat wcześniej – w 1978 roku – okazuje się, że zwycięzca Michel Pollentier kręcił na dopingu. Belg próbuje przeszmuglować kontrolerom nie swój mocz. „Planowałem oszustwo, ale w końcu do niego nie doszło. Być może oddana próbka była nawet czysta” – tłumaczy się Pollentier.

Po 20. etapie na wyścig czeka ponad 600-kilometrowy transfer do Paryża. Tradycyjnie już kolarze polecą wyczarterowanymi samolotami, autokary i samochody drużynowe muszą oczywiście wykorzystać autostrady. Zanim jednak na nie wjadą kilka godzin mogą nawet spędzić zjeżdżając z zakorkowanego wozami kibiców Alpe d’Huez. Pomóc ma policja, ale czy pomoże?

25 lipca 2007 roku. Po wygranej na Col d’Aubisque, na ostatnim górskim etapie wyścigu, Michael Rasmussen wydaje się być pewnym zwycięzcą. Jednak wieczorem ekipa Rabobanku wycofuje „Kurczaka” z rywalizacji. Rasmussen okłamał kierownictwo, trenował w północnych Włoszech, a nie w Meksyku. Trzykrotnie minął się z kontrolerami antydopingowymi.

Tego samego dnia okazuje się, że wcześniej wpadł również Cristian Moreni. Na mecie policjanci łapią Włocha, który zostaje odeskortowany. Cofidis postanawia pożegnać się przedwcześnie z Tourem, poszkodowany jest też pewien brytyjski kolarz. Nazywa się Bradley Wiggins.

Dziesięć lat wcześniej o triumf etapowy w Dijon walczy dwójka uciekinierów: Bart Voskamp oraz Jens Heppner. Panowie nie znają zmiłuj, popychają się, zajeżdżają sobie drogę. Ostatecznie komisarze dyskwalifikują duet. Triumf zostaje przyznany Mario Traversoniemu, który melduje się na trzeciej pozycji ze stratą prawie 30 sekund.

Idziemy jeszcze dziesięć lat wstecz. Przedostatniego dnia Touru w programie znalazło się miejsce na czasówkę. Pedro Delgado ma 21 sekund przewagi, jednak Stephen Roche wykręca o ponad minutę lepszy czas od Hiszpana i zwycięża w generalce. W tym samym sezonie jest najlepszy również w Giro d’Italia oraz mistrzostwach świata.

fot. tourdefrancelife.com