Danielo - odzież kolarska

Michał Gołaś: “koledzy mogą na mnie liczyć”

fot. Jakub Zimoch/rowery.org

Michał Gołaś rozmawia z nami o swojej pozycji w drużynie Etixx-Quickstep, przyjaźni z Michałem Kwiatkowskim i radach od dyrektorów sportowych.

Z sympatycznym kolarzem z Torunia miałem okazję porozmawiać podczas konferencji prasowej ekipy Etixx-Quick Step przed startem tegorocznej edycji Tour de France. Gdy po zakończeniu wspólnej części konferencji dwa tuziny dziennikarzy i fotoreporterów dosłownie rzuciły się na obsadzony gwiazdami stół z zawodnikami, Michał z ulgą poszedł usiąść z boku.

W swojej trwającej już niemal 10 lat karierze na najwyższym szczeblu obecny wicemistrz Polski zapracował sobie na pozycję kapitana. W obsadzonej wartymi miliony Euro zawodnikami drużynie jak belgijski Etixx i na wyścigu jak Tour de France jest to nie lada zaszczyt:

Mam już jakąś pozycję w tej ekipie, a oprócz tego jestem też prawie najstarszym zawodnikiem. Myślę, że razem z Markiem Renshawem będziemy pełnili funkcje kapitanów. Oczywiście na etapach sprinterskich on ma większe doświadczenie i współpracują z Cavendishem od wielu lat, więc to on ustawia cały ten pociąg, ale na tych dłuższych i cięższych etapach sądzę, że koledzy też mogą na mnie liczyć.

Jakim kolarzem i człowiekiem trzeba być, żeby zasłużyć sobie na status kapitana? Potrzeba doświadczenia, charakteru?

Po trochę wszystkiego. Myślę, że mój mało konfliktowy charakter, nie popadam w konflikty z innymi zawodnikami. Potrafię też podejść do tych młodszych zawodników w odpowiedni sposób. Nie każdemu ze starszych zawodników zależy na tych młodych i nie każdy na nich patrzy. Ja staram się zawsze pomóc i dać jakąś radę. To jedna sprawa, a druga to taka, że trochę tych wyścigów w różnych ekipach już przejechałem i z różnymi zawodnikami. Myślę, że to doświadczenie też zaważyło, ale i w tej ekipie potrzebowałem kilku lat, żeby do tego dojść.

Kariera Torunianina nie zawsze była usłana różami. Po sukcesie na Mistrzostwach Polski orlików podpisał kontrakt z nowo powstałą drużyną Unibet.com. Pomimo, że ekipa otrzymała od UCI licencję Pro Tour, to nie mogła się ścigać w wielu z najważniejszych wyścigów z powodów zakazujących reklamy zakładów bukmacherskich. Po rozpadzie Unibetu nastały czasy wytężonej pracy i walki o powrót na szczyt w mniejszych drużynach jak Cycle Collstrop i Amica Chips-Knauf.

Po dwóch latach na niższym poziomie Michałowi udało się wrócić na największe wyścigi w holenderskiej drużynie Vacansoleil-DCM. Aktywną jazdą i pomocą na rzecz liderów potwierdził swoją klasę na tyle, że z jego usług zdecydowała się skorzystać drużyna Patricka Lefevre’a.

Ja w mojej karierze trochę przeszedłem i może ze względu na to mam też różne doświadczenia i łatwiej mi do tego podejść. Jak ktoś wygrywał od najmłodszych lat czy od pierwszych lat w elicie to też nie zrozumie problemów innego młodego, który ma problemy się przebić. Ja też musiałem popełnić kilka błędów, żeby się czegoś nauczyć, a w tych pierwszych latach nie miałem kogoś takiego, kto by mi pomógł i potrafił zrozumieć. Dlatego teraz to gdzieś procentuje i też chcę oddać trochę tego innym.

– tłumaczył.

Pierwsze etapy Tour de France okazały się bardzo intensywne dla belgijskiej drużyny. Pogoń za etapami dla Marka Cavendisha, walka o żółtą koszulką lidera dla Tony’ego Martina i wreszcie jej obrona wymagały wkładu olbrzymiej ilości pracy. Kolarstwo to sport drużynowy, gdzie grupa najlepszych zawodników świata oddaje się do dyspozycji i do pomocy liderowi drużyny. Jednak nawet w tym hierarchicznym sporcie, każdy zawodnik, mniej lub bardziej skrycie, marzy o lipcowej chwili chwały na szosach Francji.

Skupiam się na pierwszych 10 etapach, żeby jak najwięcej pracy i pomocy wykonać dla naszych liderów. Nie myślę na razie o sobie, bo nie miałoby to najmniejszego sensu. Sam fakt, że jestem w tej drużynie, że zostałem powołany na Tour de France, to i tak spore wyróżnienie dla mnie. Jak spojrzymy na nasz skład, to nie jest łatwo znaleźć się na Tourze. Trzeba podejść do tego z cierpliwością i spokojem. Zobaczymy ile będzie pracy na pierwszych etapach, jak to się ułoży, czy będziemy mieć lidera, czy będziemy atakować. Na razie poczekam z takimi scenariuszami na drugą część, jeśli będę miał jakąś szansę, to na pewno dopiero po pierwszym dniu wolnym. Wtedy te etapy są bardziej otwarte i jeśli już, to wtedy będę mógł szukać szansy dla siebie.

– mówił o swoich celach na Tour de France Michał.

Gdy my siedzieliśmy spokojnie z boku sali konferencyjnej inny Michał z Etixx-Quick Step znajdował się w krzyżowym ogniu pytań o plany, o formę, o etapy. Nie jest tajemnicą poliszynela, że dwaj wychowankowie Pacificu Toruń są dobrymi przyjaciółmi, a Gołaś ma pełnić w tym tandemie rolę mentora:

Na pewno nie jest tak, że jest dla mnie jak inni koledzy z drużyny, bo znamy się od kilkunastu lat, zaczynaliśmy w tym samym mieście, razem trenowaliśmy i ciężko powiedzieć, że traktuje go tak samo jak Tony’ego Martina. Z drugiej strony jest mistrzem świata i trudno powiedzieć, że jestem jego opiekunem. Michał ma taki instynkt i wiele rzeczy łatwiej mu przychodzi. Ja nigdy nie byłem na takim poziomie sportowym jak on, więc trudno mi powiedzieć, że ja wiele rzeczy mu podpowiadam. Oczywiście, staram się mówić co sądzę na różne tematy i on decyduje oczywiście sam, ale myślę, że gdzieś w głowie mu to zostaje.

Michał Kwiatkowski znany jest ze swojego niesamowitego talentu, ale i niebywałej ochoty do ścigania się. Ścigania się zawsze i wszędzie. To wtedy do akcji wkracza Michał Gołaś:

Tak, często tak jest, nie sądzę żeby to wynikało z jego wieku, bardziej może wynika to z jego natury, że jak czuje się dobrze, to nie przelicza i atakuje. Czasem myślę, że potrzeba takiej osoby jak ja, która go spowolni, podejdzie do sprawy z chłodnym rozsądkiem do tego, co jest, a nie z taką fantazją. Tak jak mówię, trzeba to wyważyć. Czasem ten jego instynkt pokazuje, że gdzieś tam miał rację, ale często trzeba chłodzić jego zapał.

Gdy Michał Gołaś kontynuuje, w jego głosie da się wyczuć sympatię i troskę o młodszego przyjaciela:

Wiadomo, że nie zawsze jest słodko i nie zawsze jest tak, że jak ja wyrażę swoje zdanie w niewybredny sposób, to on to przyjmuje łagodnie. To nie tak, że zawsze jeden drugiemu słodzi, ale myślę, że nikt się na nikogo nie dąsa za długo. To przechodzi i tak to powinno działać. Jeśli chce się do czegoś dojść, to też nie można go non stop chwalić, bo jest mistrzem świata. Chodzi o to, żeby wyszukiwać te błędy, korygować i nie popełniać ich w przyszłości.

IMG_0244
Po rozmowie o błędach, pomocy i doświadczeniu, nie można nie było zadać pytania o ostatnie Mistrzostwach Polski, gdzie Michał wywalczył srebrny medal. Czy można było coś zmienić, by przyjechać na Tour w biało-czerwonej koszulce?

Nie myślę, że popełniłem jakieś błędy taktyczne, że zaatakowałem za wcześnie. Zawsze można powiedzieć, że się powinno mniej pracować, bardziej oszczędzać. To jest najłatwiejsza rada, jaką można usłyszeć od dyrektora sportowego, żeby jechać w ucieczce i najbardziej się oszczędzać. Faktycznie, może trochę za dużo tam pracowałem. Żałuję, że nie mam tej koszulki, ale z drugiej strony nie chciałem z nikim toczyć wojen o to, bo i tak uważam, że ta współpraca jak na mistrzostwa Polski układała się przyzwoicie, więc szkoda koszulki, ale nie mam sobie wielkich rzeczy do zarzucenia. Oczywiście, można było pewne rzeczy zrobić lepiej i może to by przyniosło złoto, ale nie ma na to nigdy gwarancji.

– wyjaśnił na zakończenie kolarz Etixx.