Kolarz KTK Kalisz najmocniejszy w wyścigu ze startu wspólnego juniorów.
Złoto dla zespołu z Kalisza wywalczył w piątek Szymon Krawczyk. Pierwszoroczny junior, podopieczny Piotra Zaradnego, na trasie wyścigu ze startu wspólnego okazał się najmocniejszy spośród ponad 150 zawodników, na ostatniej rundzie odjeżdżając wraz z Karolem Cyganem z Mostostalu Puławy.
Krawczyk, torowiec, poradził sobie na finiszu i sięgnął po pierwszy medal tegorocznych mistrzostw Polski dla swojego zespołu.
To nie mój pierwszy ważny sukces, ale na pewno najważniejszy. Na ostatniej rundzie udało mi się uciec z kolegą z Mostostalu. Utrzymaliśmy równe i mocne tempo, finisz rozgrywaliśmy między sobą. Trener Piotr Zaradny bardzo mnie wspierał i dopingował mnie w końcówce
– powiedział świeżo upieczony mistrz Polski, który przygotowuje się do Torowych Mistrzostw Europy.
Mam nadzieję, że tam także powalczę o jakiś medal
– dodał.
Jestem bardzo zadowolony z dzisiejszego wyniku. To moje największe indywidualna osiągnięcie w karierze, więc to naturalne, że się wzruszyłem
– mówił drugi na mecie Cygan.
Dramatyczne chwile na trasie przeżywał za to Damian Sławek. Kolarz klubu LKS Pom Strzelce Krajeńskie do mety dojechał na trzecim miejscu po ofensywnej jeździe w końcówce wyścigu.
Jestem bardzo zadowolony, dałem z siebie absolutnie wszystko. Kiedy wjechałem na metę nie mogłem już ruszać nogami, nie mogłem uwierzyć, że udało mi się zdobyć medal
– opowiadał po dekoracji brązowy medalista.
Po nieudanej jeździe na czas myślałem, że już po sezonie, bo wyścig ze startu wspólnego to loteria. Mój cudowny trener Waldemar Cebula i moi rodzice oraz znajomi pocieszali mnie, mówili mi, że to tylko jeden start, że to nie wszystko
– tłumaczył Górski Mistrz Polski juniorów młodszych z 2013 roku.
Wiara w siebie jest najważniejsza. Końcówka była bardzo nerwowa, szczególnie, że nie wiedziałem co się dzieje z moimi nogami, nie mogłem kręcić
– wyjaśnił wzruszony Sławek, którego na ostatniej rundzie łapały kurcze.
To czy dojadę do mety zależało od mojej psychiki. Kurcze łapały mnie na początku ostatniej rundy, wziąłem saszetkę z magnezem, ale to nie wiele pomogło. Trener Cebula jechał za mną i krzyczał, to naprawdę pomogło
– opisywał.
Próbowałem gonić czołówkę. Wyszło jak wyszło, jest brąz i z tego bardzo się cieszę. Chciałbym podziękować trenerom z SMS Świdnica, mojemu trenerowi Szymańskiemu i tym, o których słychać zwykle najmniej, czyli rodzicom
– dodał dziękując kolegom ze świdnickiej szkoły, w szczególności Szymonowi Sajnokowi.