Danielo - odzież kolarska

Rafał Majka: “pokażę na co mnie stać”

Rafał Majka podsumowuje ostatnie 12 miesięcy i patrzy w przyszłość.

Niemal rok temu, kolarski świat zobaczył innego Rafała Majkę niż znał wcześniej. Polski kolarz po dobrze przejechanym Giro d’Italia wypoczywał przed kolejnymi celami sezonu, gdy drużyna niespodziewanie wezwała go na służbę do Francji. Krytykujący zespół wpis szybko zniknął z profilu na portalu społecznościowym, ale był początkiem zmian – przynajmniej dla postronnych obserwatorów.

Wcześniej utalentowanemu zawodnikowi z Zegartowic zarzucano brak pewności siebie i sportowej złości. Pech lidera drużyny, Alberto Contadora, otworzył Rafałowi drogę do obalenia tych krzywdzących opinii w wielkim stylu.

Wiadomo, jako kolarz cały czas się rozwijam, ale brakowało mi tej motywacji w postaci zwycięstw. Jak już przyszło to jedno, to przyszło i drugie, trzecie, czwarte i piąte. Ale naprawdę brakowało mi takiej wygranej, żeby się odblokować i pokazać na co mnie stać

– powiedział 25-latek w rozmowie z rowery.org po prologu Tour de Suisse.

Nie to, że nie chciałem jechać na Tour de France, ja się po prostu bałem, że moja forma będzie szła w dół, a nie w górę. Myślę, że zmieniłem się jako kolarz. Teraz zaczyna się druga część sezonu, przychodzi ciepełko, zrzuciłem jeszcze trochę wagi, wróciłem ze zgrupowania w górach i czuję się naprawdę dobrze i trzeba tylko we mnie wierzyć, a ja pokażę, na co mnie stać jeszcze w tym roku

– wyjaśniał kolarz Tinkoff-Saxo.

Rafał Majka uratował Tour de France dla rosyjsko-duńskiej drużny, wygrywając klasyfikację na najlepszego górala wyścigu i dwa górskie etapy.

Tak naprawdę ekipa zawsze we mnie wierzyła i ja to po prostu musiałem udowodnić. Udało się, a ja nie mam jeszcze nawet 26 lat, więc spokojnie. W tym roku nawet jak na Tour de France będę jechał na Contadora, to na pewno na którymś z etapów będzie mnie widać z przodu i na pewno w górach będzie mnie widać z najlepszymi. Czuję się naprawdę dobrze, a później jest jeszcze Vuelta a Espana

– kontynuował.

O ile jego pozycja w ekipie po Tour de France została jedynie umocniona, o tyle życie po sukcesach we Francji i na Tour de Pologne, wygląda już nieco inaczej. Z ulubieńca i nadziei zagorzałych kibiców kolarstwa, stał się niemal dobrem narodowym. W ślad za tym posypały się również zobowiązania wobec mediów.

Myślę że trochę się zmieniło, ale ja tak naprawdę jestem tym samym człowiekiem, jakim byłem. Tylko szczerze, niech niektórzy się nie dziwią, że rozmawiam tyle z dziennikarzami, bo ja muszę się zająć kolarstwem. Dziennikarzy odsuwam troszeczkę na bok i w czasie wyścigów i w czasie odpoczynku. Życie kolarza, to nie tylko jazda na rowerze, głowa musi również trochę odpocząć

– ocenił.

fot. Jakub Zimoch/rowery.org
Po pierwszej części sezonu, Rafał rozpoczyna tę, w której ekipa liczy na niego najbardziej oraz tę, w której pogoda najbardziej mu odpowiada. Spalone słońcem szosy Francji i Hiszpanii to trasy, na których Polak czuje się najlepiej.

Pojechałem bardzo dobrą Romandię, pojechałam tam bardzo dobrze czasówkę, a teraz zaczynamy drugą część sezonu. Przyszło ciepło, ja lubię taką pogodę, więc to teraz przychodzi mój moment. Potrzeba spokoju, wróciłem dopiero ze zgrupowania wysokogórskiego i moja forma dopiero przychodzi.

Poprzedni segment wyścigów zakończył dobrym występem we francuskojęzycznej części Szwajcarii, teraz liczy, że kraj kantonów znów będzie szczęśliwy.

Do Tour de Suisse podchodzę na luzie. Jak będzie dobrze, to będę walczył, jak nie, to celem jest forma na Tour de France. W Szwajcarii liderem jest Peter Sagan i to on będzie walczył o zwycięstwa. Jeżeli będę się czuł dobrze, to będę walczył, jeśli nie, to już jutro [w niedzielę] będziemy z Peterem chcieli wygrać etap i ja mu w tym pomogę. Będę na tej ostatniej górze i czy będę tam ciągnął czy nie, to ja mam zrobić formę na Tour. Sam chciałbym powalczyć o piąty etap, ale zobaczymy, co będzie

– zapowiedział wspinacz z Zegartowic, który na piątym odcinku szwajcarskiego wyścigu zmierzy się z podjazdem na lodowiec Rettenbach.

Najważniejszy celem sezonu dla Rafała jest lipcowy Tour de France. Tym razem jego pomoc dla Alberto Contadora w „Wielkiej Pętli” zaplanowano z wyprzedzeniem.

Na Tour de France muszę być przygotowany w 100%, żeby jak najlepiej pomóc Alberto wygrać wyścig. Musimy mieć tam naprawdę silną ekipę, bo widać, że niektóre drużyny są silne. Jak ja tam będę to na pewno będę ciągnął.

Jadący po ugranie dubletu Contador będzie potrzebował niesamowicie mocnej drużyny, a Rafał będzie ostatnim wagonikiem w jego pociągu ku chwale, więc osobiste ambicje muszą zostać przełożone na kolejne wyścigi.

W tym roku tak naprawdę nie będę miał wolnej ręki, chociaż wiadomo, że jako zawodnik chciałbym ją mieć. Mam pomagać Alberto, a on będzie chciał zdobyć dublet i wygrać Giro i Tour. Ja tam muszę być. Myślę, że będę mocny, a jeśli tak, to myślę, że mało zawodników zostanie, kiedy będę ciągnął. Powiem szczerze, gdybym nie był mocny, to nawet nie wybierałbym się na Tour. Zobaczymy po Szwajcarii, wszystko zależy od tego jak moja kondycja będzie szła w górę.

Po pomocy dla drużyny, kolarz z Zegartowic chciałby powalczyć o własne sukcesy w ciepłym słońcu Hiszpanii.

Później będzie odpoczynek i Vuelta a Espana. Wszystko zależy od tego, jaki będzie Tour de France. Jeśli będę zmęczony, to też jeszcze nie wiadomo, czy pojadę na Vueltę – jestem tylko zawodnikiem, nie jestem maszyną

– objaśnił.

fot. Jakub Zimoch/rowery.org

Chciałbym pojechać Tour, odpocząć, potrenować w Livigno i pojechać do Hiszpanii. Tam chciałbym walczyć o dobre miejsce w klasyfikacji generalnej. Wszystko zależy od mojej dyspozycji – jeśli odpadnę z walki o dobre miejsce, to przestawię się na walkę o zwycięstwa etapowe.

Hiszpański wyścig trzytygodniowy nie będzie ostatnią imprezą, w którym Polak będzie chciał zająć dobre miejsce.

Jeśli będę w dobrej dyspozycji, to pojadę i będę ciągnął, czemu nie? Na pewno będę się ścigał do końca września, początku października, więc Lombardię też chciałbym pojechać.

Zapytany o Ardeńskie klasyki w pierwszej części sezony, szybko ucina ten temat.

Ardeńskie klasyki wybiłem sobie już trochę z głowy. To są strasznie nerwowe wyścigi, a ja w tym czasie nie mam dyspozycji, która pozwalałaby na walkę.

fot. Jakub Zimoch/rowery.org