Danielo - odzież kolarska

Jedenaste przykazanie: nie oddawaj koła…

Przepisów należy się trzymać. Ale z przepisami też nie zawsze trzeba się zgadzać, jeśli są po prostu mało rozsądne, by nie powiedzieć denne. A takim jest zasada z paragrafu 12.1.040 kodeksu UCI w sprawie niesienia pomocy przez zawodników z przeciwnych drużyn.

Kiedy Simon Clarke zeskakiwał z roweru, odczepiał przednie koło i montował je w widelcu bike’a Richiego Porte nie przypuszczał, że jego tak normalny, tak słuszny gest zakończy się dwuminutową sankcją dla jego australijskiego rodaka. Co więcej, prawdopodobnie w ogóle nie wiedział, że taka a taka reguła obowiązuje. Porte raczej też nie był świadomy jej istnienia. Nawet gdyby, kto w ferworze walki, kiedy uciekają ci najwięksi rywale, a ty stoisz z defektem, nie masz przy sobie kolegów z ekipy, samochód z mechanikiem daleko, myślałby jeszcze o odepchnięciu pomocnej ręki kumpla z Down Under. Człowieka, którego zna się od lat. Chyba nikt.

Komisarze są jednak bezlitośni. Wspomniany artykuł zakazuje przyjmowania „ratunku” od kolarza z innego zespołu. Bidonami można się wymieniać, banany można sobie przekazywać, ale koło jest rzeczą świętą. Na tyle świętą, że UCI wprowadziła bany. Nie chodzi tutaj o oddanie do dyspozycji całego roweru – swoją drogą śmiesznie wyglądałby Porte na marce Scott –, który jest ochipowany. Mówimy o banalnym kole.

Clarke definitywnie zasłużył sobie na nagrodę fair play. I prawdopodobnie ją otrzyma. Otrzymał też jednak 200 franków szwajcarskich kary finansowej, którą na pewno przeboleje. Ta nagroda należy się również Rüdigerowi Seligowi, który zamiast kontynuować wyścig, rzucił rower do rowu i pognał pomóc leżącemu nieprzytomnie Marcelowi Areggerowi. Niemiec nie został pociągnięty do regulaminowej odpowiedzialności, chociaż punkt ósmy z 12.1.040 jest na tyle ogólny, że nawet bohaterskie zachowanie Seliga można by pod nie podciągnąć: „non-regulation assistance to a rider of another team”.

Czy pasaż ma rację bytu? Nie ma. Niesieniem sobie wzajemnej pomocy, obojętnie jakiego rodzaju, komisarze nie powinni się wcale a wcale zajmować. Po co karać ludzki odruch? Oczywiście, nie wszyscy pomogą, nie wszyscy zatrzymają się jak Clarke, który może i stanowi wyjątek, lecz tacy zawodnicy się znajdą. Będzie ich mniej, będzie ich więcej. Ale będą. A teraz, kiedy przepis nadal będzie funkcjonował, nikt już nie odda swojego koła… Przy okazji można by zapytać: gdzie wczoraj były neutralne wozy techniczne? Nie było ich.

Ten absurdalny przepis powinien zostać zniesiony. Jeśli jednak tak się nie stanie, to należy z ostrością podchodzić do wszystkich innych wykroczeń, na które do tej pory spoglądano pobłażliwym okiem. Jazda na zderzaku, trzymanie się klamki, pedałowanie po chodniku czy ścieżce rowerowej zamiast po bruku. Jury wyścigów i Unia ma ewidentny problem z egzekwowaniem własnych ustalonych zasad, jak chociażby podczas ostatniego Paryż-Roubaix i szlabanu kolejowego. Kiedy już je egzekwuje, to w najmniej właściwych momentach.

Nie tylko UCI musi się zastanowić nad modyfikacjami w prawie, ale też sami dyrektorzy sportowi w kwestii podejścia do tego prawa. Trzeba uświadomić swoim podopiecznym, co wolno, a czego nie wolno. A co pozostaje Porte? Tyrać. Giro d’Italia jest jeszcze długie. Cuda się zdarzają. Ku przekorze.

fot. timeincuk.net