Danielo - odzież kolarska

Giro d’Italia 2015: Rutkiewicz w odjeździe, Paterski – 8.

Marek Rutkiewicz znalazł się w ucieczce dnia na 11. etapie Giro d’Italia. Bardzo dobrze spisali się również Maciej Paterski i Grega Bole, którzy uplasowali się w czołowej „15”.

Początek był dziś bardzo ciężki

– powiedział po etapie Marek Rutkiewicz.

Na pierwszym podjeździe było takie tempo, że niektórzy górale mieli problemy, by utrzymać się w grupie. Cały czas ktoś atakował. Pod koniec tego wzniesienia ja też próbowałem, ale po chwili zostałem wchłonięty. Potem była kolejna góra, też bardzo trudna z fragmentami 14%. Tam znowu spróbowałem przeskoczyć do czołówki. Tym razem się udało, choć kosztowało mnie to bardzo dużo sił. Nie miałem ani chwili wytchnienia, bo za nami gonił nas nie tyle peleton, co przerzedzona grupa z liderem. Musieliśmy jechać „fulla”, żeby się utrzymać na czele. Potem sytuacja się uspokoiła, rozpadał się deszcz, więc warunki dla mnie były bardzo dobre. Czułem się dobrze, aż do 40km przed metą. Złapałem tam lekki kryzys i odpadłem od grupki na podjeździe. Później „puściło” i starałem się dojść czołówkę. Jadąc za nią z Montagutim, utrzymywaliśmy ok. 20-30 sekund straty, ale ostatecznie peleton nasz doszedł. Jestem trochę zły na to jak ten etap się ułożył, bo trasa i pogoda były dla mnie idealne. Był to jeden z tych etapów, który zaznaczyłem sobie przed wyścigiem, jako ten, na którym mogę powalczyć o sukces. Niestety jeden kryzys przekreślił moje szanse.

Rutkiewiczowi bardzo odpowiadał profil etapu, z krętą, pagórkowatą rundą w miejscowości Imola. Dodatkowo finałowe kilometry prowadziły w dół, a kolarz CCC Sprandi Polkowice znany jest ze swoich umiejętności zjazdowych. Kolarz CCC Sprandi Polkowice jechał na czele razem z Benatem Intxausti, Rubenem Fernandezem, Carlosem Betancurem, Matteo Montagutim, Diego Rosą, Ryderem Hesjedalem, Ilnurem Zakarinem, Franco Pellizottim i Stevenem Kruijswijkiem. Wypracowali sobie prawie 4-minutową przewagę.

Z uwagi na trudne, deszczowe i wietrzne warunki atmosferyczne, ok. 80 kilometrów przed metę peleton podzielił się i główna grupa mocno przyspieszyła. Prowadzona ona była przez BMC Racing i Tinkoff-Saxo. Przez to przewaga czołówki stopniała do 2 minut.

Gdy ucieczka wjechała na pagórkowatą rundę, która w części prowadziła po torze wyścigowym Formuły 1, różnica spadła poniżej minuty. Gdy wynosiła 45 sekund, a do mety było 40 kilometrów, uciekinierzy zaczęli atakować. Marek Rutkiewicz nie był w stanie odpowiedzieć na te przyspieszenia i został nieco z tyłu. Gonił prowadzących razem z Montagutim, ale ostatecznie został doścignięty 17km przed końcem.

Wtedy „pomarańczową pałeczkę” przejął Maciej Paterski i Grega Bole, którzy utrzymali się w przerzedzonym peletonie i walczyli o miejsca w czołowej „10”. Na ostatnim zjeździe zwycięzca etapowy Wyścigu dookoła Katalonii zaryzykował i mocniej nacisnął na pedały. Za nim ruszył Philippe Gilbert. Co prawda przed nimi wciąż jechało siedmiu uciekinierów, ale Polak pokazał, że wraca do dobrej dyspozycji i czuje się coraz lepiej. Był pierwszym z kolarzy, którzy finiszował za ucieczką, zajmując 8.miejsce. Wysoko, na 11.pozycji ukończył zmagania Grega Bole.

Po kilku dniach upałów, dziś wreszcie było chłodniej. Dzięki temu oddychało mi się znacznie lepiej, tak jak powinno

– opowiadał Maciej Paterski.

Przez pierwszy tydzień byłem tak „zablokowany”, że nie wiedziałem co się dzieje. Dziś czułem się znacznie lepiej i mam nadzieje, że jest to mój powrót do dobrej dyspozycji. Pod koniec postanowiłem zaatakować z peletonu z nadzieją na to, że dościgniemy tę 6-osobową grupkę. Na zwycięstwo nie liczyłem, ale miejsce na podium było w zasięgu. Niewiele zabrakło, a byśmy doszli tę szóstkę. Jutro etap kończy się na krótkim podjeździe i chciałbym spróbować tam swoich sił. Będę chciał być gotowy do walki, jeśli ucieczka zostanie doścignięta i wszystko rozegra się w końcówce.

inf. prasowa / fot. ANSA/CLAUDIO PERI