Danielo - odzież kolarska

Giro d’Italia 2015: Sebastien Reichenbach: “Hiszpan wystrychnął mnie na dudka”

Szwajcar ofiarą blefu Benata Inxaustiego.

Największym rozczarowanym ósmego odcinka Giro d’Italia był bez wątpienia Szwajcar Sebastien Reichenbach. Kolarz szwajcarskiej formacji IAM Cycling po całodniowej ucieczce zajął trzecie miejsce na górskim etapie, ale interesowało go tylko zwycięstwo.

25-latek był jednym z najmocniejszych zawodników, którzy zabrali się do ucieczki i swoje umiejętności pokazywał na ostatnim podjeździe, uciekając przed goniącą kolejką górską zespołu Astana. Szwajcar na kole wiózł jednak Hiszpana Benata Intxaustiego (Movistar Team), który jego pracę wykorzystał i w końcówce zaatakował po etapowe zwycięstwo.

Reichenbach na mecie nie ukrywał rozczarowania, aczkolwiek całą akcję potraktował jako cenną naukę na przeszłość. 25-latek na trasie Giro d’Italia dopiero po raz drugi w życiu mierzy się z trudami trzytygodniowej imprezy.

Zrobiłem wszystko co mogłem by załapać się do właściwego odjazdu, a w końcówce Hiszpan wystrychnął mnie na dudka. Nie było łatwo w ogóle dostać się do ucieczki, bo odjechać chciał w zasadzie każdy. Dyrektorzy chcieli żebyśmy byli w odjeździe, więc walczyłem. Znalazłem się w grupce mającej szansę, ale jechaliśmy niecałą minutę za prowadzącą trójką, co uniemożliwiło spokojną jazdę

– relacjonował Szwajcar, który z dużej grupy uciekających wyskoczył z Intxaustim na ostatnim podjeździe.

Duet szybko złapał prowadzących przez większą część etapu Carlosa Betancura (Ag2r La Mondiale) oraz słabnącego Stevena Kruijswijka (LottoNL-Jumbo) i rozpoczął rajd na metę. Goniący kolarze Astany gwałtownie zmniejszali dystans, a Intxausti nie wychodził na zmiany, zostawiając całą pracę młodszemu koledze.

Wiedziałem, że o zwycięstwie zadecyduje ostatni podjazd. Przewaga rosła, jechaliśmy po etap. W końcówce wpadłem w pułapkę, a cały dzień jest dla mnie dużą lekcją. Hiszpan odmówił współpracy, a ja nadawałem tempo przez cztery kilometry. W sumie nie miałem innego wyjścia, peleton z faworytami gonił nas jak na skrzydłach

– wyjaśnił Reichenbach.

Jeżdżący dopiero drugi rok w szeregach ekipy IAM Cycling kolarz już poprzednio pokazywał się z dobrej strony na podjazdach, a ataki w końcówkach górskich etapów tygodniowych imprez stały się przed rokiem jego znakiem rozpoznawczym. Agresywna jazda w ubiegłym sezonie dała mu też miejsca w czołowych piętnastkach Paryż-Nicea (11.), Criterium du Daupine (14.) i Tour de Romandie (15.).

Dziś Szwajcar został sam na 3 kilometry przed metą i mógł tylko oglądać plecy Intxaustiego, który rozwinął żagle i z pełną mocą parł do mety, kilka minut później odnosząc swoje drugie etapowe zwycięstwo na trasie Corsa Rosa.

Kiedy Intxausti zaatakował, nie miałem siły by odpowiedzieć, potem nie dałem rady złapać koła Landy. Trzymałem rytm, dojechałem po trzecie miejsce. To była dla mnie wartościowa lekcja, z której na pewno wyciągnę wnioski. Tydzień Giro za nami, czuję się dobrze, ale czekam już na dzień przerwy. W kolejnych dniach mam na oku jeszcze kilka odcinków, gdzie mogę się zaprezentować

– zapowiedział niepocieszony kolarz IAM Cycling.