Danielo - odzież kolarska

Różowe historie: pierwszy dublet?

Historia Gino Bartalego i jego szturmu na dublet Giro-Tour w roku 1937.

Rok 1937 przyniósł kolarstwu wiele zmian i nowości. Organizatorzy Giro d’Italia wprowadzili do programu drużynową jazdę na czas, ze stanowiska dyrektora Tour de France ustąpił Desgrange, a przystępujący do tej roli Jacques Goddet dopuścił do wyścigu rowery z przerzutkami. Po raz pierwszy w historii zaistniała realna szansa, że jeden zawodnik wygra w tym samym sezonie zarówno włoskie Giro, jak i francuski Tour.

Urodzony we Florencji Gino Bartali wziął Giro szturmem w swoim pierwszym starcie. W 1935 roku Barczysty Toskańczyk z twarzą boksera wygrał etap i zgarnął pierwszą ze swoich 7 koszulek dla najlepszego górala. Rok później, nim skończył 22 lata do swoich osiągnięć dołożył kolejne 3 górskie etapy i pierwszą różową koszulkę dla zwycięzcy wyścigu.

W swoim drugim sezonie startów dla Legnano powrócił na trasę Giro by obronić tytuł. „Gino Pobożny” był jednym z pionierów używania przerzutek w wyścigach. Wbrew temu, co można by stwierdzić po jego potężnej jak na kolarza aparycji, wybornie jeździł pod górę. Rzadko stając na pedałach wolał pokonywać górskie przełęcze siedząc na siodełku i gładko pedałując, a w razie trudności zmieniać przełożenie na lżejsze.

We Włoszech Bartali zdemolował stawkę po drodze z Mediolanu i z powrotem, wygrywając 4 etapy indywidualnie i jeden wraz ze swoją drużyną. Drugi zawodnik, Giovanni Valetti, który wygrał kolejną edycję Giro, stracił przeszło 8 minut, straty kolejnych zawodników były kilkukrotnie większe. Kolejnym celem Gino miał być Tour de France.

W swoim trzecim zawodowym sezonie, w 1937 roku, Bartali potwierdził swoją klasę i talent. Do “Wielkiej Pętli” przystępował jako 23-latek z wielkimi ambicjami. Pomimo fenomenalnej jazdy na Półwyspie Apenińskim, jak większość włoskich kolarzy, był uznawany za dobrego tylko na własnym podwórku. Start w Tour de France miał przełamać tę krzywdzącą opinię.

Goddet ulżył kolarzom pozwalając na zmianę przełożeń, ale nie zamierzał nie zadawać im cierpienia łatwiejszą trasą. Jeśli Giro tamtego sezonu przypominało współczesne wyścigi wieloetapowe, to Tour nadal eksponował najlepsze wzorce kolarstwa tamtych czasów: 31 etapów, 26 dni, 4415 kilometrów.

Fatalny początek Bartalego wydawał się potwierdzać opinię o włoskich kolarzach i ich słabości poza ojczyzną. Na 3. etapie tracił już ponad 8 minut do lidera, a z kolejnymi etapami straty tylko rosły. Aż w końcu nadszedł francuski klasyk: etap monstrum prowadzący przez alpejskie przełęcze Télégraphe i Galibier. Pedałując z gracją i nie wstając z siodełka, Bartali minął linię mety na szczycie Galibier jako pierwszy. W ciągu jednego etapu odrobił z nawiązką wszystkie straty i przywdział żółtą koszulkę lidera po raz pierwszy w karierze. Sensacja wisiała w powietrzu.

Kolejny etap również prowadził przez Alpy. Teren wymarzony do powiększenia przewagi – tak jak w majowym Giro. W drodze z Grenoble do Briançon peleton przejeżdżał po drewnianym moście nad rzeką Colau. Chwila nieuwagi i na drewnianych belkach koło uciekło Julesowi Rossiemu, drużynowemu koledze lidera. Bartali nie miał gdzie uciec, najechał na leżący rower kolegi i został katapultowany wprost do rzeki. Obolałego i poranionego z wody wyciągnęli go koledzy. Z trudem i częściej popychany przez zawodników Legnano niż sam pedałujący ukończył etap z ponad 10 minutami straty. Mimo wszystko udało mu się utrzymać maillot jaune. Kolejne etapy przyniosły dalszą przeprawę przez Alpy i jeszcze więcej cierpienia „Pobożnego”. Nie mogąc walczyć z powodu odniesionych obrażeń ostatecznie stracił koszulkę i wycofał się w Marsylii.

Pierwsza próba wygrania obu wielkich tourów w jednym sezonie zakończyła się pechowym niepowodzeniem, ale nikt nie mógł już powiedzieć, że Bartali jest dobry tylko we Włoszech. Zanim zrezygnował uprzedził o tym Desgrange’a, na co ten odparł:

Jesteś pierwszy zawodnikiem wycofującym się z Tour de France, który widzi mnie na pożegnanie. Jesteś dobrym człowiekiem, Gino. Zobaczymy się ponownie za rok i wtedy to Ty wygrasz.

Słowa okazały się jak prorocze. Bartali wrócił i wygrał Tour de France. Nigdy jednak nie udało mu się wygrać obu wyścigów w jednym sezonie. Pierwszym, który dokonał tej sztuki był oczywiście Coppi – nemezis Bartalego.