Danielo - odzież kolarska

Prezentacja Mediolan-San Remo 2015

 “Wiosenne  mistrzostwa świata” powracają na tradycyjny finisz na Via Roma w San Remo.

Nazwy nosi różne, ale wszystkie podkreślające wiosenny charakter. „La Classicisima”, „La Primavera”, „Classica di Primavera” (wł. primavera – wiosna) to pierwszy poważny akcent w sezonie wiosennych klasyków. Organizowana przez firmę RCS Sport, pod patronatem La Gazzetta dello Sport, rozpoczyna serię najważniejszych wiosennych wyścigów jednodniowych. Zwany czasem „wiosennymi mistrzostwami świata”, jest dla kolarskich kibiców doskonałą okazją aby na dobre zapomnieć o zimie, śniegu i rozpocząć kibicowanie kolarzom na trasach wiosennych wyścigów.

W tym roku peleton stanie na starcie po raz 106., a koszulkę mistrza świata zaprezentuje Polak – Michał Kwiatkowski (Etixx-Quick Step). Wśród startujących zobaczymy też polską ekipę CCC Sprandi Polkowice oraz trójkę Polaków w zagranicznych ekipach – Michała Gołasia (Etixx-Quick Step), Bartosza Huzarskiego (Bora – Argon 18) i Macieja Bodnara (Tinkoff-Saxo).

W poniższej prezentacji przedstawiamy trasę wyścigu, składy ekip, przypominamy najbardziej emocjonujące edycje i podpowiadamy, gdzie zmagania śledzić.

Trasa

Mediolan-San Remo to najdłuższy jednodniowy wyścig świata, kolarski monument liczący co roku blisko 300 kilometrów i stanowiący niezwykle ważny punkt pierwszej części sezonu. Trasa na przestrzeni ostatnich lat nie ulega zasadniczym zmianom, ale potężny dystans, zmieniająca się pogoda i wymagająca końcówka sprawiają, że w San Remo nie ma przypadkowych zwycięzców, a o powtórzenie triumfu w perle wiosennych klasyków jest niezwykle trudno – w ostatnich 20 latach udało się to tylko Ericowi Zabelowi (1997, 1998, 2000, 2001)  Oscarowi Freire (2004, 2007, 2010).

Przygotowana przez RCS Sport trasa to sprawdzian nie tylko wytrzymałości organizmu, ale i silnej woli, pełnego skupienia i odpowiedniego gospodarowania energią. Końcówka z legendarnymi podjazdami pod Cipressę i Poggio może być znana i sprawdzona, ale w warunkach wyścigowych znalezienie klucza do jej pokonania i odniesienia finałowego zwycięstwa jest dane bardzo niewielu.

msr2015-profilWyścig powraca do tradycyjnego finiszu, z jakim mierzyli się kolarze przez znakomitą większość powojennych edycji, czyli na Via Roma – szeroką ulicę w centrum San Remo, gdzie kończyły się powojenne edycje wyścigu z wyjątkiem lat 1985-1994.

Start od zawsze odbywa się w Mediolanie – stolicy Lombardii, drugim co do wielkości mieście Włoch. Każda edycja rozpoczyna się w centrum miasta – w okolicach zamku rodziny Sforzów (rządzącej miastem w XV i XVI w.), rozległego Parco Sempione i monumentalnej gotyckiej katedry. Kolarz pojadą rzecz jasna na południe, omijając Alessandrię i kierując się w stronę Genui. Trasa jest tu łatwa – płasko, bez większych utrudnień.

msr2015-mapa
Po pierwszych 120 kilometrach droga zacznie się nieco wznosić, co nieomylnie sygnalizować będzie zbliżanie się Passo del Turchino. Wzniesienie to nie jest strome, ale charakteryzuje się sporą długością. W pierwszych dekadach istnienia wyścigu było najważniejszą przeszkodą, z jaką mierzyli się kolarze, dziś peleton pokonuje ją w miarę spokojnie, rozgrzewając się przed finałowymi kilometrami.

Peleton dojedzie do wybrzeży Morza Liguryjskiego i skręci w prawo, obierając kurs na San Remo. W tym roku po raz drugi z rzędu odcinek ten będzie łatwiejszy – w programie ponownie nie ujęto wspinaczki pod Le Manie, zwykle lokalizowanej około dwusetnego kilometra i dokonującej pierwszego odsiewu sprinterów.

Pierwszymi oznakami zbliżania się niezwykle ciężkiej końcówki będą pojawiające się  małe wzniesienia – Capo Mele, Capo Cervo i nieco dłuższe Capo Berta.

msr2015-poggio-cipressa27 kilometrów przed metą rozpoczyna się pierwszy z decydujących podjazdów – Cipressa (5,65 km, średnio 4,1%; maksymalnie 9%). Z jej szczytu do podnóża Poggio jest 12,3 kilometra – krótki zjazd i odcinek płaski. Wjazd na Poggio (3,7 km, średnio 3,7%; maksymalnie 8%) rozpoczyna się 9,2 kilometra przed metą w San Remo. Po pokonaniu wzniesienia przed kolarzami kręte i niebezpieczne zjazdy w kierunku nadmorskiego miasteczka.

msr2015-koncowka
Finał to 2,3 kilometra płaskiego, ale z licznymi zakrętami. Trudno uformować pościg, ciężko znaleźć kolegów z ekipy, a ważnym czynnikiem jest pogoda – wiatr i deszcz mogą zadecydować o przebiegu i zwycięstwie w końcówce. Tylni wiatr może pomóc samotnemu śmiałkowi, przedni wręcz go zatrzymać i umożliwić sprint z peletonu. Tym razem kolarze finiszują na Via Roma – szerokiej ulicy w San Remo, która po raz ostatni była świadkiem finiszu w 2007 roku. Kolarze ruszą o 10:10, planowany finisz pomiędzy 16:49 a 17:30.

Kto z kim i na kogo

Pierwszy numer startowy przypnie Norweg Alexander Kristoff (Katusha), który na przestrzeni roku pokazał, że jest mistrzem w gospodarowaniu energią i oszczędzaniu sił na wymagające końcówki. Szynki Norweg w tym sezonie wygrał już etapy w Omanie, Katarze i na Paryż-Nicea,

Miano jednego z głównych faworytów bezwzględnie należy się Fabianowi Cancellarze (Trek), który w ostatnich czterech latach nie schodzi w San Remo z podium, po wygrane w 2008 roku na drugim stopniu podium stając trzykrotnie.

Mocną ekipę Etixx-Quick Step poprowadzi Mark Cavendish. Brytyjski supersprinter wygrał w San Remo w 2009 roku, przed rokiem był piąty i choć w ostatnich dniach zmagał się z wirusem, to w niedzielne popołudnie będzie robił wszystko by dotrzeć na Via Roma w pierwszej grupie. Kolarza z Wyspy Man wspierali będą Fabio Sabatini, Michał Gołaś i Mark Renshaw, a zespół trzyma w rękawie także dwóch innych asów – mistrza świata Michała Kwiatkowskiego i zwycięzcę Strade Bianche Zdenka Stybara, który ubiegłoroczną La Primaverę zakończył na 7. miejscu.

Presję zwycięstwa odczuwa Słowak Peter Sagan (Tinkoff-Saxo), któremu nie dość, że wypomina się brak triumfu w monumencie, to jeszcze ostatnio coraz większy nacisk na wyniki płynie od właściciela zespołu – Olega Tinkova. Mistrz Słowacji wygrał ostatnio etap Tirreno-Adriatico i w niedzielę, jak w trzech ubiegłych latach, ponownie będzie w gronie najlepszych, próbując poprawić 2. miejsce z 2013 roku.

Czwarty przed rokiem Juan Jose Lobato (Movistar Team) będzie miał do pomocy doświadczonego wilka w postaci Alejandro Valverde. Hiszpan wprawdzie po raz ostatni w wyścigu jechał w 2006 roku, ale trasa jest zasadniczo ta sama, więc nie powinien czuć się obco. Lobato w tym roku wygrał trudny odcinek w Andaluzji, triumfował na etapie Tour Down Under, a 4. miejscem w GP Nobili Rubinetterie potwierdził dobrą dyspozycję przed niedzielnym ściganiem.

Poważnym kandydatem do walki o zwycięstwo na ostatnich metrach będzie Australijczyk Michael Matthews (Orica-GreenEdge). 24-latek świetnie odnajduje się w trudnych końcówkach, razi sobie z niewielkimi podjazdami, a ostatnio przyznał, że wjazd na Poggio zaliczył na treningu około 100 razy.

W gronie faworytów nie sposób też pominąć Philippe’a Gilberta (BMC), dla którego włoski monument jest pierwszym celem sezonu. W końcówce skutecznie finiszować będzie chciał zwycięzca z 2013 roku – Niemiec Gerald Ciolek (MTN-Qhubeka), mający u boku takich kolarzy jak Edvald Boasson Hagen czy Matthew Goss. Podiumowe miejsce sprzed roku spróbuje powtórzyć Brytyjczyk Ben Swift (Team Sky), a po dość spokojnym początku sezonu walczyć może John Degenkolb (Giant-Alpecin).

Na wzmianki zasługują także Włoch Niccolo Bonifazzio (Lampre-Merida), zwycięzca tegorocznego GP Lugano, który jest rekordzistą pod względem czasu wjazdu na Poggio.

Pełna lista startowa dostępna jest tutaj.

Historia

Po raz pierwszy wyścig zorganizowano w 1907 roku. Od tego czasu impreza nie odbyła się tylko trzy razy – w 1916 i w latach 1944-45, co spowodowane było wojennymi zawieruchami na terenie Europy. Pierwszy triumfatorem wyścigu był Francuz Lucien Petit-Breton, który w tym samym roku wygrał Tour de France. Co ciekawe, w San Remo wyprzedził swojego rodaka Gustave’a Garrigou, który na podium „Wielkiej Pętli” także stał na drugim schodku podium.

W pierwszych latach największą trudnością trasy było Passo del Turchino, jednak wraz z upływem czasu i stopniową profesjonalizacją kolarstwa przestała ona być rozstrzygającym punktem.

Okres od 1914 roku do połowy lat 50. XX w. to okres niemal nieprzerwanej włoskiej dominacji. Od tego momentu do 1953 roku na podium udało się stanąć tylko sześciu kolarzom niepochodzącym z Włoch, przy czym tylko dwukrotnie był to najwyższy jego stopnień. W 1960 roku organizatorzy wprowadzili do programu podjazd Poggio, który stał się odtąd najważniejszym punktem imprezy. 22 lata później w wyścigu zadebiutował kolejny krótki podjazd na ostatnich kilometrach – Cipressa.

W ostatnich latach (2008) dołożono jeszcze jeden podjazd – Le Manie – długości 4,7 kilometra, zlokalizowany między Passo del Turchino i mniejszymi zniesieniami poprzedzającymi Cipressę i Poggio – Capo Mele, Capo Cervo i Capo Berta.

W historii wyścigu najwięcej triumfów odniósł oczywiście nie kto inny jak Belg Eddy Merckx. „Kanibal” może poszczycić się 7 zwycięstwami, co jest także rekordem w historii wyścigów klasycznych. Drugi pod tym względem jest Constante Girardengo, który także ze zwycięstwa cieszył się siedem razy, ale w tabelach figuruje sześciokrotnie (w 1915 zdyskwalifikowano go za skracanie sobie drogi). Dominacja Merckx’a (1966-67, 1969, 1971-72, 1975-76) wzmocniła znacząco osiągnięcia jego rodaków – przez trzy dekady (od połowy lat 50. do połowy lat 80.) dwukrotnie na podium wyścigu nie było Belga, a sytuacja w której dwóch przedstawicieli tego kraju stało na podium nie była niczym nadzwyczajnym.

Do najciekawszych edycji można zaliczyć rywalizację z 1910 roku, gdy zawodnicy rywalizowali w śniegu i zamieci. Wygrał Eugène Christophe, który po drodze godziną spędził w gospodzie (grzejąc się i dochodząc do siebie), a po przyjechaniu na metę (po 12 godzinach w siodełku) został odwieziony do szpitala, gdzie spędził miesiąc lecząc odmrożenia.

W powojennej historii warto zwrócić uwagę na rok 1946, czy – jak wolą określać to historycy kolarstwa – „wielką podróż Coppiego”. Włoski „Il Campionissimo” przygotowywał się do wyścigu bardzo solidnie – w okresie biedy i wojennych zniszczeń kolarskie rozgrywki były czymś niezwykle ważnym, czynnikiem unifikującym kraj. Serie ataków w początkowej fazie sprawiły, że peleton porwał się i podzielił na grupy. W czołówce był oczywiście Coppi, który podkręcił tempo na podjeździe i pogubił rywali. Na szczycie Passo del Turchino miał dwie minuty przewagi… i 140 kilometrów przed sobą. Mimo że z tyłu goniono ze wszystkich sił, Coppi odjechał i nie dał się złapać. Na mecie mógł spokojnie odetchnąć – drugi zawodnik przyjechał dopiero 14 minut za nim.

W 1992 roku wyścig miał w zasadzie dwóch aktorów – Włocha Moreno Argentina i Irlandczyka Seana Kelly’ego. Kelly triumfował w La Primaverze w 1986 roku i był autorem powiedzenia: „Jeżeli na Poggio masz 100 metrów przewagi, wygrywasz wyścig. ”

W 1992 roku 36-letni Irlandczyk musiał obalić własne twierdzenie aby wyścig wygrać. Teoria wzięła w łeb na szczycie Poggio – Argentin atakował trzy razy i w końcu odjechał, na szczycie mając więcej niż 100 metrów przewagi. Kelly jechał za prowadzącym peleton Fondriestem, ale na początku trudnych zjazdów prowadzący samotnie Włoch zaczął zyskiwać i wydawało się, że nic nie odbierze mu prowadzenia. Jadący w barwach Festiny Kelly za wygraną nie dał i ruszył jak szalony pogoń. Po karkołomnym i ryzykownym zjeździe zaczął niwelować różnicę. Kilometr przed metą dogonił uciekiniera, który nie mógł uwierzyć w to co się stało. Uwierzyć nie chcieli też Włosi, którzy słysząc od spikera tę informację, tylko jęknęli z zawodu. Na ostatnich metrach Irlandczyk bez trudu ograł Włocha i po raz drugi cieszył się w San Remo.

W ostatnich latach do historii przeszła edycja 2004. Doszło do walki sprinterów, a faworytem ostatnich metrów był Włoch Alessandro Petacchi. Rozprowadzanego „Ale Jeta” na ostatniej prostej wyprzedził jednak Eric Zabel, który poprzednio czterokrotnie rozstrzygał na swoją korzyść walkę w najdłuższym wyścigu świata. Wszystko zdawało się iść zgodnie z planem – Niemiec ruszył jak rakieta, wyszedł z koła zawodnikowi Fassa Bortolo, podniósł nawet ręce do góry… i uśmiech spełzł mu z twarzy. Pewność siebie kosztowała go triumf – na kresce koło wystawił mu Hiszpan Oscar Freire i to on stanął na najwyższym stopniu podium.

W 2009 roku widzowie w San Remo byli świadkami niesamowitej walki między Markiem Cavendishem a Heinrichem Hausslerem.

Do pamiętnych należy także edycja z 2013 roku, rozgrywana w śniegu i deszczu.

Transmisja

Wyścig na żywo transmitowała będą stacje Rai Sport 2, Eurosport i Sporza (od 14:30). Po włosku relację można też oglądać w Rai 3 (od 15:40).