Philippe Gilbert po tygodniu ścigania w Paryż-Nicea, w bojowym nastroju oczekuje niecierpliwie na Mediolan-San Remo.
Były mistrz świata (2012) ma nie do końca wyrównane rachunki z La Classicissima. We włoskim monumencie nieprzerwanie startuje od 2005 roku (6. pozycja), dwukrotnie zajmując tam najniższy stopień podium (2008 i 2011). W minionym sezonie przyszło mu się zadowolić 13. lokatą.
Czuję się dobrze. Wyścig ku Słońcu był dla mnie dobrym treningiem. Jechałem w ucieczce, uniknąłem upadków. Wybrałem Paryż-Nicea do podniesienia formy i cel wykonałem
– mówi kolarz BMC Racing Team w Sporza.
Nigdy w przeszłości nie błyszczałem w Nicei czy Tirreno-Adriatico, a zawsze liczyłem się w San Remo. To mój wielki cel. Trasa mi odpowiada, a poza tym nie można porównywać klasyka do wyścigu etapowego. Forma jest dobra, może nie najlepsza, ale wystarczająco dobra na Primaverę.
– dodaje.
32-letni Gilbert na miejscu we Włoszech razem z drużyną będzie już we wtorek.
To prawda, bardzo wcześnie. Wolałbym trochę dłużej poprzebywać z rodziną. Istotny jest odpoczynek psychiczny przed wyścigiem. W każdym razie kolarstwo to mój zawód i tym co się obecnie liczy jest San Remo w niedzielę.
fot. ASO/G.Demouveaux