Danielo - odzież kolarska

Twój Ruch?

Relatywizacja. Fajne słowo. Relatywizacji poddane zostały moje poglądy w sprawie MPCC i Lampre. Początkowo uważałem, że Włosi sobie robią jaja i ewidentnie demonstrują swoje anty-nastawienie do polityki zwalczającej doping. Jest jednak też druga strona medalu.

Co daje ruch na rzecz wiarygodności kolarstwa samym ekipom? Praktycznie nic. Jedyną rzeczą, którą daje, są restrykcyjne przepisy antydopingowe. Podstawowych zasad jest dziewięć, przynajmniej tyle można znaleźć na oficjalnej stronie internetowej. Dotyczą one przede wszystkim etyki i bazują w mniejszym bądź większym stopniu na tzw. kodeksie etyki UCI sprzed kilku lat, który zachęcał do niewystawiania w składach zawodników podejrzanych o zakazane wspomaganie.

MPCC poszedł o krok dalej. Niedozwolone są iniekcje kortykosteroidów, czyli żadnego szprycowania. Jeśli kilku zawodników danej grupy wpadnie na koksie w przeciągu roku bądź dwóch, team jest zobowiązany do samo-dyskwalifikacji. Brudny delikwent zawieszony przynajmniej na sześć miesięcy, po banie nie może przez dwa lata otrzymać kontraktu w zespole z rodziny MPCC. Tak w największym skrócie.

Kiedyś mówiono głośno o współpracy ze związkiem organizatorów wyścigów AIOCC, który miał traktować zrzeszone w ruchu drużyny “przywilejowo”. Kiedyś… W rzeczywistości jednak szefowie imprez nie przejmowali się zbytnio członkostwem czy brakiem tego członkostwa przy rozdawaniu dzikich kart. CCC Polsat Polkowice do MPCC wstąpił dopiero w tym sezonie, a w kilku wyścigach z kalendarza WorldTour przecież już wystąpił.

O „popularności” ruchu najlepiej niech świadczy fakt, że jedynie jedenaście grup z pierwszej dywizji złożyło aplikację i weszło w struktury MPCC. Grono to pomniejszyło się po rezygnacji Lampre, które musiało wybrać między 1) ruchem, a 2) Diego Ulissim. Ponieważ więcej pożytku będzie miało z kolarza niż z ruchu, decyzja aż tak trudna nie była. Co prawda może ona dziwić, jeśli pamiętamy zajście przed ubiegłoroczną Vuelta a Espana. Wtedy z kadry wyleciał Chris Horner. Doświadczony Amerykanin miał zbyt niski poziom kortyzolu, co w kodeksie MPCC równało się z obligatoryjną ośmiodniową karencją.

Sprawa Krzysia do końca się nie wyjaśniła, lecz weteran wrócił do ścigania i nie został zdyskwalifikowany. Szefowie Lampre musieli czuć się niezadowoleni, nawet wkurzeni na MPCC, bo obok nosa przeszła im szansa zawładnięcia podium wielkiego touru. Szansa stracona, bo prawdopodobnie Horner nic sobie nie miał do zarzucenia, a taki czy inny level kortyzolu był rezultatem kuracji medykamentowej po potrąceniu przez samochód.

I teraz to samo Lampre mówi „nie”, pokazuje czerwone światło, wskazuje, że paragrafy MPCC nie są zgodne z regułami kodeksu pracy i UCI. W sumie mają rację, bo nie są. Wiedzieli jednak o tym dużo, dużo wcześniej. Przed Ulissim i przed Hornerem. Wtedy nie reagowali – nie musieli. Dzisiaj reagują – muszą.

Kryteria i myśl, jaką kieruje się MPCC, są godne podziwu i słuszne, choć radykalnie i nieraz nieco przesadzone jak dwuletnie “zawiasy”, ale ruch nie stanowi żadnej usankcjonowanej instytucji. Jest stowarzyszeniem, grupą sympatyków. Taką samą jaką jest klub miłośników gier RPG. Są w nim pewne wewnętrzne regulacje, do których trzeba się stosować. Jeśli nie, to wypad, bye, bye. Nikt jednak nie może nikogo pociągnąć do odpowiedzialności prawnej. Gdyby jednak te wszystkie zasady MPCC przenieść na grunt UCI i je „uprawomocnić”, sytuacja całkowicie by się odwróciła.

Wówczas np. Astana nie musiałaby narzucać sama na siebie karę zawieszenia, jak przed Pekinem, tylko zostałaby odgórnie zbanowana. Nie byłoby tych wszystkich dyskusji, że Kazachowie działali celowo opóźniając opublikowanie pozytywnych wyników krwi. A tak, dopóty dopóki to nie ulegnie zmianie, MPCC pozostanie mało znaczącym ruchem, który dla ekip jest ważny jedynie ze względu propagandowo-pijarowego. Dobrze w nim być, bo widać, że jesteśmy przeciwko dopingowi. Ale nic poza tym, co dokumentuje przykład Lampre. Nic nam przecież zrobić nie mogą.

W sumie powinniśmy być wdzięczni Lampre. Włosi dali nie tylko nam, ale też Unii sporo do myślenia. Choć podobne zrzeszenia zasługują sobie na poklask, to aż tak mocno ogólnego obrazka i wizerunku one nie przekształcą. Możliwe jest to tylko w kooperacji z UCI. Czy chciał, czy nie chciał.