To był „pomarańczowy” dzień w Andaluzji. Grega Bole po raz drugi zameldował się na podium, a Adrian Honkisz jechał w ucieczce dnia przez prawie 160 kilometrów.
Podjazd, który usytuowany był ok. 9 kilometrów przed metą był dla nas bardzo korzystny
– mówił po wyścigu Grega Bole.
Kilku szybkich kolarzy na nim odpadło i dzięki temu mogliśmy finiszować z mniejszej grupy. W końcówce Maciej Paterski wyprowadził mnie na bardzo dogodnej pozycji do finałowego sprintu. Finisz zacząłem trochę za wcześnie, ok. 350 metrów przed metą i wyprzedziło mnie dwóch bardzo dobrych zawodników. Do zwycięstwa zabrakło niewiele, ale jestem zadowolony z tego wyniku.
Równie imponująca, jak końcówka Bole, była także akcja Adriana Honkisza. Pomimo kraksy i obrażeń odniesionych dzień wcześniej, zameldował się on w ucieczce dnia.
Założenia były takie byśmy próbowali „skoków” na zmianę razem z Branislawem Samoilawem i mieliśmy się uzupełniać nawzajem
– opowiadał Adrian Honkisz.
Atakowaliśmy na zmianę i z któryś z tych ataków okazał się skuteczny. Przez długi czas musieliśmy się zmagać z czołowym wiatrem, co nie ułatwiało budowania przewagi. W drugiej fazie, gdy trasa zrobiła się bardziej pagórkowata, jechało mi się lepiej i liczyłem po cichu, że uda się nam dojechać do podnóża ostatniego wzniesienia. Tam mógłbym zaatakować. Niestety pomimo dobrej współpracy w ucieczce, peleton nam na to nie pozwolił.
We wczorajszej kraksie trochę się poobijałem. Mam poobcierane kolano i biodro, ale ból nie był na tyle dokuczliwy, bym nie mógł startować i walczyć.
inf. prasowa