Ponad 40 lat temu, w 1972 roku, Eddy Merckx bił rekord świata w jeździe godzinnej w dalekim Mexico City. Na wysokości, kręcąc na „normalnym” rowerze, „Kanibal” uzyskał 49,431 km. Po zmianie zasad nowy rekordzistą jest Matthias Brändle (IAM Cycling) – 51,852 km, a ma nim zostać Bradley Wiggins.
„Wiggo” zapowiedział, że w tym sezonie stawi czoła wynikowi Brändle. Kilka dni temu młodego Austriaka próbował zdetronizować Jack Bobridge (Orica-GreenEdge), lecz Australijczykowi zabrakło 500 metrów.
Jeśli nie masz znanego nazwiska i nie ustanowisz nowego rekordu, to żaden większy problem. Nikt nie będzie o tym pamiętał. Kiedy jednak nazywasz się Wiggins, musisz pobić rekord. Po prostu musisz. Ja znajdowałem się w podobnej sytuacji. Wygrałem już dwa albo trzy razy Tour de France, Giro d’Italia, ważne klasyki. Dziennikarze w Meksyku we mnie nie wierzyli, wiedziałem o tym. Wiedziałem jednak również, że bez rekordu godzinnego moja kariera będzie niekompletna
– powiedział Merckx.
Eddy sądzi, że Wiggins nie przekroczy bariery 55 km.
Gdybym dzisiaj miał bić ten rekord, zdecydowałbym się na zadaszony, długi tor. W Moskwie ma np. 333 metrów. Im dłuższe kółko, tym lepiej się wchodzi w zakręty
– dodał Merckx.