Danielo - odzież kolarska

Konrad Dąbkowski: „Mam jeszcze spore rezerwy”

Jeden z najszybszych polskich kolarzy – Konrad Dąbkowski podsumował swój pierwszy sezon w barwach ActiveJet Team.

Nie brakowało sukcesów, które jednak przeplatały się z małymi niepowodzeniami. Co najważniejsze – jak przyznaje sam zainteresowany – błędy zostały wyeliminowane.

Za tobą pierwszy rok w barwach ActiveJet Team. Sezon zakończony 3 zwycięstwami w wyścigach UCI, więc chyba jesteś zadowolony?

Na pewno jest progres jeśli chodzi o liczbę zwycięstw w porównaniu do poprzednich lat. Z tego powodu mogę być zadowolony, choć daleko mi do hura optymizmu. W końcu było kilka szans, aby ten dorobek był jeszcze większy. Za błędy popełnione w tym sezonie, postaram się odegrać w następnym.

Wszystko zaczęło się na Majorce. Nowy trener, zgrupowanie już w grudniu, a następnie pierwsze starty w prestiżowym Challenge Mallorca. Jak wspominasz tamten czas i pierwsze starty?

Dużo się działo, gdy powstawał projekt ActiveJet Team. Ekscytacja była bardzo duża, to nas dodatkowo napędzało i motywowało. Już od grudnia mieliśmy zapewnione warunki, o których każdy solidny kolarz marzy. Dla większości z nas była to nowość. Staraliśmy się przygotować jak najlepiej do pierwszych startów, które były bardzo prestiżowe, nie tylko ze względu na start wielu świetnych kolarzy. Wpasowaliśmy się w ten obraz bardzo dobrze. Zaplecze naszego zespołu jest na światowym poziomie. Nad formą fizyczną nadal musimy jeszcze pracować.

Sezon w Polsce nie rozpoczął się dla ciebie najlepiej. Groźna kraksa w Sobótce omal nie wykluczyła cię ze ścigania na wiosnę.

Rozpoczęcie sezonu w Polsce zazwyczaj jest nerwowe. Sobótka to miejsce pierwszego sprawdzianu na tle krajowej konkurencji. Dla wielu zawodników jest to pierwszy start, dla niektórych jeden z najważniejszych w sezonie. Ja podchodziłem do niego spokojnie, jednak już na 3 kilometrze leżałem w dużej kraksie i zakończyłem wyścig w karetce. Na szczęście nic sobie nie złamałem, ale jeszcze przez kilkanaście dni odczuwałem tę kraksę.

Pomimo tego chwilę później przyszły dwa zwycięstwa etapowe w „Kalisz-Konin”. Dodały ci one pewności siebie?

Każde zwycięstwo dodaje pewności, nieważne w jakiej rangi wyścigu. Pokazaliśmy całym zespołem, że jesteśmy silni i gotowi na zwycięstwa już od początku sezonu. Jestem sprinterem i wiem, że muszę wykorzystywać takie sytuacje. Rozlicza się mnie z ilości odniesionych zwycięstw.

Jak to często bywa w sporcie są sukcesy i porażki. Chyba takim niespełnionym dla ciebie miesiącem był maj? Nieudany występ w Memoriale Trochanowskiego, który wygrałeś rok wcześniej, później brak startu w Grodach, a i w kolejnych majowych wyścigach z pewnością liczyłeś na więcej.

Zdecydowanie maj był właśnie tym okresem, o którym chciałbym zapomnieć. Wiedziałem, że coś jest nie tak i trzeba to zmienić. Nie załamywałem rąk i działałem. Między innymi wróciłem do własnych nawyków żywieniowych i zacząłem odbudowywać formę.

Widać, że wyciągnąłeś wnioski. Przyszły kolejne triumfy, start w Tour de Pologne. Kiedy poczułeś, że wróciłeś na właściwe tory?

Tak naprawdę to już tydzień po „Trochanie”, ale zaufanie, które straciłem musiałem odbudowywać dość długo. Wypadłem z pierwszego składu, co mnie w cale nie dziwiło, ale najważniejsze było właśnie wyciągniecie odpowiednich wniosków.

Często słyszysz, że jesteś sprinterem numer 1 w Polsce. Czego ci brakuje, aby powalczyć również na zachodzie czy w takim wyścigu jak Tour de Pologne?

Nie chcę tego oceniać, czy jestem numerem jeden, pozostawiam to innym. Moim zadaniem jest wygrywanie i staram się je wykonać jak najlepiej. Wiem, że mam jeszcze spore rezerwy. Na pewno brakuje startów na najwyższym poziomie przez cały sezon. Nikt nie jest w stanie finiszować z najlepszymi „od święta”. Trzeba mieć jak najczęstszy kontakt ze światową czołówką. Dzięki temu zbierasz doświadczenie, podnosisz poziom, aż w końcu będziesz w stanie z nimi wygrywać.

Jesteśmy u progu nowego sezonu. Myśląc o nim na pewno analizujesz ten miniony. Doszukałeś się jakiś błędów, czegoś co mógłbyś poprawić, aby stać się jeszcze lepszym?

Staram się cały czas analizować błędy czy też obniżki formy, które się zdarzają. Pomaga mi w tym również trener Jakub Pieniążek. Wykluczyliśmy kilka rzeczy, dołożyliśmy kilka kolejnych i z tak udoskonalonym planem przygotowań ruszam do pracy.

Przygotowania idą pełną parą?

Trening ogólny rozpocząłem od listopada. Specjalistyczną pracę zaczynam od grudnia.

O czym marzy Konrad Dąbkowski przed sezonem 2015?

O własnym Ferrari!

inf. prasowa
fot. Szymon Gruchalski