Niesamowity rajd na 6. etapie Tour of Britain dał Alexowi Dowsettowi (Movistar Team) prowadzenie w brytyjskim wyścigu.
25-letni Brytyjczyk, jedyny w peletonie kolarz ze zdiagnozowaną hemofilią, do ucieczki zabrał się z Tomem Stewartem (Madison Genesis) i Austriakiem Matthiasem Brandlem (IAM Cycling).
Trójka w teorii skazana była na pożarcie, jednak brak odpowiedniej kalkulacji w peletonie sprawił, że na ostatnich kilometrach widzowie byli świadkami pasjonującej batalii o koszulkę lidera wyścigu, po którą jak szalony pędził Brytyjczyk z Essexu.
To był najcięższy dzień w moim życiu. Zabrałem się do ucieczki, ale wiedziałem, że będzie wiało, więc myślałem sobie – scenariusz na dziś – odpuszczą, a potem złapią. Ale kiedy przewaga podskoczyła do 7 minut, pomyślałem, że to już sporo. Potem 8, 9 minut, wtedy już zacząłem naprawdę mocno przyciskać
– tłumaczył Dowsett przed kamerami ITV.
Brytyjczyk w końcówce przechodził samego siebie by dojechać do mety półtorej minuty przed peletonem i wydrzeć prowadzenie z rąk Michała Kwiatkowskiego (Omega Pharma-Quick Step). Polak gonił sam – jego koledzy z ekipy byli w stanie dawać jedynie krótkie zmiany, zostawiając 24-latkowi kierowanie pościgiem.
Dowsett nie był zainteresowany etapową wygraną i do ostatniego metra jechał w rytmie czasówki, walcząc o każdy cal i każdą sekundę.
Dogadałem się z Matthiasem. On miał wziąć etap, bo ja miałem dobrą szansę by przejąć koszulkę. To było ryzykowne, ale byłem w stanie pójść na taki układ. I dałem z siebie wszystko. Bez Matthiasa nie dałbym rady. Tom z Madison Genesis przeżył chyba najcięższy dzień życia, bardzo się napracował. Dziękuję też Rogerowi [Hammondowi], który dopingował nas z auta
– uśmiechał się po dekoracji.
Przed kolarzem hiszpańskiej grupy kolejne etapy. Dzisiejszy – 225 kilometrowy, z dwoma podjazdami w końcówce – oraz niedzielne zmagania – 8 kilometrów czasówki i finał w Londynie.
Dam z siebie wszystko. Kwiatkowski jedzie jak pociąg pospieszny, więc muszę odpocząć i pojechać najlepiej jak umiem
– zapowiedział Brytyjczyk, ostrożnie oceniając swoje szanse na najdłuższym etapie wyścigu.
fot. Movistar Team