Danielo - odzież kolarska

Peleton bzdur #3: TdP 2014

Widok z pokoju na przyhotelowy parking: autokar Tinkoff Saxo, kilka samochodów drużynowych, mechanicy i obsługa rozmawiająca między sobą po hiszpańsku. W tle słynny kielecki kościół Salejzan i jeszcze słynniejszy dworzec PKS-u. Tak się zaczął kolejny dzień Tour de Pologne.

Już od samego rana na miejskim rynku rozpoczęto przygotowania do etapu. Bramka – postawiona, barierki – postawione, bułeczki – zakupione. W okolicach mety pojawił się Andrzej Piątek, pojawili się też zawodnicy miejscowego klubu. Była również telewizja.

Jak mieliśmy Tinkoff Saxo pod nosem, to grzechem śmiertelnym byłoby nie pogadać z misterem Rafa i misterem Paolo. Luz blues. Rozmawialiśmy o rzeczach banalnych i mniej banalnych. Zaciekawiła nas jednak jedna mało istotna sprawa: kto tak naprawdę sprząta w ich wspólnym mieszkaniu w toskańskiej Lucca? Kto im gotuje? Sami? I dlaczego Poljanex nie lubi rozwiązywać krzyżówki ani sudoku?

A potem? Potem rozkopane Kielce i start. Etap niby krótki, a jednak długi. Ucieczka od kilometra zero. Tacior, Franek prześcignęli nawet fotografów na motorach – tak szybko kręcili. Co prawda lekko z górki, lecz zawsze.

Książę Damiano się ścigał, chociaż jego noga mówiła raczej „chcę do domu”. Henao – nie, nie ten, ten młodszy Sebastien – obchodził dzisiaj urodziny, a dyrektor sportowy drużyny Sky zaśpiewał mu przez radio tour Happy birthday. Taki miły akcent dnia.

Na mecie w Rzeszowie jakiś pan zaczepia nas w parku. „A Majka dzisiaj który?”. „Daleko”. „Eeee…” Siła w narodzie jest, nie ma co 🙂

Sporo tej siły potrzebował Maciek Paterski. Obronił koszulkę lidera klasyfikacji górskiej, nie zasnął na etapie, a jutro ma podobno uciekać. Prawdopodobieństwo w procentach? Spore. Idźcie ludzie do buka! I pamiętajcie: jutro nie zostanie rozegrany pierwszy etap górski, chociaż taką informację próbowała nam sprzedać kochana TVP. Kopalniane hałdy ciężko nazwać górami 🙂