Danielo - odzież kolarska

Tour de France 2014: Francuzi zjednoczeni w walce o czołowe lokaty

Tak dobrze trójkolorowym nie szło na trasach Tour de France już od dawna. Dwa wygrane etapy, żółta koszulka w Dzień Bastylii i czterech zawodników w czołowej dziesiątce – to wyniki, na jaki kibice francuscy czekali od lat.

Po latach posuchy, latach leczenia kaca po aferze Festiny i marzeniu o kolejnym Richardzie Virenque, francuscy kibice wreszcie mają zawodników, których mogą wspierać w walce o czołowe pozycje w swoim ukochanym wyścigu.

W ostatnich siedmiu latach francuscy kolarze wygrali w sumie 19 etapów “Wielkiej Pętli”, spędzili 13 dni w maillot jaune, dwukrotnie wygrali klasyfikację górską, raz młodzieżową. Wyniki, jakiego pozazdrościłoby im wiele nacji. We Francji jednak ciągle trwa oczekiwanie na kolarza, który zluzuje Bernarda Hinault na pozycji ostatniego francuskiego zwycięzcy Touru.

“Borsuk” wygrał po raz ostatni w 1985 roku i od tego czasu wiernie strzeże każdego podium, od czasu do czasu strącając z niego natrętnych kibiców. Jego wyniku nie udało się jednak poprawić kolejnym pokoleniom francuskich orłów – Fignon przegrał z Le Mondem o 8 sekund, w latach 90. nie dali rady napakowani testosteronem i EPO kolarze Festiny.

W tym roku po 15 dniach “Wielkiej Pętli” wygrane etapy na swoim koncie zapisali już Blel Kadri i Tony Gallopin i choć nie jest to jakiś rekord, to Francuzi mają olbrzymie powody do radości, oglądając czwórkę swoich rodaków w rozgrywce o podium Grand Boucle.

Brzemię walki o wyniki na trasie narodowego wyścigu nie spoczywa już na gromadce “dzielnych Francuzów”, którzy łapią się w każdą z możliwych ucieczek i próbują za wszelką cenę wygrać etap. Sandy Casar już na emeryturze, Thomas Voeckler coraz starszy (choć śmiało stawiać można dolary przeciw orzechom, że na etap do Bagneres-des-Luchon patrzy łakomie), Pierrick Fedrigo nie pojedzie już za bardzo po kolejny etap, coraz słabiej idzie także Sylvainowi Chavanelowi.

pinot2014-selfie
Po latach posuchy, w peletonie mamy jednak nową generację francuskich kolarzy, którzy koncentrują się na walce o klasyfikację generalną dużych wyścigów. Przełom nastąpił w 2012 roku – po świetnej jeździe Pierra Rollanda i Thomasa Voecklera w Tourze 2011 – wyścigi wygrywać zaczęli młodzi sprinterzy – Nacer Bouhanni, Bryan Coquard czy mistrz świata orlików z 2011 – Arnaud Demare. Zabłysnął Thibaut Pinot, klasę potwierdził Rolland. Po raz kolejny zadziwia były kolarz górski – Jean-Christophe Peraud – a przebojem do czołowej dziesiątki wjeżdża świetnie mówiący po angielsku Romain Bardet.

Dziś, w dniu przerwy, przed wjazdem w Pireneje, francuscy kolarze zajmują trzecie, czwarte, szóste i dziesiąte miejsce w klasyfikacji generalnej. Pokolenie 1990 razy dwa – Thibaut Pinot i Romain Bardet oraz 27-letni Rolland. No i 37-letni Jean-Christophe Peraud, może niepasujący tu metryką, ale duchem młody i zapalony do walki na szosie.

Na wygraną raczej nie ma szans – Vincenzo Nibali zdaje się być poza zasięgiem rywali i jeśli w Pirenejach nie przytrafi mu się jakiś kryzys lub wypadek losowy, powinien w Paryżu stanąć na najwyższym stopniu podium.

Realne jest jednak podium. Paryska L’Equipe wyraża dziś nadzieję, że 17 lat po drugim miejscu Richarda Virenque’a, na podium w Paryżu stanie ich rodak. Takich rozważeń nie prowadzą, przynajmniej oficjalnie, czterej muszkieterowie.

Na razie nie myślę o podium. Muszę nadrobić trochę czasu nad rywalami, bo na czasówce mogę sporo stracić. Wspinaczki w Pirenejach bardziej mi odpowiadają, ale nie myślałem konkretnie o żadnym z etapów. Nie walczę z Thibaut Pinot, to mój przyjaciel. Dlaczego nie mielibyśmy obaj skończyć tego wyścigu jak najwyżej?

– mówi Bardet, którego stopniowy rozwój można było obserwować przez ostatnie dwa lata.

Zaskakująco dobrze w klasyfikacji generalnej trzyma się za to 27-letni Rolland. Podopieczny Jeana-Christophe’a Bernaudeau w ramach odmiany ruszył w tym roku na trasę Giro d’Italia, do Triestu dojeżdżając na czwartej pozycji. Dziś zajmuje 10. miejsce w “Wielkiej Pętli” i marzy o rozkręceniu nóg w Pirenejach.

Na Tourze nie ma łatwych dni. Każdego dnia jedziesz wszystko, jak na klasyku. Na początku wyścigu miałem wzloty i upadki. Słabo czułem się na La Planche des Belles Filles, na etapie do Chamrousse straciłem trochę czasu. W Risoul było lepiej, moje nogi kręciły dobrze, czuję się lepiej w miarę upływu czasu. Mam nadzieję, że tak będzie w trzecim tygodniu i jeśli uda mi się dobrze pojechać w Pirenejach, to będę zadowolony. W czołówce są też inni Francuzi. Jest dobrze

– mówi, także podkreślając dobrą jazdę kolegów.

Dyspozycja Francuzów nie umyka uwagi czołowych zespołów świata. Dave Brailsford, szef zespołu Sky, na łamach L’Equipe zapowiadał, że chciałby wygrać Tour z Francuzem. Podobno toczą się już zakulisowe rozmowy, mające na celu pozyskanie Pinota.

Do Cofidisu przejść ma Bouhanni, w tym roku trzykrotnie zwycięski na trasie Giro d’Italia. Młodych i zdolnych Francuzów przybywa pod skrzydłami Vincenta Lavenu i Marca Madiot. Czy uda im się sprawić, by w Paryżu na twarzy Hinault i wszystkich kibiców zagościł promienny uśmiech?

Dlaczego nie? Bardet i Pinot są dopiero na początku swojej drogi. Wszystko przed nimi.

fot. ASO/B.Bade