Danielo - odzież kolarska

Tour de France 2014: wypowiedzi po 9. etapie

Kiedy w 1946 roku Fausto Coppi wygrał Mediolan – San Remo po blisko 200-kilometrowym rajdzie, historycy nazwali jego wyczyn “wielką podróżą Coppiego”. Dziś wielką podróż po Wogezach odbył na trasie Tour de France Niemiec Tony Martin.

Mistrz świata w jeździe indywidualnej na czas nie od dziś pokazuje, że pozwalanie mu na zorganizowanie akcji zaczepnej na etapie Grand Touru nie jest do końca dobrym pomysłem. Przed rokiem, podczas hiszpańskiej Vuelty, Niemca złapano w ostatniej chwili – 50 metrów przed linią kreski, gdy finiszował po zwycięstwo, mające wieńczyć ponad 170-kilometrowy rajd.

Dziś na “Panzerwagena” nie było mocnych.

Różnica między wygraniem czasówki a wygraniem zwykłego etapu jest taka, że dziś miałem więcej czasu by się cieszyć. Wygrana w takim stylu to coś specjalnego. Próbowałem zrobić już coś takiego, ale przyjechałem drugi na Mont Ventoux w 2009 roku. W tym roku organizatorzy wyznaczyli jedną czasówkę, więc zaprojektowałem drugą

– mówił na mecie uradowany Niemiec.

Wszyscy wiedzieliśmy, że dziś ucieczka ma szansę. Jechałem z Alessandro De Marchim i powiedziałem mu, że może zbierać punkty na premiach. Kiedy zostało nam 30 sekund przewagi, postanowiłem, że ruszam. Wiedziałem, że pogoń w końcu się podda – dla mnie nie jest problemem jechać 50-60 kilometrów na czas, nie brakuje mi siły. Czuję się znakomicie, ani przez chwilę nie miałem dziś problemów, szczególnie, że przy trasie wielu niemieckich kibiców dodawało mi sił

– wyjaśniał 29-latek.

Pozory czasówki pomógł Martinowi zachować jego kolega po fachu – Szwajcar Fabian Cancellara (Trek Factory Racing). “Spartakus” przyprowadził goniącą Niemca grupkę, na mecie meldując się 2:45 po zwycięzcy. Początek etapowej tabelki prawie jak na etapie walki z czasem…

Co mogę powiedzieć? Dziś jestem drugi, a moja córeczka obchodzi drugie urodziny. Wszystkiego najlepszego, Elino!

– powiedział na mecie.W jazdę na czas nie chcieli bawić się kolarze Astany. Vincenzo Nibali bez protestu oddał żółtą koszulkę lidera, odpowiedzialność za je prezentowanie w Dniu Bastylii cedując na Francuza Tony’ego Gallopina, który na ostatnich kilometrach brał przykład z prowadzącego Martina, do mety gnając z myślą o spełnieniu snów każdego francuskiego kolarza.

Zrobiłem to! Myślałem o koszulce od bruków, jednak to co dziś czuję jest nie do opisania. Jako dziecko nie mogłem marzyć o tej koszulce, bo dostawałem baty na każdym wyścigu. Wiedziałem, że dziś będzie okazja i nie chciałem jej przepuścić. Jutro, w dzień święta narodowego, pojadę w żółtej koszulce. To więcej niż fantastycznie. Jutro nie będzie łatwo jej bronić, faworyci wyścigu przejdą pierwszy poważany test, a ja mam tylko półtorej minuty przewagi. Będę walczył, chciałbym zachować prowadzenie przez więcej niż jeden dzień

– powiedział na konferencji prasowej promieniejący 26-latek.

fot. ASO/X.Bourgois