Danielo - odzież kolarska

Tour de France 2014: wypowiedzi po 5. etapie

Niesamowity etap Tour de France za nami. Co wiemy? Że Lars Boom (Belkin) kapitalnie odnajduje się w najgorszych nawet warunkach i że Vincenzo Nibali (Astana) naprawdę przejął się brukiem i nie próżnował przed startem Grand boucle.

Spełnia się sen. Wygrana etapowa w Tour jest już piękna sama w sobie, ale ten dzisiejszy triumf jest szczególny, bo odniesiony w takich, a nie innych warunkach na kostce

– cieszył się Boom, który karierę zaczynał jako przełajowiec.

Boom jest pierwszym Holendrem od dziewięciu lat, który triumfował na odcinku Tour de France.

Wyścig był szalony, cały dzień padało, było ślisko. Po sektorze nr 8 grupa się podzieliła, powiedziałem do mojego kolegi Sepa Vanmarcke’a, by przyspieszyć i jeszcze bardziej ją podzielić. Nibali pokazał dzisiaj klasę i świetną taktykę. W ostatnim zakręcie odwróciłem głowę, wiedziałem już, że zwycięstwo jest moje

– dodał Boom, który na początku tego roku złamał łokieć.

Niesamowity dzień za nami. Udało mi się za każdym razem jechać w dobrej pozycji, również w sektorach brukowych. Ustawiliśmy sobie naprawdę dobrą taktykę, team pojechał kapitalnie. Specjalnie się przygotowywałem na ten etap, kto mógł jednak przypuszczać, że będziemy jechać w takich warunkach. I kto mógł wiedzieć, że Contador zostanie w tyle

– mówił Nibali, który umocnił się na prowadzeniu klasyfikacji generalnej.

Alberto Contador (Tinoff Saxo) nie mógł być zadowolony z przebiegu etapu. Do Enzo stracił na kresce 2:37 min.

Ciężki, skomplikowany dzień. Straciliśmy trochę czasu, w najbliższych dniach chcemy zredukować straty. Najważniejsze, że skończyliśmy ten dzień bez kraks i kontuzji. Musimy teraz odpocząć

– relacjonował „Księgowy”.

Peter Sagan (Cannondale) natomiast znowu obronił zieloną koszulkę i prowadzi w klasyfikacji młodzieżowej. Jutro jednak w białym trykocie wystąpi Michał Kwiatkowski (Omega Pharma-Quick Step).

Etap kończę z posmakiem słodko-gorzkim. Dobrze, że dojechałem do mety w czubie, nie wywaliłem się po drodze i sięgnąłem po kolejne punkty. Z drugiej strony jestem niezadowolony, ponieważ mogłem jechać razem z Boomem, Nibalim, Jakobem Fuglsangiem (Astana), ale na przedostatnim odcinku po kostce nie kręciłem z przodu. Szansa przepadła. Próbowaliśmy gonić, było już jednak za późno

– stwierdził Słowak.

Bartosz Huzarski (NetApp) przyjechał 157. ze stratą 19 minut.

Coś mi mówi, że to nie będzie szczęśliwy dla mnie wyścig. Kolejny poważny defekt w ważnym momencie etapu, dziś np przed pierwszym sektorem bruku, efektem czego 20 min straty na etapie bo później dognać to rozpędzone towarzystwo to mission impossible. Ale luz, głowa do góry i jedziemy dalej.