Dzisiejszy etap Tour de France eksperci porównują do Liege-Bastogne-Liege. Na trasie kolarze muszą się wspinać na kilka mniejszych podjazdów, tereny w Yorkshire są nieźle pofałdowane. Jeden pan jednak uważa, że prawdopodobnie wszyscy przeceniamy odcinek numer dwa.
Ten pan nazywa się Malcolm Elliott, pochodzi z Sheffield, gdzie zakończy się rywalizacja w niedzielę i jest legendą angielskiego kolarstwa. W 1989 roku wygrał klasyfikację punktową Vuelta a Espana.
Chyba przeceniamy ten etap. To jest tak, jak z filmem, który polecił nam przyjaciel. Okazuje się z reguły, że ten film jest przereklamowany
– stwierdził Elliott.
Liderowi „Wielkiej Pętli” Marcelowi Kittelowi zdanie Elliotta jest raczej obojętne. Już wczoraj wieczorem po tym, jak wygrał odcinek do Harrogate i założył maillot jaune, dał się sfotografować ze swoim rowerem na hotelowym łóżku. Bike oczywiście wzbogacony został o wstawki w kolorze żółtym. Na tym sprzęcie niemiecki sprinter przystąpił do 2. etapu.
W koszulce w grochy wystartował za to inny Niemiec – Jens Voigt, który 17 raz w swojej karierze ściga się w Tour de France. Zadebiutował w 1998 roku, wtedy również, będąc neo-profi, założył trykot najlepszego górala. Wczoraj na dodatek na podium mógł pogawędzić sobie z rodziną królewską. Klawe jest życie zawodowca…
Aha, dla statystyki: wczoraj przy trasie ustawiło się 2 mln kibiców. Wow!