Danielo - odzież kolarska

Peleton bzdur #3

„Nogi mnie bolą”. „A co cię ma boleć? Uszy?” – Kasia Niewiadoma przypomniała dzisiaj przy kawie kultowe powiedzenie Pauli Brzeźnej-Bentkowskiej. Kilkanaście minut wcześniej Paula zwierzała się, że prawdopodobnie będzie zmieniała swoją specjalność. Jak zapowiedziała, tak zrobiła. Dowody? Proszę bardzo.

Piątek w Sobótce przywitał nas fantastyczną, kolarską pogodą. Słonko, słonko, jeszcze raz słonko. No, i trochę wiaterku, nieprzeszkadzającego wiaterku. Humory wszystkim popsuł jednak poranny przegląd „internetów”. Okazało się, że w niedzielę ma padać deszcz. Więcej, ma lać, grzmieć, po prostu będzie nieciekawie. Przemek Kasperkiewicz niezbyt się tą informacją przejął. Jednym haustem wypił swoją kawę i pojechał dalej. Podobno na dalszy trening, lecz z Przemkiem to nigdy nie wiadomo 🙂

kawiarnia

Na trasie trenowali i Piotr Wadecki, i Piotr Kosmala, i Leszek Szyszkowski, i Andrzej Piątek. Czyżby szykowali się do startu w elicie mężczyzn? Wielki comeback? Ciężko stwierdzić, panowie milczeli. Małomówny był też Karol Domagalski. Karol, ty pamiętasz jeszcze o tym rowerze, który mi wisisz?

Wisieć to wisiały przede wszystkim dzisiaj piękne warkocze Marty Lach. Warkocze wręcz dynamiczne, złote, przynoszące szczęście. Marta została mistrzynią wśród juniorek. Juniorzy natomiast niezbyt kwapili się do podpisywania listy, a potem niektórzy pogubili chipa. Doszło do tak wielkiego zamieszania, że długo nie było wiadomo, kto prowadzi. Podawano różne, przeróżne numery. Smoliński, Staniszewski, Skibiński? Ktoś w każdym razie na “S”. S jak Sobótka. 🙂

Pech chciał, że został złapany. Kazimierz Prokopyszyn miał rację. “Dojdzie grupa” powiedział. Co doświadczenie, to doświadczenie. Wygrał Kamil Zawistowski w mega dynamicznych skarpetkach. Popatrzcie tylko na zdjęcie. One wszystko mówią, albo raczej zakazują mówić…

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

To jednak nie koniec naszej opowiastki, przenosimy się do naszego zagranicznego asa. Mimo że ulubionym kolorem Michała Kwiatkowskiego jest czerwony, nie wybrał się nasz mistrz szlakiem czerwonym na szczyt Ślęży. W swoim napiętym planie przed Tour de France znalazł czas na chwilę relaksu i wybrał się za to do fryzjera. A na wzmiankę o górującej nad Sobótką górze uśmiechnął się tajemniczo, potwierdzając, że i do niego dotarła plotka metę niedzielnego wyścigu sytuująca w okolicach jej szczytu.

Przed jutrzejszym startem orlików humory dopisują za to w ekipie TC Chrobry Głogów. “Stoszu, bamboszu, kaloszu” słychać znad obficie zastawionego stołu. Istotnie, Patryk w wybornym humorze, jutro będzie na pewno atakował, co do tego nie ma dwóch zdań. Premii górskich co prawda brak, ale rajd na metę niewykluczony.

Zadatki na mistrza także wykazuje. Dowód? Kolor ulubiony? – Czerwony! – mówi bez wahania, błyszczy znajomością języków obcych, podając także uzasadnienie. Nie, tego już nie opublikujemy, nie ma jeszcze 23 😉