Jeszcze Tomasz Marczyński wraz ze swoimi kolegami z CCC Polsat Polkowice startuje w Tour de Suisse, lecz w najbliższym tygodniu pojawi się na trasie szosowych mistrzostw Polski, jakie rozegrane zostaną w Sobótce/Zawoni.
Pytamy „Mańka”, co u niego słychać. Trzykrotny mistrz kraju (dwa razy we wspólnym, raz na czas) w charakterystycznym dla siebie luźnym stylu odpowiada, że „wszystko under control”:)
Przez ostatnie 20 dni przed szwajcarską etapówką ostro trenowałem w górach. W Tour de Suisse powinienem się rozpędzić i na MP powinno być wszystko w porządku
– mówi 30-latek.
Marczyński weźmie udział zarówno w czasówce, jak i we wspólnym.
Do ITT podejdę z marszu, ale dam z siebie wszystko. Wspólny to, jak każdy wie, dziwny wyścig, rządzący się swoimi prawami. Oprócz dobrej formy dochodzą jeszcze takie czynniki, jak dobry dzień czy łut szczęścia. Generalnie jednak nie czuję i nie mam napięcia, by założyć koszulkę z orzełkiem. Jeśli jednak nadarzy się ku temu okazja, to na pewno nie pogardzę
– śmieje się „pan z brodą”.
Tak, Tomek ostatnio zapuścił brodę. Podobnie zresztą, jak pół zawodowego peletonu.
Najważniejsze, by wygrał ktoś z mojej ekipy, wtedy będziemy wszyscy szczęśliwi. Z roku na rok poziom naszego kolarstwa się podnosi, jest coraz lepiej. Nie tylko zagranicą, ale również na własnym podwórku. Nie możemy zatem nikogo lekceważyć, do każdego musimy podejść z odpowiednim respektem
– dodaje 13. zawodnik Vuelta a Espana (2012) i dwukrotny zwycięzca klasyfikacji górskiej Tour de Pologne (2012, 2013).