Danielo - odzież kolarska

Giro d’Italia 2014: powiedzieli na Plan de Montecampione

Uff, działo się, działo na finałowym podjeździe Plan de Montecampione, kóry wieńczył 15. etap Giro d’Italia.

Fajerwerki wystrzelił Fabio Aru (Astana), natomiast Rafał Majka (Tinkoff Saxo) z jednej strony zanotował trochę strat, z drugiej zyskał, zbliżając się do pozycji wicelidera. Największym przegranym jest chyba Cadel Evans (BMC Racing), który będzie miał co analizować podczas dnia przerwy.

To nie był mój dzień. Wydaje mi się, że z bardzo dobrej strony pokazał się Rigoberto Uran, który nie spanikował. Mogłem pojechać lepiej, bez dwóch zdań. Ale teraz tego już nie poprawię. Będę miał na to następne dni

– powiedział Evans.

Australijczyk przyznał, że nie wierzył, iż w niedziele zamelduje się kilkanaście sekund za swoimi największymi konkurentami.

Nie takie miałem plany. Teraz mam nadzieję, że jutro trochę uda mi się wypocząć. Po dwóch tygodniach Giro d’Italia faworyci są bardzo blisko siebie. Chyba nikt wcześniej się tego nie spodziewał

– dodał „kangur”.

Wszystkich zachwycił Fabio Aru. Niespełna 24-letni Włoch przyjechał na Giro w roli pomocnika Michele Scarponiego, tymczasem po 2/3 wyścigu może coraz śmielej marzyć o końcowym podium.

3 kilometry przed metą rozejrzałem się i stwierdziłem, że jestem nieco mocniejszy od rywali. Podjąłem więc atak, żeby przekonać się co tym osiągnę. Przed etapem nie wiedziałem jak mi pójdzie na podjeździe, atakując nie byłem przekonany na ile starczy mi sił.

– powiedział kolarz Astany.

Trudno mi opowiedzieć co odczuwałem. To było coś wspaniałego jadąc jak Quintana czy Uran. Kiedy kręciłem obok nich miałem gęsią skórkę. A ostatnie kilometry to coś nie do opowiedzenia. Nigdy czegoś podobnego jeszcze nie odczuwałem.

Nie myślę co będzie dalej w wyścigu, a także po jego zakończeniu, w kolejnych miesiącach i latach. Staram się krok po kroku podnosić swój poziom. Znakomicie czuję się w Astanie. Tacy weterani jak Scarponi i Tiralongo nie mają oporów by pozostawać do dyspozycji 23-latka. Taktyka pozostaje ta sama, walczyć na kolejnych etapach, a co z tego wyjdzie to zobaczymy.

Dla Urana Aru był dzisiaj po prostu za mocny.

Dlatego pozwoliłem mu jechać i dałem sobie spokój z pogonią. Wszystko jest ok., jesteśmy zadowoleni z przebiegu wyścigu. Do końca rywalizacji jest jeszcze tydzień, a ja jadę w maglia rosa

– oświadczył lider wyścigu.

Dziś moje odczucia były lepsze niż w sobotę. Każdy etap jest inny, nie można poświęcić wszystkiego na takich odcinkach jak dzisiejszy.

Spodziewałem się ataku po Pozzovivo, a nie po Aru. Przez moment pojechałem za nim, ale zabrakło nogi. Pamiętam go z zeszłorocznego Giro, zaskoczył mnie w ostatnim tygodniu, był bardzo silny. Jest młody, cała przyszłość przed nim. W sobotę to nie był mój zły dzień, tylko trochę gorszy, prawdopodobnie zapłaciłem za wysiłek włożony w jazdę na czas. Dziś było lepiej, lubię takie podjazdy.

Zaliczyłem już cztery Giro, mam pewne doświadczenie. Starałem się utrzymać Aru, a że okazał się silniejszy, to wybrałem jazdę własnym rytmem. To samo, gdy przyspieszył Quintana: ‘jazda we własnym rytmie’. Teraz czekamy na finałowy tydzień.

Rafał Majka (Tinkoff-Saxo) podzielił się swoimi odczuciami na FB.

Na finałowym podjeździe czułem się dzisiaj lepiej niż wczoraj pod Oropę. Mimo tego nie byłem w stanie podążyć za najmocniejszymi dzisiaj kolarzami. Straciłem nieco sekund w generalce, ale to nie moje ostatnie słowo. Od początku nastawiam się na ostatni tydzień i tutaj będę chciał pokazać, na co mnie stać

Wilco Kelderman (Belkin) przyjechał w grupie Cadela Evansa.

U stóp podjazdu ktoś uderzył w moją kierownicę. Omal nie upadłem. Straciłem nieco z koncentracji i już do końca nie odzyskałem dobrych odczuć. Kiedy poszły ataki wybrałem jazdę własnym tempem. Bardzo się cieszę, że dojechałem w grupie z Evansem. Zdawałem sobie sprawę, że trudno będzie mi się utrzymać na piątym miejscu w klasyfikacji. Nie widzę więc powodów do zmartwień.

Rozczarowania nie krył Domenico Pozzovivo (Ag2r), który musiał przełknąć gorzką pigułkę. Włoch na mecie nie był szczególnie wylewny

Liczyłem na znacznie więcej. To był mój gorszy dzień, dlatego starałem się minimalizować straty.

fot: LaPresse