Jak na razie w sprincie Nacer Bouhanni jest na trasie Giro d’Italia nie do pokonania. Francuz z ekipy FDJ.fr ponownie pokonał Giacomo Nizzolo (Trek).
25-latek może mówić o szczęściu, podwójnym szczęściu. Na ostatnim zjeździe dnia z niekategoryzowanego podjazdu stracił kontakt z czołowymi pozycjami, jednak z pomocą Sebastiena Chavanela złapał odpowiednie koło. I nie uczestniczył w masowej kraksie wywołanej przez Tylera Farrara (Garmin-Sharp).
Finał był bardzo szybki, ale moja ekipa dzisiaj znowu świetnie się sprawiła. Byli w pogotowiu, kiedy ich potrzebowałem, wszystko idealnie zafunkcjonowało. Wystarczyło tylko dobrze zafiniszować, co też uczyniłem
– mówił Bouhanni.
Wtorek spokojnie upłynął dla Cadela Evansa (BMC Racing), który skoncentrowany musiał być praktycznie wyłącznie w końcówce.
Jedyną trudniejszą i problematyczną rzeczą był dzisiaj zjazd na krótko przed metą. Dlaczego? Bo był niebezpieczny. Tak samo jak ostatnie kilometry. Dużo zakrętów, wąskie drogi. Za mało miejsca na tak dużą grupę
– stwierdził lider Giro.
fot. Lapresse