W kuriozalnym, chaotycznym finale czwartkowego etapu Giro d’Italia na Montecassino najwięcej szczęścia miał Michael Matthews.
Młody Australijczyk pokazał klasę wygrywając w maglia rosa odcinek i powiększając przewagę w generalce.
Nie mogę w to uwierzyć, co się wydarzyło. Moja ekipa świetnie na mnie pracowała, wywalczyła dla mnie idealną pozycję. Udało się obronić koszulkę lidera. Nie myślałem, że zdołam sięgnąć po zwycięstwo etapowe
– mówił zawodnik teamu Orica-GreenEdge.
Kraksa na ostatnich kilometrach zatrzymała kilku faworytów do wygrania – m.in. Joaquima Rodrigueza (Katusha), który złamał sobie kciuk i już nie jedzie w wyścigu, czy Rigoberto Urana (Omega Pharma-Quick Step).
Wszyscy kolarze z grona pretendentów z wyjątkiem Cadela Evansa (BMC Racing) zostali zatrzymani lub sami leżeli na drodze. Całe szczęście sam nie doznałem zbyt ciężkich urazów. Jestem lekko poobijany i mam zdartą skórę na lewym łokciu oraz biodrze. Nic poważnego
– powiedział Uran.
Przez karambol z kilkunastosekundową stratą na kresce zameldowali się również Przemysław Niemiec (Lampre-Merida) oraz Rafał Majka (Tinkoff-Saxo). Najszybciej pozbierał się Majka.
Rafa pokazał siłę goniąc czołówkę po upadku i nie tracąc do faworytów czasu wyłączywszy oczywiście Cadela. Szkoda Nicolasa Roche’a. Będziemy musieli dla niego znaleźć inne cele w tym Giro, bo na generalkę już nie ma co patrzeć
– oznajmił dyrektor sportowy duńsko-rosyjskiej ekipy Lars Michaelsen.