Danielo - odzież kolarska

Cadel Evans powiększa przewagę

Australijczyk Cadel Evans był jednym z nielicznych liderów ekip, któremu udało się uniknąć gigantycznej kraksy przed podjazdem pod Monte Cassino.

Najdłuższy etap tegorocznego wyścigu miał doprowadzić kolarzy do wzgórza Monte Cassino, na którym rozegrać się miała walka o zwycięstwo. 240 kilometrów płaskiego terenu stwarzało spore zagrożenie kraksami i wypadkami, jednak początkowo nic nie zapowiadało aż takiej katastrofy – peleton bez kłopotów pokonał większą część dystansu i zbliżył się do finałowego podjazdu.

10 kilometrów przed metą, upadło trzech kolarzy. Chwilę później, na śliskiej nawierzchni, na sporym rondzie, na ziemię poleciała cała grupa zawodników. W sumie bolesne spotkanie z asfaltem zaliczyło dziś 53 uczestników wyścigu.

Dzisiejszy etap był stresujący, bo wiedzieliśmy, że będzie bardzo, bardzo niebezpiecznie. W końcówce jechaliśmy już bardzo szybko, mieliśmy wiatr w plecy. To rondo było ważne, było tylko 1,5 kilometra przed podjazdem. Jechaliśmy tam już 70 kilometrów na godzinę. Współczuję wszystkim, którzy ucierpieli w kraksie. Każdy chciał być na jak najlepszej pozycji, my trzymaliśmy Cadela z przodu. Jest mi naprawdę przykro, że tak się to skończyło

– mówił dyrektor sportowy ekipy BMC – Fabio Baldato.

Evans w momencie kraksy jechał w czubie peletonu i niespodziewanie znalazł się wśród ósemki kolarzy, którzy umknęli składającemu się jak domek z kart peletonowi. Australijczyk i jego pomocnicy kręcili dalej, do mety docierając 49 sekund przed goniącą grupką, która uformowała się spośród zawodników zatrzymanych przez kraksę i tych, którzy zdołali kontynuować jazdę.

Kiedy zobaczyłem, że jedziemy w  bardzo małej grupce, natychmiast zrozumiałem, że nie stało się to wskutek normalnego ścigania. Komunikacja w finałowej części takiego etapu nie jest nigdy jasna, a podejmowanie racjonalnych decyzji nie przychodzi łatwo. Naszym zadaniem jest się ścigać i jechać do mety. To była pierwsza myśl w naszych głowach. Co się stało za nami… nie mam pojęcia. Nie widziałem. Dla wielu zawodników był to bardzo zły dzień

– skomentował 37-latek.

Evans w klasyfikacji generalnej zajmuje drugie miejsce, 21 sekund za swoim rodakiem – Michaelem Matthewsem (Orica-GreenEdge). Zwycięzca Tour de France 2011, ma obecnie 57 sekund zapasu nad trzecim Rigoberto Uranem (Omega Pharma-Quick Step) i 1:04 nad czwartym Rafałem Majką (Tinkoff-Saxo). Pokaźną stratę notuje do Australijczyka Nairo Quintana (Movistar Team), który sklasyfikowany jest 1:47 za doświadczonym kolarzem BMC.