Danielo - odzież kolarska

Przemysław Niemiec: “będę miał więcej miejsca dla siebie”

Przemysław Niemiec o irlandzkiej części Giro d’Italia i pozycji w ekipie Lampre-Merida.

Przemysław Niemiec do tegorocznego Giro d’Italia przystępuje jako jeden z liderów włoskiego zespołu Lampre-Merida. Polak na trasę wyrusza z zamiarem osiągnięcia kolejnego dobrego wyniku – na trasie ubiegłorocznej Corsa Rosa zajął 6. miejsce – jak dotąd najlepszy wynik w historii polskich występów we włoskim Grand Tourze.

Z 34-letnim zawodnikiem rozmawiamy przed prezentacją ekip, w siedzibie władz Belfastu, gdzie zawodnicy gromadzą się przed wyjściem scenę. Włoska ekipa pojawia się dość szybko. Oficerowie prasowi sprawują pieczę nad zawodnikami, których wita prezydent miasta – z okazji Giro mający włosy pofarbowane na różowo.

Doświadczony zawodnik wydaje się spokojny, w oczekiwaniu na prezentację siedzi między kolegami z ekipy. Przed startem rozmawiamy o pierwszych trzech dniach – jeździe drużynowej na czas i deszczowych irlandzkich odcinkach.

Jak przywitała Pana Irlandia? Obawia się Pan tych pierwszych etapów?

No tak, bardzo, bo jest deszczowo, zimno, a do tego wilgoć. Mam nadzieję, że pogoda się zmieni. Dla mnie będą to bardzo ciężkie trzy dni, bo to jest teren za którym nie przepadam.

Do jazdy drużynowej przygotowywaliście się specjalnie, zrobiliście rekonesans trasy?

Zrobiliśmy dzisiaj, jedziemy też rano, przed startem. Przetarcie miałem 10 dni temu na Giro del Trentino, gdzie też była jazda drużynowa na czas.

Jak do tej próby przygotowana jest ekipa?

W zeszłym roku pokazaliśmy, że jako zespół potrafimy jeździć na czas w Grand Tourach bardzo dobrze.  Z czołowej dziesiątki raczej nie wypadaliśmy, więc powinno być dobrze.

Damiano Cunego jedzie ma pierwszy numer w ekipie, ale pisał Pan na blogu, że nie zawraca sobie Pan głowy swoją rolą i że wszystko wyjdzie w praniu. Jak wygląda sytuacja w zespole?

Można powiedzieć, że ekipa pojedzie na dwóch liderów. Zobaczymy jak się wyścig w ogóle rozegra i jak będziemy ustawieni w klasyfikacji generalnej. No i co pokażemy na pierwszych górskich etapach – jaka będzie dyspozycja moja, jaka Damiano. Wtedy będą odejmowane dalsze decyzje.

Czyli będziecie obaj chronieni czy Cunego będzie miał wolną rękę?

Myślę, że na odwrót, ja będę miał więcej miejsca dla siebie. Zresztą pokazaliśmy już w ostatnich latach, że potrafimy jechać na dwóch liderów i zająć dwa miejsca w dziesiątce.

Kiedy patrzy Pan na wyniki z ubiegłego roku, dane treningowe – jak to wygląda w porównaniu z obecnym sezonem?

W tym roku do Trentino było trochę gorzej niż w latach poprzednich, bo mi się tam jakaś choroba przyplątała na Katalonii, także nie było tak jak to wcześniej widziałem. Ale na Trentino już było dobrze, na Liege-Bastogne-Liege tak samo, więc myślę, że tu też będzie dobrze, bo te wyścigi były 10 dni temu, więc wiele nie mogło się zmienić.

Start w Liege-Bastogne-Liege był dla Pana nowością…

Tak, jechałem pierwszy raz, ale na pewno chętnie na trasę wrócę, bo wyścig jest ciekawy i bardzo mi się spodobał. Mogłem go dużo lepiej pojechać, gdybym znał ostatnie 50 kilometrów. Nie znałem nic kompletnie, jedynie to, co pamiętałem z telewizji z lat poprzednich.

Na blogu pisał Pan, że finałowe podjazdy na kluczowych etapach nie są Panu obce. We Włoszech wjeżdża Pan na swój teren?

Tak, byłem na takim krótkim rekonesansie przed Trentino, cztery etapy przejechałem, także finałowe wspinaczki od połowy Giro do końca znam na pamięć.

Panie Przemku, dziękuję za rozmowę, trzymamy kciuki i życzymy powodzenia przez całe trzy tygodnie.

Dziękuję, trzymajcie kciuki.

fot. Bettini Photo