Danielo - odzież kolarska

Alejandro Valverde: “z każdym sezonem czuję się silniejszy”

Lista osiągnięć Alejandro Valverde jest prawdopodobnie jedną z najdłuższych w peletonie. Hiszpan po latach bycia na szczycie ponownie udowodnił jak wszechstronnym jest zawodnikiem.

W niedzielę w Rzymie wystąpił w roli gladiatora, jadącego bez słuchawek i kalkulacji i walczącego do ostatniego centymetra. Zwycięstwo w Roma Maxima, wyścigu kończącego się pod amfiteatrem Flawiuszów, jest bez wątpienia jednym z ładniejszych w jego karierze.

Wygrał dużo, ale takiego zwycięstwa jeszcze w swoich palmares nie miał. Z dwóch powodów. To pierwsze zwycięstwo Hiszpana na włoskiej ziemi, a także pierwsze odniesione tuż przed nosem peletonu. Valverde dotychczas włoskich dróg unikał jak ognia, co miało związek z jego perypetiami z Włoskim Trybunałem Olimpijskim (CONI), który Hiszpana za związki z doktorem Eufemiano Fuentesem i dopingowe poszlaki zawiesił na dwa lata w 2009 roku.

W niedzielę lider ekipy Eusebio Unzue nie zamierzał się jednak zatrzymywać. Decydującą akcję na “białych drogach” przespał w sobotę i nie zamierzał tego błędu powtórzyć. Sprawy w swoje ręce wziął już 40 kilometrów przed metą, odjeżdżając z poszatkowanego peletonu wraz z Domenico Pozzovivo (Ag2r La Mondiale).

Bardzo się cieszę, to wspaniałe zwycięstwo. Kontrolowaliśmy wyścig, rozbiliśmy peleton, ale nikt nie chciał pracować i wszyscy siedzieli mi na kole. No więc zaryzykowałem, a kiedy już znalazłem się z przodu, trzeba było grać dalej. Jechałem tak szybko i tak mocno jak tylko mogłem, choć na ostatnich 30 kilometrach mieliśmy cały czas wiatr w twarz

– mówił po wyścigu Hiszpan, który na trasie wykonał niemal całą pracę, wioząc na kole małego Włocha.

Do mety Valverde dojechał sekundę przed pędzącymi na złamanie karku włoskimi sprinterami. Pochodzący z Murcji zawodnik od lat słynie z fenomenalnego przyspieszenia na finiszu, tak płaskim jak górskim, ale tym razem pierwsze miejsce wywalczył rzutem na taśmę. Na kresce był tak wyczerpany, że zdołał tylko podnieść jedną rękę.

Nie wiedziałem ilu kolarzy nas goni, Pozzovivo powiedział mi tylko, że jest mu ciężko, to wszystko co wiedziałem. Na ostatnim kilometrze zdawałem sobie sprawę, że mam nogi i przewagę, żeby to wygrać.

Dla Valverde to już 6 zwycięstwo w tym sezonie – wcześniej triumfował w rodzinnej Murcji i czterokrotnie w Andaluzji. Lider ekipy Movistar najbliższe dwa tygodnie wykorzysta by złapać oddech, po czym zmierzy się z brukami na trasach Dwars door Vlaanderen i E3 Harelbeke. Starty te mają oswoić go z jazdą po “kocich łbach”, która pojawi się na jednym z etapów Tour de France.

Sezon rozpoczął się fantastycznie, nie mogło być lepiej. Nie chodzi tylko o wyniki, ale o odczucia. Mam 33 lata, a z każdym sezonem czuję się silniejszy. Mam nadzieję, że ten trend się utrzyma

– powiedział “Bala Verde”, który w tym roku szczyt formy szykuje na lipcowy Tour de France.

fot. Movistar Team