Michał Kwiatkowski niezwykle zmotywowany zwycięstwem
Michał Kwiatkowski zapisał dziś w swoich palmares drugie indywidualne zwycięstwo w zawodowej karierze kolarza szosowego. Polak znakomicie rozpoczął sezon na Majorce, triumfując na trasie klasyku Trofeo Serra de Tramuntana (1.1).
Kolarz belgijskiej ekipy Omega Pharma-Quick Step na 150-kilometrowej trasie trzeciego odcinka cyklu Challenge Mallorca nie pozostawił rywalom szans i samotnie minął linię mety, niemal pół minuty przed goniącą go grupką.
– Jestem naprawdę szczęśliwy, bo zwycięstwem odpłaciłem ekipie za wysiłki w dwóch pierwszych wyścigach. Cały czas walczyliśmy, byliśmy z przodu, ale brakowało zwycięstwa
– mówił na mecie mistrz Polski.
Brak relacji telewizyjnej sprawiał, że śledzący zmagania kolarzy na Majorce musieli zadowalać się raportami tekstowymi. O tym, że Polak szaleje na trasie wiadomo było już od połowy relacji, jednak sam przebieg rywalizacji nie był szczegółowo znany. “Kwiatek” na mecie opisywał po kolei wydarzenia na trasie:
– Dziś nie kontrolowaliśmy wyścigu, ale jechaliśmy czujnie z przodu. Pierwsze dwie godziny były bardzo ciężkie. Po starcie Vakoc zabrał się w ucieczkę, więc spokojnie obserwowaliśmy rozwój wydarzeń. Przed podjazdem pod Puig Major Team Sky przycisnęło, by dogonić prowadzących. Jechaliśmy pełnym składem w czubie peletonu, ale nie narzucaliśmy tempa. Kiedy zaatakował Sergio Henao, do pracy zabrał się Serry, reszta ekipy pomogła mu i po 7 kilometrach wspinaczki mogłem zaatakować
– relacjonował.
– Złapałem Henao, potem pracowaliśmy razem i złapaliśmy ucieczkę na 7 kilometrów przed końcem. Vakoc pomógł mi i kilometr dalej znów zaatakowałem, tym razem na niewielkim wypłaszczeniu. Na zjeździe poszedłem wszystko, znałem drogę, co bardzo mi pomogło. To wspaniałe uczucie podnieść ręce ku górze w geście zwycięstwa, bardzo się cieszę z tego zwycięstwa
– podsumowywał właściciel jednej z bardziej wyróżniających się koszulek w peletonie.
Dla Polaka starty w Challenge Mallorca to dopiero pierwsze przetarcie. Kwiatkowski zimę spędził głównie w Hiszpanii, gdzie, tak jak przed rokiem, ostro trenuje. I tak jak przed rokiem, praca ta kosztuje go wiele wyrzeczeń i poświęceń.
– To pierwszy wyścig w jakim startuję i od razu zwycięstwo. Jestem bardzo zmotywowany. W zimie i na obozach treningowych wszystko poszło jak należy. Motywacji nie brakuje, bo jestem zdrowy i cieszę się tym co robię. W tym roku w Polsce, w domu, byłem 2 dni. Przez resztę czasu odpoczywam i trenuję. Czekam już z niecierpliwością na kolejne wyścigi, a zwycięstwo dodaje mi pewności.
fot. OPQS/Tim de Waele