Danielo - odzież kolarska

Kiedy przełaje wygrywa szosowiec…

Wziął udział w kilku zawodach przełajowych, wystartował w mistrzostwach świata w Hoogerheide i zgarnął tęczową koszulkę. Nie ma co, Zdenek Stybar w dalszym ciągu wie, na czym polega rywalizacja w błocie.

Czech jednak sam postrzega siebie jako szosowca. Dwa lata temu zawodnik Omega Pharma-Quick Step wygrał etap Czterech Dni Dunkieri, dorzucił do tego triumf na odcinku Tour de Pologne w Cieszynie. Jeszcze lepiej poszło mu w minionym sezonie, kiedy 28-latek na swoją korzyść przesądził Eneco Tour (+ dwa etapy) i jeden etap Vuelta a Espana z metą w Mairena de Aljafare.

Problem leży w tym, że Stybar w nowym sezonie przełajowym znowu będzie pojawiać się sporadycznie. Bardzo rzadko będziemy widzieć koszulkę mistrza świata. Mamy dwie grupy zawodników: jedni ścigają się we wszystkich wyścigach, inni z kolei ograniczają się jedynie do czempionatu

– skarżył się radsport-news.com Philipp Walsleben (BKCP Powerplus), który w tym sezonie niejednokrotnie dał się poznać ze swojej najlepszej strony.

Według Niemca drugiej grupie kolarzy jest łatwiej odpalić fajerwerki na najważniejszych imprezach, ponieważ więcej czasu poświęcają na treningi i w spokoju przygotowują się do mistrzostw, na których są o wiele świeżsi od swoich konkurentów.

Reszta jeździ w zawodach, musimy bowiem też pokazać logo sponsora drużyny. Osobiście wiedziałem, że na MŚ nie jadę w idealnej formie i że nie jestem wypoczęty

– dodał Walsleben wskazując, że ekipy są niezwykle uzależnione od zachcianek sponsora. A dla nich przełaje z reguły oznaczają wyłącznie Superprestige i Bpost Bank Trofee.

Jednym z rozwiązań byłoby wprowadzenie kwalifikacji na MŚ. Dopiero określona ilość startów w wyścigach C1 czy C2 umożliwiałaby występ w „wielkim finale ”.

Już kilka razy słyszałem o takiej opcji, ale szczerze powiedziawszy to nie wiem, co mam o tym myśleć

– oznajmił Walsleben.

Foto: Tim De Waele