Danielo - odzież kolarska

Bartosz Huzarski: “Już mi karierę chcecie kończyć?”

Bartosza Huzarskiego przedstawiać nie trzeba. Z Bartoszem Huzarskim trzeba rozmawiać. A rozmawia się z nim jak zwykle kapitalnie. Zapraszamy na wywiad, który miał być krótki, a stał się długim.

RCS Sport poinformowało, że NetApp weźmie udział w Tirreno-Adriatico, Mediolan-San Remo i Il Lombardię. Jak się na te starty, praktycznie u siebie w domu, zaopatrujesz?

Cieszę się, że organizatorzy takich wyścigów doceniają nas i nasz trud, jaki wkładamy w funkcjonowanie ekipy, co owocuje coraz lepszymi zaproszeniami na wyścigi. Wydaje mi się, że ten sezon będzie chyba najbogatszym w „grube” wyścigi czyli te z najwyższej półki. Początek mamy bardzo dobry, jedziemy bowiem Katar, Oman oraz wyżej wymienione wyścigi we Włoszech. Trasa T-A będzie dość podobna do zeszłorocznej, chciałbym być na tym wyścigu w dobrej formie i spróbować coś tam wykręcić. Wyścig generalnie mi odpowiada, więc chciałbym na nim poszukać swojej szansy. Mediolan-San Remo to już bardziej loteria, klasyk, a te nie są moją mocną stroną, do tego dystans i końcówka, z dobrą albo wręcz bardzo dobrą nogą można by na coś liczyć, ale pozostawię to pod rozważania, jak już będzie bliżej startu, czyli po T-A.

Drugi raz z rzędu nie dostaliście jednak dzikiej karty na Giro d’Italia. Ale chyba też zbytnio na nią kierownictwo nie liczyło…

Hmm, na pewno bardzo fajnie byłoby znów pojechać w Giro, ale wydaje mi się, że kierownictwo troszkę odpuściło ten temat. Mamy jasno nakierowany plan wyścigowy i strategię rozwoju ekipy, dlatego na pewno nie walczyli na 100% o dziką kartę.

Czyli co? Coraz bardziej realny staje się start w Tour de France?

Wydaje mi się, że w tym roku jest ku temu najlepsza okazja. Sytuacja na rynku, niekorzystna oczywiście dla kolarstwa, w tym akurat wypadku nam sprzyja. Rozkład sił w peletonie wskazuje, że ASO powinno bardzo mocno brać pod uwagę kandydaturę NetApp-Endura podczas przyznawania dzikich kart. Start w TdF jest głównym celem w rozwoju tej ekipy i powoli poprzez starty w innych Grand tourach dochodzimy i do tego punktu naszego programu rozwoju. Zawsze w zapasie pozostaje Vuelta a Espana, z której wszyscy jesteśmy bardzo zadowoleni, a ja sam chętnie bym powrócił na trasę hiszpańskiej trzytygodniówki.

Myślisz, że team jest przygotowany na tak wielki krok? Wiadomo, macie, czy ty masz, za sobą i Giro, i wspomnianą Vueltę, ale Grand boucle to wyścig trochę większego kalibru. Przede wszystkim pod względem medialnym. Podołacie?

Dobre pytanie, szczerze mówiąc bardzo się obawiam tego startu. Wiadomo, że jest tam niesamowicie wysoki poziom, ale podobne obawy miałem przed Giro, które jest jednak cięższe fizycznie, a całkiem ładnie pojechaliśmy włoski wyścig, notując kilka miejsc w top 10 oraz dwa na podium. Zeszłoroczna edycja Vuelty była jedną z najcięższych w historii, a pojechaliśmy ten wyścig jako ekipa, z którą trzeba się było liczyć. Nie byliśmy statystami, świadkami, nie wojowaliśmy w momentami bezsensownych ucieczkach, tylko walczyliśmy o konkretne cele. Mamy doświadczenie taktyczne, techniczne, dobrą obsługę i szefa z marzeniami i ambicjami. Szefa, który swoje i jednocześnie nasze cele i marzenia realizuje. Tak więc myślę, że fizycznie damy radę, obawiam się tylko presji psychicznej, która na tym wyścigu jest najgorszym rywalem.

Giro, Vuelta, Tour. Spełnia się sen?

Tak, powoli spełnia się mój sen. Wiesz, to fajne postawić sobie wysoko poprzeczkę, ale nie na tyle wysoko, żeby była ona nieosiągalna. To niesamowite uczucie, jak odhaczasz kolejne wyścigi, które stały na drabince pt: „do przejechania, zaliczenia, zobaczenia”.

Jeśli tak dalej pójdzie, to nic nie będzie stać na przeszkodzie, by NetApp w 2015/2016 awansował do WorldTouru. Z „Huzarem” w składzie…

Na pewno NetApp jest firmą z odpowiednim ku temu potencjałem finansowym. Dowiedziałem się ostatnio, że jest to najbogatsza firma sponsorująca kolarstwo. Myślę, że dla nich wyłożyć 7 mln euro na ProTour nie byłoby wielką rzeczą. Ale pozostaje pytanie, czy im się chce, czy w strukturze rozwoju, w marketingu są zapiski, które na to pozwolą. Oni zapewne już to wiedzą, nasze szefostwo pewnie też, ale my (kolarze) niestety nie. Słyszałem, że jest możliwość prolongaty umowy z opcją rozwinięcia do ekipy ProTour/WorldTour, a jeśli to ma nastąpić, pewnie będziemy o tym wiedzieć nie dalej jak po TdF.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

W wielu rozmowach podkreślałeś, że czujesz się bardzo dobrze w NetAppie. Właściwie dlaczego? Co ma ten zespół takiego, czego nie ma inny?

Ekipa jest odpowiednio zorganizowana, rozwija się i ten progres widać. Jestem tu szanowany jako kolarz, ale również jako człowiek, szefostwo liczy się z moim zdaniem i potrzebami, no i mam dobrą pensję (śmiech). Cztery rowery, ciuchów w bród, latam wszędzie samolotem i spokojnie mogę się skupić na pracy – czego chcieć więcej?

Np. takiego zawodnika jak Tiago Machado, który do was dołączył, podobnie zresztą jak Sam Bennett. Jak oceniasz siłę ekipy 2014?

Na pewno sekcja zawodników na klasyki mocno się osłabiła po odejściu Rogera Kluge i Markusa Eichlera, ale za to wzmocniliśmy sekcję zawodników na wyścigi etapowe, a na te zawsze nastawialiśmy się najbardziej. Do tego jest Sam, który w Irlandii uważany jest za wielki talent i mam nadzieję, że pokaże dokładnie, na co go stać. Siłę ekipy tworzy jej kolektyw, my przez ostatnie lata kilkukrotnie się o tym przekonaliśmy. W zeszłym sezonie coraz częściej udawało nam się pokazać, że w grupie jesteśmy bardzo mocni. Psychicznie z roku na rok jesteśmy mocniejsi i zauważam również większy szacunek do nas podczas wyścigów wśród innych ekip. Z tym jest dużo łatwiej.

Przygotowania idą pełną parą. Jak było na zgrupowaniu? Czy kierownictwo przedstawiło wam już plan jazdy, a tobie konkretne cele? Czy może twój indywidualny program wykrystalizuje się dopiero w trakcie kilku tygodni?

Jestem właśnie na Majorce i zostaję tu aż do 14 lutego, następnie lecę do Omanu, później Murcia i Almeria oraz T-A oraz San Remo. To taki plan na najbliższe dwa miesiące. Zgrupowanie generalnie przebiega bez większych zakłóceń, pogoda troszkę miesza, ale tym, bardziej martwią się chłopcy od klasyków oraz Ci z nas którzy mają na siebie wziąć pierwsze starty. Ja chcę zacząć spokojnie i wdrożyć się w sezon. Mam nadzieję, że na T-A będę już gotowy. Większość wyścigów jest już klepnięta, niestety nie mogę dokładnie powiedzieć co jedziemy.

To może powiedz, na co jest stać NetApp w tym sezonie? W 2013 na koncie uzbieraliście dziesięć zwycięstw, w tym arcyważne Königa na Penas Blancas w trakcie Vuelty.

Na co nas stać? Na pewno na więcej. Ostatni sezon był dalekim od tego, co sobie zakładaliśmy, tak na dobre rozkręciliśmy się dopiero w Kalifornii, a może to właśnie tam w siebie do końca uwierzyliśmy. Chciałbym, żeby sezon był udany. Tak, aby na koniec roku każdy sobie w duchu powiedział „dałem z siebie wszystko w tym sezonie”. Tak, aby i zawodnicy, i kierownictwo było zadowolone. Tak, aby NetApp został na rynku albo nawet zrobił krok w kierunku ProTouru.

Pozwolisz, że jednak powiercę w kwestii terminarza. W zeszłym roku pojawiłeś się na Grodach. Jak będzie tym razem? Czy oprócz MP w Sobótce przewidujesz jakieś wyścigi w kraju?

Niestety jeszcze nie wiem. Z Grodami będzie ciężko, bo mamy dużo klasyków oraz być może Kalifornię. Solidarność wypada w czasie Touru, na który, jeśli pojedziemy, musimy zmobilizować wszystkie siły. Tak więc teraz, w styczniu, nie jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie. Na pewno w Sobótce chcę stanąć na starcie jako faworyt, a nie po wakacjach, jak to było rok temu.

Apropos kraju. Na pewno obserwowałeś rozwój wydarzeń na początku grudnia. BGŻ wycofał się z kolarstwa, z ProLigi, rozwiązał ekipę. Obecna sytuacja nie wygląda zbyt różowo…

Miałem cichą nadzieję, że taki fajny progres, jaki obserwowaliśmy przez ostatnie kilka lat, poparty dobrymi wynikami na zagranicznych wyścigach uzyskiwanych przez polskich kolarzy, przyciągnie do kolarstwa nowych sponsorów, że powstanie choć jeszcze jedna ekipa ProContinental, że za rok lub dwa będzie do czego wrócić. Niestety powstała pod koniec roku sytuacja położyła na łopatki nawet największych optymistów. Sprawą mocno bulwersującą jest fakt, że czołowa polska grupa traci jedynego i zarazem głównego sponsora późną jesienią. Ale czy można tu mieć pretensje tylko do banku? Kontrakt ze sponsorem powinien być podpisany dużo wcześniej, niż na początku listopada, a kolarze muszą znać sytuację. Trzymanie wszystkich w niepewności i zostawienie na lodzie początkiem grudnia jest delikatnie mówiąc nie fair.

Na całym świecie panuje regres. Horner bez roboty, Sanchez szuka, włoscy i hiszpańscy organizatorzy mają problemy z zamykaniem budżetów. Od wielu lat jeździsz w tym peletonie, widzisz wiele rzeczy. Jak myślisz, dlaczego to panujące przez tyle lat eldorado się skończyło? Naprawdę tylko przez afery dopingowe, Lance’a i ogólny kryzys finansowy?

Kryzys finansowy na pewno, afera Lance’a była tylko wymówką, iskrą którą od dawna starali się wskrzesić tacy ludzie jak Landis czy Hamilton. Większość dziennikarzy, gazety, telewizja, wszyscy szukają sensacji, informacja musi być porażająca, tzw. „ciepłe kluchy” się nie sprzedadzą. Uwierz mi, ja byłem tym wszystkim strasznie zmęczony, bo co mnie obchodzi co się działo 10 czy 15 lat temu, skoro wtedy ja nawet nie widziałem, co to jest zawodowe kolarstwo. Niestety najbardziej boli to że, faktycznie sponsorzy odchodzą, że to my płacimy cenę za te krzykliwe, rządne krwi reportaże, wywiady i książki. Najlepsze jest to, że ci goście wtedy zarabiali ogromne pieniądze i robią to dalej wydając właśnie takie książki, a my … My za to płacimy, bo rozpadają się kolejne grupy.

Ok., masz rację. Jednak m.in. dzięki tym samym mediom kolarstwo przeżywa pewien boom. W Polsce znów stało się popularnie m.in. dzięki tobie, Kwiatkowskiemu czy Majce. Kiedyś stwierdziłeś, że w tym sporcie obecnie chodzi o to, by właśnie pokazać się w TV, prasie, internecie, by koszulka gdzieś tam sobie migotała. Stety czy niestety? Nie tęsknisz za „niewinnością” kolarstwa, jeśli tak to można nazwać?

W tych czasach wszystko, co robimy, musi mieć swoje podłoże marketingowe. Firmie, która wykłada duże pieniądze, musi się ta forma reklamy opłacać. Dotarcie do jak największej liczby odbiorców = potencjalnych konsumentów, jest tu wykładnikiem zysku lub straty takiej inwestycji. Mówiąc prosto: każda minuta w TV, każda nawet sekunda na ekranie telewizora to dodatkowy bodziec dla sponsora, to kolejny punkt podparcia dla menedżera w poszukiwaniu kolejnych źródeł finansowania, to również reklama np.: mojej osoby jako kolarza walczącego, ambitnego, a to zaś ma mi pomóc w podpisaniu kolejnego kontraktu. Niewinne kolarstwo to przeszłość. Jak dla mnie to przeszłość, ponieważ nie będę już nigdy młody, teraz mam rodzinę na utrzymaniu, stałe koszta, które nagle nie zmaleją, muszę myśleć trochę jak biznesmen. Sprzedać swój produkt najlepiej jak się da, a co ja mogę sprzedać oprócz swojej, nazwijmy to, powierzchni reklamowej? Mogę sprzedać swoją osobowość, ducha walki i głowę do kolarstwa. I jak każdy biznesmen chcę to sprzedać jak najlepiej.

Progres popularności kolarstwa w prasie i telewizji bardzo mnie cieszy. Mocno pracujemy na to, żeby młodzi mieli lepiej. Tak, właśnie po to. Jak ja zaczynałem, na zachodzie ścigali się Spruch, Baranowski, Szmyd i Brożyna. W większość świetni kolarze i najlepsi na świecie pomocnicy, ale telewizji nie rusza sprawa pomocnika, bo jego roli nikt, kto się nie zna na kolarstwie, nie rozumie. Teraz mamy inne czasy: Kwiatek, Niemiec, Majka wyrastają na liderów swoich ekip, notują historyczne wyniki, Maciek Bodnar jako pomocnik Sagana, Poljan w Tinkof Saxo, Goły w Omedze, Szmyd w Movistar, więc ogólnie jest bardzo dobrze. Polscy kolarze dostają swoje szanse na walkę w wyścigach i to nie takich dookoła komina, tylko tych największych na świecie. Zmieniło się podejście ekip do Polaków, a to na pewno pomoże młodym, bo już mają przetarte ścieżki. Niestety ni jak się to ma do kolarstwa w Polsce, bilans pozostał bez zmian, odpadł BGŻ Team a w jego miejsce pojawił się Team ActivJet i chwała panu Bielińskiemu za taki ruch. Niestety są to ciągle miłośnicy i pasjonaci kolarstwa, ale oby było ich jak najwięcej.

Odbiegając trochę od tych spraw przyziemnych i powoli kończąc: naprawdę wierzysz w UFO?

W coś trzeba wierzyć, albo wreszcie zaktualizować stronę (śmiech). Do tej pory żadnego nie widziałem w żadnej postaci, chyba, że bardzo ludzkiej w galerii u Joe pt: kosmici są wśród nas.

Wiesz, dlaczego pytam? Bo jeśli rzeczywiście wystąpisz w Tourze, czego ci wszyscy życzymy, to będziesz mógł w pełni zadowolony zakończyć kosmiczną karierę, pełnych huzarskich akcji, i poświęcić się całkowicie czytaniu książek. Np. Dänikena…

Już mi karierę chcecie kończyć ? (śmiech) A ja na przekór powiem, że jeszcze kilka lat chcę się ścigać. A uprawianie sportu wcale mi nie przeszkadza w czytaniu książek, w zeszłym roku przeczytałem około 20 pozycji, w tym, choć dopiero koniec stycznia, dwie. Tak więc jak widać można połączyć przyjemne z pożytecznym.

A tak na poważnie: to jak długo będziemy mieli jeszcze przyjemność oglądania „Huzara” w ucieczkach?

Dopóki będę czuł z tego satysfakcję, dopóki będzie zdrowie, dopóki żona nie powie: albo kolarstwo albo ja, dopóki ktoś mi będzie za to płacił. Nie wiem do kiedy, nie podam daty, ale chciałbym jeszcze trochę pobyć w tym jednak fascynującym świecie.