Ojoj, wypowiedź Danilo Di Luki dla włoskiej telewizji nie spodobała się jego niedawnym jeszcze kolegom z zawodowego peletonu.
Przypomnijmy, że Di Luca zarzucił prawie połowie kolarzy biorących udział w Giro d’Italia doping. Według Włocha, który został dożywotnio zawieszony, ponieważ w swojej karierze aż trzy razy wpadał na nielegalnym wspomaganiu, 90% 200-osobowego peletonu Giro jeździ naszprycowana.
Di Luce już chyba przewody nie stykają. Pogubił się. Wszędzie próbuje dojść do głosu, przekazywać jakieś sensacyjne wiadomości za kasę
– powiedział nieco rozczarowany Vincenzo Nibali (Astana).
Joaquin Rodriguez (Katusha) zbytnio nie chciał zająć stanowiska, w końcu jednak zmusił się do kilku słów komentarza:
Danilo mówi teraz takie rzeczy, ponieważ my wszyscy dobrze wiemy, co robił w przeszłości. Więcej na ten temat nie chcę mówić. Di Luca robi sobie naszym kosztem autoreklamę, na co nie zasłużył.
Były kolega Di Luki z Liquigasu, a teraz dyrektor sportowy w Garmin-Sharp, Charles Wegelius, uważa, że zwycięzca Giro z 2007 roku po prostu perfidnie kłamie:
Jego słowa nie zgadzają się z prawdą, co jest bardzo smutne. Cały peleton naprawdę zrobił wieki progres, jeśli chodzi o antydoping.
Również Andrew Talansky (Garmin-Sharp) jest przekonany, że obecnie kolarstwo jest czyste:
Nienawidzę Di Luki za to, co powiedział. On jest po prostu kłamcą. Wierzę w czystość kolarstwa. Gdyby było inaczej, w ogóle bym się nie ścigał.
fot. Fabio Ferrari/Lapresse