Danielo - odzież kolarska

MŚ 2013: wypowiedzi po starcie elity

Mistrz świata Rui Costa (Portugalia):

Początkowo chciałem dojechać w jednym kawałku, ale gdy pozostało nas pięciu zacząłem wierzyć w zwycięstwo. Szczęśliwe czułem się dobrze. Wiedziałem, że na Via Salviati będzie mi trudno, ale wiedziałem również kiedy zaatakować i jak rozegrać końcówkę z “Purito”. Kiedy dojechałem do niego powiedział bym go wyprzedził, ale ja tego nie chciałem, ponieważ myślałem o finiszu. Spojrzałem do tyłu i upewniłem się, że mamy wystarczającą przewagę. Miałem tylko nadzieję, że nogi mnie nie zawiodą. Sen się ziścił. Dziś spełniłem swoje największe marzenie w karierze i wygrałem na loterii. Jeszcze trudno mi w to uwierzyć, ale zrobię wszystko, aby godnie zakładać koszulkę.

Wicemistrz świata Joaquim Rodriquez (Hiszpania):

Byliśmy w znakomitym położeniu. Powiedziałem Alejandro, aby pilnował koła każdego, kto chciałby mnie ścigać. Gdy zobaczyłem zbliżającego się samotnie Rui Costę, nie rozumiałem co się mogło stać, ale już wiedziałem, że jadę po drugie miejsce. Byłem bardzo zmęczony. Dwa nasze medale nic nie znaczą. Chcieliśmy wygrać, byliśmy tego tak blisko, a że się nie udało, to nie ma więc co świętować. Nie wiem czy jeszcze będę miał kiedyś podobną szansę. Zarówno ja jak i Alejandro wygraliśmy wiele wyścigów, ale żaden z nas nie był mistrzem świata. Czegoś nam brakuje, może szczęścia.

Brązowy medalista Alejandro Valverde (Hiszpania):

Powinienem pojechać za Costą, ale nie mogłem. Gdy zaatakował byliśmy na trudnym zakręcie. Nibali zwolnił, a kiedy wyjechaliśmy na prostą, Costa nam zdążył odjechać. Po 270 kilometrach po prostu nie miałem sił go ścigać. Naprawdę, nie miałem już sił, nie ma w tym żadnej tajemnicy.

4. Vincenzo Nibali (Włochy):

Szkoda mojego upadku, ponieważ czułem się doskonale. Hiszpanie fatalnie rozegrali końcówkę, jak mogli pozwolić sobie dać się ograć Coście? Po upadku bałem się kolejnej kraksy. Nie chciałem ryzykować już do samej mety i dlatego nie utrzymałem koła Rodriguezowi na zjeździe z Fiesole.

41. Rigoberto Uran (Kolumbia), który był w finałowej piątce, ale upadł na zjeździe z Fiesole:

W kolarstwie bywają dni, kiedy trzeba podjąć ryzyko. Dziś poszło nie tak, ale taki to jest sport. Czuję się dobrze, nic nie złamałem.

19. Maciej Paterski (za PAP):

Przed wyścigiem ustaliliśmy, że kapitanami drużyny będą Michał Kwiatkowski i Rafał Majka, ale braliśmy też pod uwagę dyspozycję dnia. Wyścig był niesamowity, bardzo niebezpieczny, warunki bardzo trudne, mnóstwo upadków. Trzeba było mieć wiele szczęścia, żeby się nie przewrócić. Opatrzność nade mną czuwała. Przeważnie nie jestem jakimś wybitnym zawodnikiem, jeśli chodzi o zjazdy, ale udało się nie zaliczyć upadku. Tuż przede mną przewracali się niektórzy, w ostatniej chwili omijałem ich łukiem. Takich sytuacji było bardzo dużo. Oceniam ten start dobrze. Nigdy nie jechałem jeszcze tak trudnego i tak długiego wyścigu. I to chyba nie tylko moja opinia. Dobrze się przygotowałem do tych mistrzostw. Forma była. Zdobyłem punkty do rankingu na etapie Eneco Tour, raz byłem siódmy na etapie Vuelta a Espana, a tuż przed mistrzostwami trzeci w Gran Premio Prato. Nie zostanę w Cannondale. Nie wiem jeszcze w jakiej ekipie będę się ścigał w przyszłym sezonie. Mam propozycję, ale ją rozważam.

33. Michał Gołaś (za PAP):

Kraksy były wszędzie, z przodu, z tyłu. Miałem trochę pecha i sam leżałem na pierwszej rundzie. Zajęło mi trzy rundy zanim doścignąłem peleton. To mnie kosztowało sporo sił. Nie chcę gdybać, co by było, gdyby nie kraksa. Przyjechałem na takiej pozycji, na jaką mnie było dzisiaj stać. Kilka razy miałem już chwile zwątpienia. Ostatnie okrążenie rozpoczynałem w głównej grupie. Na pierwszym podjeździe poszedł jednak taki gaz, że nie dałem rady załapać się z najlepszymi. Tempo było dla mnie za mocne. W sumie jednak jestem zadowolony. Moje plany na przyszłość? Zostaję z Michałem Kwiatkowskim w ekipie Omega Pharma-Quick Step.

52. Bartosz Huzarski (za PAP):

Dobrze się stało, że zabrałem się do ucieczki. W małej grupce łatwiej uniknąć upadku, a z tyłu była masa kraks. Można było mieć nogę na mistrza świata, ale w takim deszczu na tej rundzie wszystko mogło się zdarzyć. Czułem się dzisiaj dobrze. W ucieczce wszyscy współpracowali. W pięciu jest łatwiej uciekać niż gonić.

Michał Kwiatkowski (za PAP):

Przejechałem tylko dwie rundy, a więc około 140 kilometrów. Sam nie leżałem w kraksie, ale widziałem ich bardzo dużo. Praktycznie na każdym zakręcie. Maciek Bodnar leżał dwa razy. Ja musiałem bez przerwy hamować. Potem jechałem “w trupa”, aby dogonić główną grupę, ale nie miałem szans, bo znów musiałem hamować przed leżącymi kolarzami. Tempo było szarpane, moja strata rosła i nie miałem już szans, by dogonić czołówkę. Czułem się całkiem nieźle, ale może nie jechałem zbyt czujnie. Tak naprawdę nie wiem, dlaczego wyścig zakończył się dla mnie tak szybko.