Danielo - odzież kolarska

Liege-Bastogne-Liege 2002: Paolo Bettini nie do zatrzymania

PŚ; 258 km. Włoch Paolo Bettini zwyciężył w czwartej odsłonie Pucharu Świata, Liege-Bastogne-Liege, pokonując na finiszu swojego kolegę z grupy Mapei Stefano Garzelliego. Trzeci ze stratą 15 sekund przyjechał kolejny Włoch Ivan Basso.

Przy pięknej, słonecznej, pogodzie kolarze wyruszyli o dziesiątej rano na 258 km trasę z dziesięcioma trudnymi podjazdami. Bardzo szybko zaatakował Fabrice Salanson (Bonjour), do którego dołączył Andreas Klöden (Telekom). Peleton oczywiście jeszcze nie myślał o ciężkiej pracy, więc po przejechaniu 30 km tracił już spory dystans, a 50 km dalej przewaga wzrosła do 22 minut.

Zasadnicza grupa powoli się rozkręcała i zaczęła zwiększać tempo. Przed trzecim podjazdem na trasie, Côte de Stockeu (170.6 km; 2.5 km przy 9,6%), różnica wynosiła już niewiele ponad dziesięciu minut. Klöden zaczął słabnąć i jego towarzysz ucieczki musiał zwalniać, czekając na Niemca, w końcu jednak został na czele sam. Po przejechaniu Stockeu z trasy zszedł lider Pucharu Świata, Johan Museeuw (Domo). Wyścig powoli wchodził w zasadniczą fazę.

Podjazd Côte de la Vecquée (206.3; 3,2 km przy 7,8%) wykorzystał Massimo Codol (Lampre), który oderwał się od peletonu. Za Włochem pojechało jeszcze 13 kolarzy i utworzyła się grupa w składzie: Codol, Serge Baguet (Lotto), Paolo Bettini (Mapei) Stefano Garzelli (Mapei), Juan Manuel Garate (Lampre), Geert Verheyen (Rabobank), Udo Bölts (Telekom), Klöden, Matthias Kessler (Telekom), Ivan Basso (Fassa Bortolo), Christophe Moreau (Credit Agricole), Denis Menchov (iBanesto.com), Mirko Celestino (Saeco) i Alessandro Spezialetti (Saeco).

Peleton siłami US Postal i Rabobanku usiłował zlikwidować odjazd, ale przed Côte de la Redoute (223.5; 2.3 km przy 7%) tracił około pół minuty.

Na tym podjeździe zakończyła się akcja Salansonsa. Francuz został z tyłu, a na czele, po bardzo mocnej pracy na Radoute, znalazła się siódemka, w której jechało sześciu Włochów: Garzelli, Basso, Codol, Bettini, Spezialetti, Celestino i jeden Niemiec – Kessler.

Do mety pozostawało 35 km. Prowadząca grupka zgodnie współpracowała, ale nie mogła powiększyć swojej przewagi więcej niż do kilkunastu sekund. Za nimi mocno się mieszało, to szły mocne ataki, to po chwili kolarze się ‘rozjeżdżali’. Końcowy efekt był taki, że siódemka zaczęła zwiększać różnicę, 20 km przed metą wynosiła ona 50 sekund.

Na Côte du Sart-Tilman (244 km; 3.7 km przy 5.9%) od czołówki odpadł Spezialetti, Celestino nie mógł już liczyć w końcówce na wsparcie kolegi z grupy.

Podjazd Côte de Saint-Nicolas (252.5 km; 0.9 km przy 6.7%) okazał się decydujący dla końcowych wyników. Zaatakował tam Garzelli, do którego dołączył Bettini. Dwójkę Mapei próbował gonić Basso, ale z każdym metrem tracił.

Do mety nic się już nie zmieniło. Para Włochów spokojnie przejechała ostatnie, 750 metrowe, wzniesienie i wspólnie wjechała na ostatnią prostą. Finisz należał do Bettiniego, który powtórzył swój sukces sprzed dwóch lat.

Wypowiedzi:

Zwycięzca Paolo Bettini: Jechałem w wyjątkowym zespole, a w finale fantastyczny Garzelli wykonał ogromną pracę. Przed Cote St Nicolas Serge Parsani (dyrektor grupy) zapytał mnie jak się czuję. Powiedziałem ‘bardzo dobrze’, dlatego miałem trzymać się za Garzellim kiedy on zaatakuje. Po ataku Basso tracił do nas 10 metrów, wtedy dałem z siebie wszystko i przewaga wzrosła do 300 metrów.

Teraz powróciłem do czołówki Pucharu Świata, co było moim celem przed Milan-San Remo. W przyszłą niedzielę, w Amstel Gold Race, spróbuję sięgnąć po koszulkę lidera PŚ.

Drugi Stefano Garzelli: Cieszę się wspólnie z Paolo. W finale uzgodniliśmy, że najlepszy zwycięży. On jest szybszy ode mnie.

Moim najważniejszym wyścigiem pozostaje Giro d’Italia. Liczę, że koszulka lidera będzie tam moja. L-B-L też lubię. Chciałbym i tutaj kiedyś wygrać.

Trzeci Ivan Basso: Czegoś brakło na Cote St Nicolas. Pojechałem dobry wyścig i wierzę, że podobnie będzie w kolejnych klasykach.

Czwarty Mirko Celestino: Nie jestem przygotowany na sto procent i dlatego jestem bardzo, bardzo szczęśliwy z mojej jazdy. Kiedy odpadłem na Cote de La Redoute nie straciłem opanowania. Wróciłem do czołówki, ale na ostatnim podjeździe Garzelli i Bettini byli silniejsi ode mnie.

Piąty Massimo Codol: Przed startem modliłbym się o taki wynik. Ale teraz myślę, że mogło być lepiej. Na finiszu byli ode mnie szybsi, poza tym pobić dwójkę z Mapei był bardzo trudno.

Szczególnie Garzelli zrobił na mnie wrażenie, większe niż zwycięzca. Kiedy zaatakowali byłem w kłopotach. Chorowałem podczas Tour of the Basque Country, co mi na pewno nie pomogło. Ale kondycja jest dobra i jestem gotowy pomóc Tonkovowi w Giro.

Osiemnasty Mario Aerts: Zapłaciłem cenę za wysiłek w środowym Fleche Wallonne. Na La Redoute poczułem, że to nie mój dzień. Trudno być jednocześnie w czołówce La Fleche i Liege. Bettini nic nie zdziałał w środę.

Lider PŚ Johan Museeuw: Nie planowałem startu w Liege-Bastogne-Liege. Co roku zostaję w tyle na La Redoute. Ale koszulka lidera PŚ obligowała mnie do startu. Zszedłem z trasy na szczycie Stockeu. Byłem zupełnie wyczerpany po Paryż-Roubaix.

Teraz pojadę w Scheldeprijs i Amstel Gold Race, w wyścigu, w którym już zwyciężałem i mogę zdobyć tam kolejne punkty.