Danielo - odzież kolarska

Grzegorz Gwiazdowski zwycięzcą Meisterschaft von Zurich 1999

Grzegorz Gwiazdowski został zwycięzcą Meisterschaft von Zürich, ósmego w sezonie wyścigu o Pucharu Świata.

Klasyk liczył 245 kilometrów. Trudna trasa, z wieloma męczącymi podjazdami, wymagała od zawodników maksymalnego wysiłku.

Już od startu atakowały grupki od trzech, do dziesięciu zawodników, ale ich akcje były szybko likwidowane przez peleton.

Około 50 km, zaatakował Laurent Brochard (Festina), za nim pojechał Grzegorz Gwiazdowski (Cofidis). Do tej dwójki na 68 km dołączyli jeszcze Arturas Kasputis (Casino) i Jörg Jaksche (Telekom). Czwórka ta systematycznie powiększała przewagę nad peletonem, na 77 km wynosiła 6.00, 43 kilometry dalej już 8.15. Kiedy osiągnęła 9.40 na 140 kilometrze, faworyci uznali, że czas wziąć się do roboty. Tempo zaczęli nadawać zawodnicy Mapei wspólnie z kolarzami Lotto, którzy pracowali na lidera PŚ Andrei’a Tchmila.

Na 175 kilometrze, Kasputis, który do tej pory bardzo ciężko pracował, osłabł, zostając z tyłu. Do mety było coraz bliżej. Przewaga na 201 km zmalała do 3.31 nad ósemką goniących, którą stanowili Danilo Di Luca (Cantina Tollo), Luca Scinto (Mapei), Mario Manzoni (Mobilvetta) Rolf Sörensen (Rabobank), Oscar Pozzi (Riso Scotti), Mauro Zanetti (Vini Caldirola), Beat Zberg (Rabobank) i Marco Serpellini (Lampre). Peleton z Virenquem, Tafim, Dufaux, Van Petegemem, Museeuwem, Vandenbrouckeem i Zülle tracił w tym momencie 4.55.

Kiedy główna grupa doszła goniącą ósemkę, od razu zaatakowali Andrei Tchmil, Michael Boogerd, Laurent Dufaux, Sergio Barbero, Andrei Kivilev, Mikel Zarrabeitia i Paolo Bettini. Grupka pościgowa szybko niwelowała dystans do prowadzących. 24 km do mety jej strata wynosiła już tylko 1.14, by 6 kilometrów dalej dopaść uciekinierów. Wówczas nieoczekiwanie znów zaatakował Gwiazdowski, szybko uzyskując 15 sekund przewagi. Nikt się chyba nie spodziewał, że Polak będzie miał jeszcze siły by skutecznie skontrować, po prawie 200 kilometrowej ucieczce. Jednak ‘Gwiazda’ z determinacją mknął do przodu, powiększają cały czas nieznacznie przewagę. Na mecie nie miał nawet siły podnieść rąk do góry.

Zwycięstwo Gwiazdowskiego jest pierwszym triumfem Polaka w historii startów w Pucharze Świata.

W wyścigu jechało jeszcze dwóch Polaków. Zbigniew Spruch, którego był to pierwszy występ po kontuzji doznanej w Tour de France, potraktował start treningowo, wycofując się około setnego kilometra. Również Dariusz Baranowski wycofał się na trasie.

Trzy godziny po wyścigu ze zwycięzcą rozmawiał Marcin Karda z ‘PS’:

Jestem ogromnie szczęśliwy. To mój największy sukces w życiu. Pierwszy raz przyjechałem na metę tak zmęczony. Nie miałem nawet siły podnieść rąk. Na kontrolę antydopingową koledzy musieli mnie zanieść, bo ja po prostu mdlałem. Jako pierwszy gratulacje złożył mi Zbyszek Spruch. To bardzo miłe z jego strony.

Dwa dni temu mówiłem, że mam dojechać tylko do bufetu, bo będę pracował na Vandenbruck’a. Wszystko zmieniło się w sobotę na odprawie. Dyrektor sportowy stwierdził, że wszyscy będą jechać na mnie. No i udało się.Ucieczka poszła wcześniej, więc trochę ryzykowałem. Do końca nie wierzyłem, że mogę zwyciężyć. Zdałem sobie z tego sprawę dopiero na mecie.

Kiedy rozmawiamy, znajduję się w samolocie. Za chwilę wystartuje i za kilkadziesiąt minut będę w Paryżu. Tam przejdę obowiązkowe badania lekarskie, narzucone przez ekipę Cofidis. Później będę odpoczywał w moim francuskim domu koło Nicei. Nie wiem, kiedy teraz wystartuję w wyścigu kolarskim. Może za dwa tygodnie w Pucharze Francji. Zobaczymy. Niestety od pięciu dni mam… anginę. Bardzo boli mnie gardło. Muszę więc najpierw się wyleczyć.

Chciałbym, żeby w moim życiu nic się nie zmieniło, ale to chyba niemożliwe. Na pewno wywalczę wyższy kontrakt. Nie wiem, czy zostanę w Cofidisie. Wcześniej zaleźli mi trochę za skórę. Nie przesądzam jednak tej sprawy. W Polsce natomiast pojawię się dopiero pod koniec sezonu.

Również ‘Gwiazda’ rozmawiał z Polskim Radiem I:

Gratulujemy panie Grzegorzu. Zaraz po wyścigu, mówiąc o dzisiejszym sukcesie, powiedział pan: ‘pakowałem do kolarskiego pieca ile się tylko dało’. Tak rzeczywiście było ?

Faktycznie tak było. Jak odjechałem już od pozostałych kolarzy, to szedłem jak to my mówimy ‘na fula’ i udało się dojechać do mety.

245 kilometry, Mistrzostwa Zurichu na bardzo trudnej trasie…

Zgadza się. Trasa była bardzo ciężka, przeciwnicy jak zawsze na Pucharze Świata wymagający, ale lubię taką trasę, z pagórkami i widać odpowiadała mi.

Dla pana ten wyścig ułożył się dobrze niemal od początku…

Zgadza się. W sumie nie planowałem od startu uciekać. Tak się po prostu ułożyło, że już na drugiej rundzie odjechałem. Laurent Brochard, były mistrz świata, bardzo mocno pociągnął pod jedną z górek. Akurat ‘siedziałem’ mu na kole i w ten sposób właśnie odjechałem. Później dołączyło do nas jeszcze dwóch kolarzy, Arturas Kasputis, o którym wiedziałem, że jest mocny, bo niedawno był liderem na ciężkim, górskim wyścigu etapowym, a także Jörg Jaksche z Telekomu. No i we czwórkę odjechaliśmy.

Ale wyścig kończył pan już sam…

Właściwie to doszła nas grupa pościgowa. Kasputisa nie było już z nami, on został wcześniej, ale był jeszcze Brochard i Jaksche. Próbowałem skontrować atak zawodnika Telekomu, ale był mocny i nie udało mi się go ‘zerwać’. Ale później, w momencie gdy grupa pościgowa nas dochodziła, postanowiłem jeszcze raz ‘pociągnąć’ i udało się, odjechałem, a później dawałem już wszystko z siebie, aby dowieźć to zwycięstwo do mety.

Linię mety przejechał pan nie podnosząc rąk do góry. Nie miał pan sił cieszyć się z tego wielkiego zwycięstwa ?

Muszę się przyznać, że pomimo wielkiej radości, w momencie dojeżdżania na metę, nie byłem w stanie nic zrobić, tylko siedzieć na rowerze, z którego zresztą za metą spadłem. Później przez pierwsze kilkanaście minut, jeśli musiałem już gdzieś podejść, to dwóch ludzi prowadziło mnie z boku, bo nie byłem w stanie utrzymać się na własnych nogach. Wyjechałem się maksymalnie jak tylko mogłem.

Przypomnijmy, Grzegorz Gwiazdowski kolarską karierę zaczynał…

Zaczynałem w Kurzewniku, moim pierwszym trenerem był ojciec Waldemar. Później w Agropolu w Nowym Mieście prowadził mnie Edmund Groszkowski, następnie jeździłem w toruńskim klubie Agromel, tam moim trenerem był Józef Dąbrowski, a następnie prowadził mnie sam Ryszard Szurkowski, któremu wiele zawdzięczam, który mnie bardzo dużo nauczył i naprawdę chciałbym mu bardzo podziękować za to wszystko co dla mnie zrobił, bo dzisiejsze zwycięstwo jest również jego zasługą.

Ryszard Szurkowski kilka lat temu powiedział: ‘Grzegorz Gwiazdowski może być godnym moim następcą i może być mistrzem świata’…

Będę się starał żeby tak właśnie było.

Panie Grzegorzu, ale pana kolarska kariera nie układała się wcale tak zawsze dobrze. Kilka lat temu był pan zdyskwalifikowany i walczył pan o swoje prawa.

Zgadza się. Moja kariera prowadzi po zakrętach, prowadzi pod górę, ale może dlatego lubię jeździć po tych górach.

Nie wierzono w pana, chociaż miał pan takiego opiekuna jak Ryszard Szurkowski. Niektórzy działacze stawiali panu dość duże przeszkody w karierze. Wyjechał pan ostatecznie do Francji, jeździ w grupie Cofidis. Co to za grupa ?

To jest bardzo dobra grupa, silna, liderami są Frank Vandenbroucke i Bobby Julich, trzeci zawodnik zeszłorocznego Tour de France. Cieszę się, że mogę jeździć w takiej mocnej ekipie. A odnośnie tych trudów, które przechodzę w swojej karierze, to jest takie jedno powiedzenie: ‘Powoli osiąga się szczyty’ i ja się kieruje tym powiedzeniem. Myślę, że jeszcze osiągnę parę tych szczytów. Chciałbym bardzo.

W tym roku jeszcze przed panem mistrzostwa świata…

Chciałbym bardzo dobrze się przygotować do tych mistrzostw, ale jak będzie to zobaczymy. To jest tylko sport i tutaj jest wszystko możliwe.

Proszę utrzymać tę formę do październikowych mistrzostw świata i powodzenia !

I jeszcze rozmowa z Krzysztofem Guzowskim z Rzeczpospolitej

Jest pan pierwszym Polakiem, który wygrał wyścig o Puchar Świata. Na mecie w Zurychu nie podniósł pan rąk w geście zwycięstwa. Nie widział pan mety?

Nie widziałem. Nie miałem świadomości, że zbliżam się do kreski. Wydawało mi się z daleka, że widzę obramowanie nad metą, ale byłem tak zmęczony, że zaraz o tym zapomniałem. Gdybym wiedział, że jestem na mecie, pewnie i tak nie udałoby mi się podnieść rąk. Jeszcze nigdy się tak nie wyjechałem. Częściowe otrzeźwienie przyszło dopiero wtedy, gdy daleko, daleko za metą zobaczyłem fotoreporterów, a potem Zbyszka Sprucha. Zbyszek pomógł mi zejść z roweru, złożył gratulacje, ale ja marzyłem tylko o jednym – żeby położyć się na asfalcie. Leżałem z pięć minut.

Potem pan zemdlał…

Koledzy zanieśli mnie pod prysznic. Spod prysznica trafiłem na konferencję prasową, z której mało pamiętam. Ledwo wyszedłem z konferencji i zemdlałem. Dopiero mój przyjaciel, Bogdan Madejak, masażysta grupy Cofidis, postawił mnie na nogi.

Wielu fachowców mówi, że takiej akcji, jak pańska w Zurychu, nigdy nie widziało. Wzbudził pan podziw.

Najpierw uciekało nas czterech, oprócz mnie mistrz świata Laurent Brochard, Arturas Kasputis i Joerg Jaksche. Po 120 kilometrach wspólnej jazdy odpadł Kasputis. Po kolejnych 50 kilometrach, gdy do mety zostało 20, zobaczyłem z tyłu peleton. 170 km jechałem nadaremno? Nie, powiedziałem sobie, tak nie może się to skończyć. Wrzuciłem do pieca wszystko, co w sobie miałem, no i udało mi się samotnie odjechać. Brochard i Jaksche poddali się. Niewiele pamiętam z tego, co się działo potem. Wiedziałem tylko jedno – nie mogę dać się doścignąć. Musiałem też walczyć z anginą. Od kilku dni biorę antybiotyk, boli mnie gardło.

Gdy ścigał się pan w Polsce, mówiono, że hardą ma pan duszę.

Pewnie ma pan na myśli konflikt z prezesem PZKol Rusinem i trenerem kadry Majką? Rusin nie chciał zabrać na mistrzostwa świata ówczesnego mistrza Polski Darka Skoczylasa. Miałem za to jechać ja i Piotrek Przydział. Orzekliśmy, że skoro nie jedzie Skoczylas, to my też nie. Chodziło o sprawiedliwość i solidarność z lepszym od nas kolegą. Z trenerem Majką poróżniliśmy się podczas zgrupowania na Majorce. Nie mieliśmy wtedy co jeść, bo trener Majka mówił, że nie ma pieniędzy. Doszło do tego, że kradliśmy jedzenie, wynosiliśmy ze śniadania bułki z serkiem. Przedostatniego dnia zgrupowania trener kazał nam przejechać więcej kilometrów, niż było w planie, bo chciał zobaczyć jakąś latarnię. Powiedzieliśmy, że nie damy rady, bo padniemy z głodu, ale jakoś dojechaliśmy pod tę latarnię. Tam trener Majka zaordynował nam kolejne dodatkowe kilometry, chciał, żebyśmy wracali przez góry, inną drogą, niż przyjechaliśmy. Nic nie mówiąc, wsiedliśmy na rowery i skręciliśmy nie w tę drogę, co chciał trener, a że na czele naszego skręcającego peletoniku byłem akurat ja i mój kolega Radosz, zostaliśmy wyrzuceni z kadry. Zawsze mówiłem, że moja kariera prowadzi po ostrych zakrętach.

Przed panem mistrzostwa świata we Włoszech, no i pewnie podpisanie bardziej lukratywnego kontraktu zawodowego?

Nie znam jeszcze trasy na mistrzostwach świata, ale zapewne będzie podobna do tej w Zurychu. Po takim sukcesie różne ciekawe myśli zaczynają przychodzić do głowy. Co do nowego kontraktu, to wiem, że kilka grup się mną interesuje, a negocjacje prowadzi mój agent, były znakomity kolarz Cyril Guimard. Zdaję się na to, co on uzna, że będzie dla mnie najlepsze. Tak, chcę zostać liderem grupy, ale nie muszę.

Rozmawiamy dzień po sukcesie w Zurychu. Doszedł pan już do siebie?

Tak, siedzę właśnie na plaży nad Morzem Śródziemnym, blisko mojego domu koło Nicei. Po plaży chodzą piękne dziewczyny i naprawdę mi się podobają, więc znaczy, że wszystko w porządku.

Zenon Jaskuła mówił, że kolarz zawodowy może uprawiać seks tylko 10 razy w roku, bo inaczej zrujnowałby swoją karierę.

Ja jestem gotowy w każdej chwili. No, może poza niedzielnym popołudniem, gdy znajdowałem się w innym świecie.

Grzegorz Gwiazdowski
urodzony: 3 listopada 1974 r. w Lubawie; wzrost: 179 cm; waga: 67 kg.

Kluby: Zamek Kurzewnik (84-87), Agropol Nowe Miasto (88-90), Agromel Toruń (91-92), Joko Szurkowski (94-96), ACBB Paris (97), Cofidis (98-99).

Trenerzy (i dyrektorzy sportowi): Waldemar Gwiazdowski, Edmund Groszkowski, Józef Dąbrowski, Ryszard Szurkowski, Pierre Heiron, Cyrille Guimard, Bernard Quilfen.

Najważniejsze sukcesy:
amatorzy: 1. górskie MP Orlików (94), 1. drużynowe Mistrzostwa Polski (94), 1. klasyfikacja Orlików Tour de Pologne (95-96), 1. GP Christal Energie (97), 1. Paryż – Lyon (97), 1. GP St. Denis (97), etap Wyścigu Dookoła Irlandii (97);
zawodowcy: 6. Giro del Piemonte (97), 11. GP de Fourmies (97), 1. Klasyfikacja górska GP d’Isbergues, 3. Circuit Franco – Belge (98), 10. i etap Tour de l’Ain (98), 4. GP Plouay, 6. Chrono des Herbiers, 1. Tour de l’Ain (99), 2. Tour du Limousin (99), 1. Meisterschaft von Zürich – PŚ (99).

Pierwsza trzydziestka Meisterschaft von Zürich ’99:

 1. Grzegorz Gwiazdowski (Pol) Cofidis 	           245.3 km w 6.19.48 (38.751 km/h)
 2. Sergio Barbero (Ita) Mercatone Uno-Bianchi 			 0.28
 3. Andrei Tchmil (Bel) Lotto-Mobistar 				 0.34
 4. Paolo Bettini (Ita) Mapei-Quick Step 			 0.34
 5. Andrei Kivilev (Kaz) Festina-Lotus				 0.34
 6. Michael Boogerd (Ned) Rabobank 				 0.34
 7. Davide Rebellin (Ita) Team Polti 				 0.34
 8. Laurent Brochard (Fra) Festina-Lotus 			 0.34
 9. Mikel Zarrabeitia (Spa) ONCE-Deutsche Bank			 0.34
10. Jörg Jaksche (Ger) Team Deutsche Telekom			 0.34
11. Laurent Dufaux (Swi) Saeco-Cannondale			 0.34
12. Erik Dekker (Ned) Rabobank					 1.19
13. Johan Museeuw (Bel) Mapei-Quick Step			 1.19
14. Daniele Nardello (Ita) Mapei-Quick Step			 1.19
15. Michel Lafis (Swe) TVM-Farm Frites				 1.19
16. Abraham Olano (Spa) ONCE-Deutsche Bank			 1.19
17. Mauro Gianetti (Swi) Vini Caldirola-Sidermec		 1.22
18. Peter Farazijn (Bel) Cofidis				 1.26
19. Frédéric Bessy (Fra) Casino					 1.26
20. Harald Morscher (Aut) Saeco-Cannondale			 1.26
21. Unai Osa (Spa) Banesto					 1.29
22. Luca Mazzanti (Ita) Cantina Tollo-Alexia			 1.41
23. Massimiliano Mori (Ita) Saeco-Cannondale			 1.41
24. Mauro Zanetti (Ita) Vini Caldirola-Sidermec			 1.43
25. Marcus Zberg (Swi) Rabobank					 1.43
26. Cédric Vasseur (Fra) Crédit Agricole 			 1.43
27. Giuliano Figueras (Ita) Mapei-Quick Step 			 1.43
28. Mirko Celestino (Ita) Team Polti 				 1.43
29. Kurt Van De Wouwer (Bel) Lotto-Mobistar  			 1.43
30. Serguei Ivanov (Rus) TVM-Farm Frites 			 1.43