Danielo - odzież kolarska

Andrew Talansky wychodzi na prostą

“Sport zawodowy potrafi być okrutny. Złamie cię, przeżuje i wypluje, zostawiając tylko zawiedzione nadzieje i niespełnione marzenia” – pisze 27-letni Talansky.

Piątym miejscem we Vuelta a Espana (2016) Andrew Talansky powrócił do rywalizację o laury na trasach największych wyścigów etapowych. 27-latek, który w ostatnich dwóch sezonach przeżywał spore trudności z powrotem na poziom jaki prezentował podczas wygranego Criterium du Dauphine (2014), o swoich kłopotach napisał otwarcie po raz pierwszy dopiero kilka dni temu.

Moja kariera miała wzloty i upadki. Skreślono mnie, powiedziano, że moja kariera się już skończyła, że nigdy nie osiągnę rezultatów, jakich po mnie oczekiwano. Musiałem walczyć, by wrócić. Polegałem na wąskiej grupie przyjaciół i rodzinie, którzy wierzyli we mnie nawet gdy ja straciłem wiarę

– wyznał na swojej nowej stronie internetowej.

Talansky od 2010 roku ściga się w zespole Jonathan Vaughtersa, rozwijając się na jako kolarz mający w przyszłości walczyć w wyścigach etapowych. Dotychczas na koncie zapisał 7. miejsce w Vuelcie (2012), 10. i 11. w Tour de France (2013 i 2015), a także 2. w Paryż-Nicea (2013).

Historia, którą Talansky opublikował na swojej stronie, ma charakter wyznania, przeplatanego filozoficznymi wątkami, a całość składa się na obraz problemów z życiem pod presją i poradzenia sobie z sukcesem i oczekiwaniami.

Od czasu wygrania Criterium du Dauphine w 2014 roku i kraks na Tour de France, zaczęły padać pytania. Czy Andrew wróci na ten poziom? Czy jest wystarczająco dobry? Potem, w 2015 roku – co z nim nie tak? Dlaczego nie ma wyników? W pierwszych miesiącach 2016 roku miałem wrażenie, że przestano pytać, że ludzie zapomnieli. Minęło sporo czasu od moich występów na najwyższym poziomie. Byłem na granicy załamania

– przyznał.

Talansky w dość ogólnikowych zdaniach pisze, że wsparcie bliskich pomogło mu ponownie odnaleźć radość z jazdy rowerem. “Pitbull” na właściwe tory wrócił w połowie 2016 roku, co odzwierciedlają też jego wyniki – 3. miejsce w Tour of Utah, 4. w Tour of California i 5. w Tour de Suisse.

Kolarz z Florydy nie wziął udziału w Tour de France, tłumacząc to słabą wiosną i “problemami rodzinnymi”.

Wybrałem walkę. Początkowo była to walka napędzana ślepą wiarą, że los się odwróci. Potem stała się walką o pasję. Widzicie, przez ostanie dwa lata nie wiedziałem o co walczę. Skupiałem się na oczekiwaniach innych, krytycy, ocenach. Nie wiedziałem po co się ścigam. Trening stał się pracą. Pasja zbladła

– napisał mistrz USA w jeździe na czas z 2015 roku, przyznając, że w kwietniu 2016 roku psychicznie sięgnął dna.

Odbicie nastąpiło chwilę później, gdy, jak pisze zawodnik z Miami, zrozumiał, że “wszystko jest możliwe” i ponownie poczuł się wolny od oczekiwań.

Oswoiłem się ze strachem. Może sportowcy nie mówią tego często, ale my się wszyscy obawiamy. Jeśli się nie boisz, możesz przekroczyć linię, wycisnąć z siebie zbyt dużo. Zrozumiałem, że strach się nie ulotni. Obawa przed porażką, nieosiągnięciem celu. Przed tym, że oddasz się w całości czemuś, a nie dasz rady. To chyba mój największy lęk. One nie odejdą, ale zrozumiałem, że to moja siła napędowa. Przypominają mi, dlaczego robię to, co robię.

Talansky w barwach Cannondale-Drapac będzie jednym z liderów w sezonie 2017. Grupa Jonathana Vaughters w wyścigach etapowych stawiała będzie na Kolumbijczyka Rigoberto Urana, Włocha Davide Villellę czy Francuza Pierre’a Rollanda.